4 z 5Dziecko, pies i poród w domu
Agnieszka postanowiła drugi poród przeżyć w domu narodzin. Na całkiem domowy poród nie miała warunków (dwa pokoje w bloku, 2-latek i pies), a zależało jej na najbardziej naturalnym porodzie.
Tego wieczora postanowiła jeszcze kupić bilety na mecz piłki nożnej na kolejny dzień. Wydawało jej się, że do porodu zostało trochę czasu. Jednak kiedy o 3 w nocy obudziły ją skurcze, wiedziała, że bilety musi zwrócić.
Kiedy akcja nabierała tempa, Agnieszka kazała wezwać taksówkę i siostrę do opieki nad pierwszym dzieckiem.
-Próbowali mi jeszcze pomóc się ubrać, ale chwilę później odeszły mi wody. Czułam już główkę. Poprosiłam partnera, żeby przyklęknął i zawisłam mu na szyi. Między skurczami próbowałam ugryźć go w bark, więc dostałam drewnianą kuchenną łopatkę do zagryzania. Uwierzysz? - opowiada.
Partner zadzwonił po karetkę, a starszy syn głaskał Agnieszkę po głowie.
- Zapytałam siostrę, czy widać już główkę, a ta po chwili odpowiedziała: "On na mnie patrzy! On się na mnie patrzy! Tak ma być?!". Ostatni skurcz i koniec.
Chwilę później dotarła karetka. Na informację, że już po porodzie ratownicy wpadli w popłoch i pobiegli szukać noworodka. W ferworze nie zauważyli ani 2-latka, ani śpiącego obok amstaffa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl