Urodził się w 26 tygodniu ciąży. Mały Kuba walczy o życie
- Od urodzenia mojego kochanego synka minęły 3 miesiące, a ja nie mogę go nawet przytulić. To niewyobrażalny ból – mówi Marta z Białej Podlaskiej. Jej syn jest skrajnym wcześniakiem, przyszedł na świat 3 miesiące przed terminem, w 26 tygodniu ciąży. W szpitalu trwa walka o jego życie.
1. Poczucie winy
Gdy Marta dowiedziała się, że spodziewa się dziecka, nie potrafiła ukryć radości. Mała fasolka, która rozwijała się pod jej sercem, była bardzo chciana i bardzo oczekiwana. Ciąża na początku przebiegała prawidłowo. Marta dbała o siebie, wykonywała wszystkie niezbędne badania, chodziła na wizyty lekarskie. Wyniki? Prawidłowe. Tylko ta okropna opuchlizna.
Przeczytaj koniecznie
- Kluczowy element wyprawki dla dziecka. Sprawdź, czy na pewno kupujesz bezpieczny produkt
- 5 faktów na temat karmienia piersią, o których nie miałaś pojęcia
- Tran czy olej z wątroby rekina? Poznaj różnicę i wybierz świadomie
- Te kolory będą stymulowały rozwój Twojego dziecka
- Większość rodziców w okresie jesienno-zimowym popełnia ten błąd. Skutki mogą być fatalne
W sierpniu była już na tyle uciążliwa, że Martę skierowano do szpitala. Diagnoza okazała się poważna: zatrucie ciążowe. - Mój stan był bardzo ciężki, ale przez 3 dni lekarze robili wszystko, by uniknąć porodu przedwczesnego – mówi kobieta.
Minął poniedziałek, wtorek i środa. Ciągłe badania. Wyniki zmieniały się jak w kalejdoskopie. Raz były bliżej normy, innym razem bardzo niepokojące. W czwartek rano specjaliści z oddziału ginekologiczno-położniczego zdecydowali. Cesarskie cięcie trzeba było wykonać natychmiast, ponieważ stan zaczynał zagrażać życiu Marty.
Pamiętam, gdy jechałam na trakt. Bałam się, co będzie z dzieckiem, płakałam i nie potrafiłam zrozumieć, co się ze mną dzieje – wspomina Marta. Sama cesarka też była traumą.
Dosłownie każdym mięśniem ciała czułam, jakby mi wydzierali dziecko. Nawet nie mogłam go zobaczyć. Całą noc wtedy przepłakałam z rozpaczy. Ja leżałam na jednym oddziale, on na drugim. Myślałam, że zemdleję ze strachu, gdy mąż przyszedł i zapytał, jak nazywamy syna, bo pielęgniarka chce go ochrzcić. A jeśli chce to zrobić, to wiadomo – moje dziecko umiera – opowiada. - Nazwaliśmy go Kuba.
2. Dramat
Kuba urodził się w fatalnym stanie. Ważył 700 g. Nie oddychał. Dostał 1 punkt w skali Apgar, za bijące serduszko.
- Pojechałam do niego rano tak, jak stałam: w samej koszuli, bez ciapów. Byłam nadzwyczaj silna, a przecież cesarskie cięcie to nie jest byle operacja – mówi cichym głosem Marta i zaraz dodaje, że to, co zobaczyła, było ogromnym szokiem.
Kuba był maleńki. Zaintubowany, owinięty w folię. Taki czerwony, kochany groszek. - Pierwsze uczucia? Ogromny strach i silna miłość. To przecież moje dziecko, chciałam, by wiedziało, że jestem przy nim – podkreśla.
Zaraz później pojawiło się pierwsze poczucie winy. Że nie potrafiła donosić ciąży, że może to jej wina - to zatrucie, choć przecież dbała o siebie. I wstyd. Że nie dopilnowała.
Pierwsze chwile po porodzie były tragiczne. Kuba nie potrafił oddychać, zdiagnozowano u niego niewydolność nerek, niewydolność wątroby, później zapadł na sepsę, na zapalenie płuc, wystąpiły problemy z wydalaniem, chłopiec miał mikrowylewy do mózgu. Stale podłączony respirator umożliwiający oddychanie spowodował dysplazję oskrzelowo-płucną.
- Chodziliśmy do niego codziennie, patrzyliśmy na jego maleńkie ciałko i przygniatał nas ciężar bólu i strachu o jego życie. Czuliśmy – i czujemy nadal – ogromną bezsilność. Każdy telefon ze szpitala to obawa, że dostaniemy informację o tym, że nasz syn umiera – żali się kobieta.
3. Termin porodu
W listopadzie miną trzy miesiące odkąd mały Kuba jest na świecie, a - zgodnie z kartą ciąży – dopiero teraz powinien się urodzić.
- Najgorsze jest to, że ani razu nie mogłam go przytulić, nie miałam go na rękach. Gdy po porodzie patrzyłam na leżącą obok mnie kobietę i jej zdrowe maleństwo, nie mogłam się pogodzić z tym, że mój synek jest tak daleko ode mnie i nie jest bezpieczny – wspomina Marta.
Rokowania nie są dobre. Chłopczyk nadal nie oddycha samodzielnie, stale podłączony jest do respiratora, który wspomaga pracę jego oskrzeli i płuc. Organy jednak nadal się buntują. Choć urządzenie ratuje życie chłopca, niszczy i oskrzela, i płuca. To przypadłość, która dotyka wielu skrajnych wcześniaków.
Podobno, by ją wyleczyć, potrzeba czasu, płuca mają tendencję do samodzielnej regeneracji. - Nawet nie chcę myśleć, co może się stać, gdy nam tego czasu zabraknie i serce przestanie bić – mówi mama chłopca.
I dodaje: - Jest ciężko. Staramy się odwiedzać Kubę najczęściej jak to jest możliwe, ale on jest w Lublinie, a my tutaj – w Białej Podlaskiej. Jeżdżę do niego co drugi dzień. Tęsknię już wtedy, gdy wychodzę ze szpitala. A potem wracam do pustego domu i zastanawiam się, co ze sobą zrobić. Brzucha już nie mam, dziecka w domu też nie – pustka we mnie jest okropna.
4. Nadzieja umiera ostatnia
Jak sobie z tym wszystkim radzi? Ma solidne oparcie w mężu, który nie pozwala załamywać się, pociesza, że wszystko będzie dobrze, że Kubuś jest silny i poradzi sobie z tym wszystkim, przezwycięży zagrożenie.
I jest przede wszystkim on – mały wojownik, dla którego trzeba być silnym, bo on potrzebuje silnych rodziców. Pomaga też wiara i modlitwa. I plany, że w końcu skompletuje całą wyprawkę. Gdy była jeszcze w ciąży – odkładała to na ostatni miesiąc. Kupiła tylko jeden kocyk.
- Wiem, że gdy w końcu nastanie dzień wypisu ze szpitala, a nastanie na pewno, wszystkie niezbędne rzeczy kupimy w kilka dni. Mam taką ogromną nadzieję - w końcu Kuba waży już 2,6 kg!
5. Coraz więcej wcześniaków
Szacunki pokazują, że już co dziesiąty noworodek rodzi się jako wcześniak. Mimo że ginekologia i położnictwo stale się rozwijają, porodów przedwczesnych przybywa. Jak podaje amerykańska fundacja March If Dimes Foundation, na przestrzeni lat 1980-2006 liczba wcześniaków wzrosła aż o 36 proc. Rocznie na całym świecie rodzi się przed terminem aż 15 mln dzieci. Jak jest w Polsce?
Szacuje się, że nad Wisłą częstość urodzeń przedwczesnych to ok. 6 proc. i określona jest na poziomie zbliżonym do innych krajów europejskich.
Wcześniak to dziecko urodzone przed ukończeniem 37 tygodnia ciąży. Wcześniakiem skrajnym nazwiemy noworodka, który przyszedł na świat przed 32. tgodniem ciąży – mówi WP parenting dr Maria Bis-Głuchowska, ordynator Oddziału Neonatologii w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 1 w Lublinie. I dodaje, że stale zwiększa się przeżywalność takich dzieci.
W Polsce najmniejsze wcześniaki, które przeżyły, urodziły się w 22 tygodniu ciąży z masą urodzeniową poniżej 500 gramów. Szacuje się, że dzieci urodzone przed 37 tygodniem mają aż 30-krotnie mniejsze szanse na przeżycie niż dzieci urodzone o czasie. W przypadku skrajnych wcześniaków szanse te zmniejszają się nawet 200-krotnie. Istotą jest rozpoznanie indywidualnych potrzeb każdego z nich, a następnie stałe monitorowanie jego zdrowia aż do momentu uzyskania pełnej funkcjonalnej sprawności – dodaje Karolina Mazurkowska z Fundacji Pomocy Dzieciom „Kolorowy Świat”.
Każde dziecko, które rodzi się przed terminem objęte jest opieką poradni specjalistycznych. Wcześniaki muszą więc być pod kontrolą okulistyczną, specjalista zwraca szczególną uwagę, czy u dziecka rozwija się retinopatia wcześniacza. Oprócz tego jego zdrowie kontroluje audiolog.
Dziecko urodzone przed terminem przebywa również pod kontrolą neurologa, który sprawdza, czy centralny układ nerwowy dziecka pracuje poprawnie. Wcześniaki mają często nierozwinięty mózg, przez co charakteryzuje je tendencja do zmian mogących prowadzić do zaburzeń rozwoju – wyjaśnia dr Bis-Głuchowska.
Konieczne są także wizyty wcześniaka u kardiologa. Są one bardzo ważne, ponieważ u wcześniaka mogą występować wady w sercu, które w życiu płodowym są normą, ale po przyjściu na świat prowadzą do zaburzeń zdrowia, czasami zagrożenia życia – dodaje.