„Teraz nie mam czasu” - czyli o zbyt zajętych rodzicach
Gdy spojrzymy na rodzinę sprzed 30 lat, to zobaczymy, że pewne sprawy się zmieniły. Wydaje się, że przeobrażeniu uległ model funkcjonowania rodziny. Przede wszystkim obecnie znacznie więcej mam pracuje zawodowo.
Warto zadać sobie pytanie, co uległo przeobrażeniu? Czy kobiety tak bardzo chcą pracować i nie chcą zajmować się własnymi dziećmi?
Dawniej można było „wyżyć”, gdy pracował tylko mężczyzna. Obecnie kobiety muszą zajmować się pracą zawodową, aby rodzina miała gdzie i za co mieszkać.
Standardowy pracownik zarabia 1200 złotych. Powiem szczerze, że nie wiem jak rodzina może przeżyć z taką wypłatą. Dlatego coraz częściej kobiety muszą iść do pracy. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że nie każdy tyle zarabia, bo niektórzy otrzymują większe wypłaty.
Obserwuję, że uczniowie, z którymi mam do czynienia, żyją właśnie w takich domach, gdzie rodzice mają łącznie poniżej 2500 złotych miesięcznie. I za takie pieniądze muszą opłacić rachunki, dojechać do pracy, kupić jedzenie, wyprawić dzieci do szkoły (choć jest ona podobno darmowa – wszyscy, którzy mają dzieci wiedzą, ile kosztuje). Istotna jest także kwestia mieszkania: trzeba opłacić czynsz, wynajem albo ratę kredytu.
Sama nie wiem, jaki jest błąd w systemie naszego kraju. Jak to jest, że na zachodzie, jeśli w rodzinie pracuje mąż i żona, to stać ich na wakacje, nowy samochód co kilka lat (dla porównania: u nas średni wiek samochodu wynosi ponad 10 lat).
Dlaczego w Polsce tak jest? Bardzo chciałabym poznać odpowiedź.
Chociaż, jak wskazują wyniki badań Głównego Urzędu Statystycznego, od kilkunastu lat mamy do czynienia ze stale rosnącym poziomem zatrudnienia wśród kobiet – coraz więcej z nich pracuje. Dodatkowo większość pań jest zaangażowana w pracę w sektorze publicznym, gdzie wykonuje się obowiązki w sztywnych godzinach (czyli to zazwyczaj kobiety nie są w stanie dostosować godzin pracy do zadań domowych). Ponadto zdecydowana większość osób w kraju pracuje średnio od 40 do 49 godzin tygodniowo (za: GUS, 2014). A to znaczy, że przeciętna mama spędza poza domem ok. 8–10 godz. dziennie.
I tu pojawia się moje kolejne pytanie: gdzie jest czas na opiekę nad dziećmi?
Przecież po pracy trzeba jeszcze zrobić obiad, ogarnąć dom, pomóc dzieciom w lekcjach, zrobić pranie, prasowanie... i wiele innych rzeczy. Pomijam fakt, że wiele z nas ma jeszcze jakieś obowiązki z pracy do wykonania w domu.
Nic więc dziwnego, że bardzo często kobiety (mężczyźni oczywiście także) po prostu nie mają czasu dla własnych dzieci.
Jako psycholog ciągle słyszę od dzieci w różnym wieku podstawowy zarzut do rodziców – „nie mają dla mnie czasu”, „nie spędzamy czasu razem”, „mama jest ciągle w pracy, a jak wraca to jest ciągle czymś zajęta”. Powiem szczerze, że nie jest łatwo tego słuchać.
Nie mam odpowiedzi na ich pytania, nie znajduję rozwiązań.
Nie dziwią mnie emigracje. Smucą mnie tylko, gdy są to wyjazdy częściowe, czyli jedno z rodziców wyjeżdża, a pozostali członkowie rodziny zostają tutaj. Przykre jest także zjawisko eurosierot. Wiem, że to nie są jednostki, lecz tysiące dzieci w Polsce. To już jednak zagadnienie na kolejny artykuł.
Wracając do tematu, czy to my się zmieniliśmy, czy zmieniły się realia, w których przyszło nam żyć? Chcę nawiązać do mojego wcześniejszego artykułu. Zastanawiam się nad tym, czy może być tak, że posyłamy dzieci na dodatkowe zajęcia, aby przetrwały do naszego powrotu z pracy? Zapisujemy je na ponadprogramowe lekcje, aby same nie siedziały w domu, kiedy my na niego zarabiamy?