Wpajanie błędnych przekonań – najczęstszy błąd współczesnego rodzica
Większość z nas chce jak najlepiej dla swoich dzieci. Czasem musztrujemy je, czasem wspieramy, radzimy, jak się poruszać po zdradliwych wodach dzieciństwa i dojrzewania. Nigdy umyślnie nie zrobilibyśmy niczego złego swoim pociechom.
W naszym zapale kształtowania pożytecznych umiejętności życiowych i stałego systemu wartości czasami zupełnie nieświadomie możemy dzieciom wpajać inne, mniej pozytywne przekonania. Są to swoiste pułapki myślowe, które w przyszłości mogą wywołać bardzo poważne skutki.
1. „We wszystkim muszę być dobry”
Granica pomiędzy motywowaniem dzieci do tego, by starały się robić jak najlepiej to, czego się podejmują, a zaszczepieniem błędnego przekonania, że muszą być we wszystkim najlepsze, jest subtelna. Tę pułapkę myślową wpajamy wtedy, gdy zmuszamy dzieci do zajęć, które w ogóle nie budzą ich zainteresowania. To przekonanie zakorzenia się w ich umysłach również wtedy, gdy rodzice nigdy nie akceptują mniej niż idealnego wykonania danego zadania. Kiedy pułapka myślowa zostanie już wbudowana w system przekonań dziecka, zaczyna spadać jego samoocena. Po prostu nie może być we wszystkim najlepsze. Dzieci, które czują, że muszą być najlepsze, szybko nabierają przekonania, że w jakiś sposób zawodzą swoich rodziców, a w końcu i siebie.
2. „Znaczę tyle, co moje osiągnięcia”
Dzieciom trudno odróżnić aprobatę i dezaprobatę wobec tego, co robią, od oceny tego, kim są jako jednostki. Innymi słowy, pochwała rodzica za jakieś osiągnięcie może być zinterpretowana przez dziecko jako oznaka miłości. Możliwa jest również sytuacja odwrotna. Dezaprobata może zostać odczytana przez dziecko jako odrzucenie lub odmówienie miłości przez rodzica. Z taką tendencją spotkać się można szczególnie u młodszych.
Dzieci desperacko chcą czuć, że rodzice je kochają i aprobują, niezależnie od sukcesu lub porażki doświadczanej w danej chwili. To ważne zjawisko nazywamy „miłością bezwarunkową”. Pokrótce: miłość bezwarunkowa oznacza, że nasze dzieci czują, iż absolutnie nic nie może spowodować, że przestaniemy je kochać. Możemy pochwalać lub nie konkretne zachowania, ale miłość do dziecka pozostaje niewzruszona.
3. „Negatywne uczucia są złe”
Mówiąc jasno, takie wyrażenia, jak: „chłopcy nie płaczą” lub „nie powinieneś się na nią złościć”, tłumią naturalne uczucia. Oczywiście, że chłopcy płaczą, a złość jest normalna i zdrowa. W podobny sposób szkodzą słowa: „nie martw się tym, dasz sobie radę”. Każda z powyższych wypowiedzi rodziców może komunikować, że dzieci nie mają prawa odczuwać danej emocji lub że to, co czują, jest nieważne.
Celem powinno być uzmysławianie dzieciom, że mają prawo do swoich uczuć, a silne emocje są zupełnie normalne. Może być wiele odpowiednich i nieodpowiednich sposobów wyrażania tych emocji, ale samo doświadczanie ich jest naturalne i zdrowe. Im bardziej nasze pociechy żyją w zgodzie ze swoimi uczuciami, tym bardziej otwarte i szczere będą w przyszłych związkach z innymi ludźmi.
4. „Wszyscy muszą mnie lubić”
Bardzo ważne jest nauczenie dzieci, jak żyć z innymi i jak, kiedy trzeba, podporządkowywać się autorytetom. Problem powstaje wtedy, gdy nauczanie nie postępuje dalej. Ważne jest zachowanie równowagi pomiędzy potrzebą przystosowywania się do innych a zrozumieniem, że konflikty to coś normalnego i nie do uniknięcia. Co więcej, musimy nasze dzieci nauczyć tego, jak wyrażać swoje uczucia w odpowiedni sposób i czuć się przy tym pewnie.
Dzieci, które dorastają w przeświadczeniu, że muszą zadowalać wszystkich, będą w przyszłości pełne lęków i wątpliwości co do wartości swojej osoby. Ich poczucie własnej wartości pozostanie pod kontrolą innych. Jeśli mnie lubisz, to znaczy, że jestem w porządku. Jeśli mnie nie lubisz, to znaczy, że coś jest ze mną nie tak. Zarówno dzieci, jak i dorośli, którzy uzależniają poczucie własnej wartości tylko od opinii innych, bardzo przeżywają presję z ich strony, nieudane związki oraz napięte sytuacje.
5. „Popełnianie błędów lub proszenie o pomoc jest złe”
Dzieci, które rozumieją, że błędy są naturalne i nieuniknione, mają wyższą samoocenę. Unikną one autodestrukcyjnej skłonności do obwiniania siebie za nieustający proces „prób i błędów”, jakim jest życie. Z problemem popełniania błędów ściśle wiąże się mniemanie, że prośba o pomoc oznacza niekompetencję i słabość.
W naszych wysiłkach, by dzieci stały się samodzielnymi, niezależnymi osobami dorosłymi możemy nieopatrznie wpoić błędne przekonanie typu: „Muszę wszystko zrobić sam”. Gdy rodzice uczą dzieci oceniać sytuację i prosić o pomoc wtedy, kiedy jej potrzebują, zwiększają ich szansę na osiągnięcie w przyszłości sukcesu.
Na przykład dziecko, które nie boi się zadawać pytań w klasie, dostaje lepsze oceny. Nabywając taką cenną umiejętność, uczy się osiągać cele, korzystając z wielu różnych źródeł. W końcu czuje się też mniej samotne i wyizolowane oraz szybko budzi zaufanie i sprawia wrażenie kompetentnego.
Fragment książki Kevina Steede „10 błędów popełnianych przez dobrych rodziców”, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.