Tak po rozwodzie walczą o dziecko w święta. "Co roku rzucamy monetą"
Nawet jedna trzecia małżeństw w Polsce kończy się rozwodem, który z założenia powinien być końcem toczącego się między małżonkami sporu. Niestety często jest początkiem kolejnej batalii... o dzieci. Ta "zimna wojna" przybiera na sile szczególnie w święta, które dla malucha przestają być czasem pełnym magii, a stają się wyzwaniem.
1. Świąteczne "wojny"
Statystyki nie pozostawiają złudzeń - od lat liczba rozwodów w Polsce sukcesywnie wzrasta. Jeszcze dekadę temu rozpadało się co czwarte małżeństwo, obecnie 35 proc. kończy się rozwodem. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że przy blisko 70 proc. spraw rozwodowych nie dochodzi do orzeczenia o winie którejś ze stron. Z pozoru oznacza to, że małżonkowie rozstają się w zgodzie. Czy aby na pewno?
Czasami taka decyzja wynika jedynie z chłodnej kalkulacji, gdyż bez orzekania o winie można sfinalizować rozwód znacznie szybciej. Zatem często decyzja ta wcale nie świadczy o poprawnych stosunkach między partnerami. A jak mówią rozwiedzione pary - zachowanie tych poprawnych stosunków jest szczególnie trudne w święta, które z założenia powinny być czasem pełnym miłości i radości.
Boże Narodzenie dla wielu to najpiękniejszy czas w roku - spotkania z rodziną, wspólne organizowanie wigilijnej wieczerzy, śpiewanie kolęd. Jednak niektóre dzieci zamiast radosnych dźwięków "Gdy się Chrystus rodzi" słyszą kłótnie i wzajemne oskarżenia rodziców.
2. Walka o wspólne święta
- Po rozwodzie rodziców świat dziecka się zmienia. Jeśli rozstanie nastąpiło po serii konfliktów, tych nieprzyjemnych doznań, to dziecko ma wreszcie możliwość pobycia w spokojniejszej atmosferze. Dlatego podczas świąt najważniejsze jest stworzenie przestrzeni pełnej akceptacji i zrozumienia. Skoncentrujmy się na wspólnym przeżywaniu tego czasu, by dać dziecku poczucie komfortu. Nie wciągajmy malucha w nasze konflikty, nie wracajmy do tego, co było, do nieprzyjemnych emocji, nie obrażajmy drugiej strony - tego rodzica, którego nie ma - tłumaczy w rozmowie z WP Parenting dr Anna Siudem, specjalistka w zakresie psychologii rodziny i psychologii społecznej.
32-letnia Magda zawsze uwielbiała święta. 12 potraw, sianko pod obrusem i obowiązkowo o północy w wigilijną noc - pasterka. Magia skończyła się, gdy w styczniu 2021 roku rozwiodła się z Tomkiem. Małżonkowie zdecydowali się rozstać polubownie i nie wnosili do sądu o orzeczenie, które z nich jest winne rozpadu małżeństwa. Udało im się również dojść do porozumienia przy podziale majątku. Znajomi chwalili ich za rozstanie z klasą, jednak nie wiedzieli, że za kulisami "wzorcowego rozwodu" trwa najważniejsza walka - o pięcioletniego Maćka - synka pary.
- To Tomek chciał się rozwieść, stwierdził, że nasza miłość się wypaliła. Dopiero potem dowiedziałam się, że po prostu zmienił obiekt swoich uczuć. Nie mogłam na niego patrzeć, ale dla dobra naszego synka postanowiliśmy rozejść się w zgodzie. Kilka spraw w sądzie i było "po krzyku". Nie wierzyłam, że tak łatwo przekreśliliśmy wspólne lata - opowiada kobieta.
Para ustaliła szczegółowy plan opieki nad jedynym synkiem, zgodnie z którym Tomek miał zabierać chłopca do siebie na co drugi weekend, spędzać z nim miesiąc wakacji i tydzień ferii. Święta pozostały tematem otwartym.
- Myślałam, że to oczywiste, że Maciuś spędzi je ze mną. Nie wyobrażałam sobie, że pojedzie do Tomka i jego nowej partnerki. Jak to by miało wyglądać? Przecież dla pięciolatka to ogromny stres. Jednak mój były mąż tego nie rozumiał. Już od mikołajek zaczął wprowadzać w życie swój plan, który miał na celu przekonać nasze dziecko, by chciało spędzić święta z nim - wspomina 32-latka.
3. "To były najgorsze święta w moim życiu"
Kobieta relacjonuje, że jej były mąż kupował synkowi prezenty i obiecywał niezapomnianą gwiazdę z tysiącem atrakcji.
- Powiedział mu, że uszczęśliwi tatę, jeśli wybierze święta z nim. Przecież to szantaż emocjonalny! Jak można dawać taki wybór pięciolatkowi? Gdy Maciuś przyszedł do mnie i powiedział, że nie wie, co ma zrobić i kogo wybrać - czara goryczy się przelała. Zadzwoniłam do Tomka i wygarnęłam mu, że ma przestać grać naszym dzieckiem - opowiada.
Jak para rozwiązała świąteczny problem?
- Wigilię i Boże Narodzenie Maciuś spędził ze mną, a 26 grudnia pojechał do ojca. To były najgorsze święta w moim życiu. Puste miejsce przy stole przypominało mi o rodzinie, która się rozpadła. Nie wiem, jak to będzie wyglądało w tym roku. Tomek powiedział, że teraz "dwa świąteczne dni z dzieckiem należą do niego". Czy już zawsze tak będzie? Widzę, że Maciuś też nie cieszy się tym z założenia wyjątkowym czasem, jak kiedyś. Rok temu, 25 grudnia wieczorem, gdy pakował się do ojca, powiedział mi: "poprosiłem Mikołaja, by było jak kiedyś, on chyba jednak nie istnieje, skoro nie spełnił mojego życzenia". Do dziś nie powiedziałam mu, że to życzenie nigdy się nie spełni - podsumowuje Magda.
Doktor Anna Siudem przekonuje, że święta to dobry czas na wybaczanie wzajemnych urazów. Warto zapomnieć o tym, co złe i unikać kłótni przy dzieciach.
- W takiej sytuacji bardzo ważna jest rozmowa. Należy pamiętać o tym, że to właśnie dziecko jest najważniejsze i to zadaniem rodziców jest zapewnienie mu poczucia bezpieczeństwa i komfortu. Choć to bardzo trudne zostawmy za sobą żal, te trudne emocje, nie przelewajmy ich na dzieci. To są tylko święta i aż święta. Ten czas się powtarza. Nie bójmy się również powiedzieć dziecku, że te święta po rozwodzie będą inne - bo będą. Ale nadal mogą być cudownym czasem - wyjaśnia specjalistka w zakresie psychologii rodziny i psychologii społecznej.
4. Losują, z kim córka ma spędzić święta
Kasia, jak sama mówi, jest już mistrzynią w organizacji "rozwodowych świąt". Z byłym mężem rozstała się pięć lat temu.
- Pierwsze święta były trudne. To był czas pełen żalu i wzajemnych oskarżeń. Spieraliśmy się głównie o to z kim nasza córka, trzyletnia wtedy Basia, spędzi te dni. W efekcie jeździła z domu do domu. Magia świąt gdzieś uleciała. Kłóciliśmy się o godzinę przyjazdu, wyjazdu, licytowaliśmy na prezenty, chcieliśmy pokazać, kto jest lepszym rodzicem. Wiedzieliśmy, że taka sytuacja nie może się powtórzyć. Więc rok później, już na początku grudnia, stworzyliśmy plan - opowiada kobieta.
Plan ten zakładał losowanie.
- Wiem, że to brzmi absurdalnie, ale co roku rzucamy monetą. W grze są cztery dni - mikołajki, Wigilia, 25 i 26 grudnia. Dwa dni dla mamy i dwa dla taty. Wiem, że to nie jest idealne rozwiązanie. Ale przynajmniej zdajemy się na ślepy los i dostosowujemy się do tego, co wypadło. Zdecydowaliśmy się na opiekę naprzemienną, by córka jak najmniej odczuła nasze rozstanie. Oczywiście, że czasami jest trudno, gdy w Wigilię widzę, jak najważniejsza dla mnie osoba pakuje się, by następnego dnia pojechać do mojego byłego męża i jego nowej rodziny, ale powoli godzę się z tym że dzielimy ten świąteczny czas na dwa domy. Basia też jest zadowolona z takiego rozwiązania - zaznacza Katarzyna.
Co o takim rozwiązaniu sądzi specjalistka w zakresie psychologii rodziny i psychologii społecznej?
- Jeżeli po wzajemnych oskarżeniach, konfliktach, trudnych emocjach rodzice potrafią się ze sobą komunikować, to należy im tylko pogratulować. Oczywiście takie losowanie nie jest komunikacją idealną, natomiast widać, że byli partnerzy wypracowali jakieś zasady i te zasady akceptują. Jeżeli również dziecku takie rozwiązanie odpowiada, to bardzo dobrze, że je wprowadzili - wyjaśnia dr Anna Siudem.
- Rodziny po rozwodach szukają różnych metod na to, by razem spędzić czas. Bezapelacyjnie w takich sytuacjach jest potrzebna pewna ugodowość i chęć negocjacji. Ważne jest to, aby dzieci miały dobre wspomnienia związane ze świątecznym czasem, a sposób dojścia do porozumienia między rodzicami jest już drugorzędny. Nie demonizujmy tego, co się dzieje po rozwodzie, znajdźmy sposób na to, by odnaleźć się w nowej rzeczywistości - podsumowuje ekspertka.
Anna Klimczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl