Szpital wystawił rachunek za przytulenie dziecka
40 dolarów - tyle musiał zapłacić Ryan Grassley, świeżo upieczony ojciec, za kontakt skóra do skóry ze swoją córką. Rachunek wystawił szpital.
1. Szczęśliwe chwile
Był 23 września 2016 roku. Lidia Grassley z Utah w Stanach Zjednoczonych właśnie leżała na stole operacyjnym, obok niej stał mąż. Była to dla nich niesamowita chwila – już za moment, drogą cesarskiego cięcia, miała przyjść na świat ich pierwsza córka. Lekarze szykowali się do operacji.
- Chwilę później, gdy zabieg już się rozpoczął, pielęgniarka zapytała mnie, czy chciałbym po porodzie przytulić dziecko – opowiada Ryan Grassley. - Nie spodziewając się niczego zaskakującego, od razu odpowiedziałem: tak! Po kilku chwilach moja córeczka została umyta i podano mi ją. Zrobiliśmy nawet kilka zdjęć, na których widać, jak przytulam dziecko. Pielęgniarka pozwoliła Lidii przytulić córkę, aby odbył się tzw. kontakt skóra do skóry.
2. Rachunek za przytulenie?
I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że za ten kontakt szpital policzył sobie niemalże 40 dolarów. - Byliśmy zaskoczeni, trochę rozbawieni, ale przede wszystkim – zdziwiło nas to bardzo. Dlaczego mamy płacić za przytulanie własnego dziecka? - dziwił się Ryan.
Po powrocie do domu postanowił opisać swoją historię na jednym z portali internetowych. Zaczął też - dla zabawy – zbierać pieniądze na opłacenie rachunku za kontakt skóra do skóry (STS) za pośrednictwem serwisu GoFundMe.com.
Jego post szybko stał się popularny. Udostępniły go tysiące osób, tym samym zapoczątkowując dyskusję na temat tego, czy za kontakt skóra do skóry powinna być pobierana opłata.
Szpital, w którym rodziła Lidia Grassley, sprawy nie komentuje. Informuje tylko, że kontakt STS jest w placówce standardem.
W Polsce kontakt skóra do skóry jest normą – określa to rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie standardów opieki okołoporodowej. Dzięki pierwszemu dotykowi, dziecko otrzymuje florę bakteryjną od matki, co w perspektywie wzmacnia jego odporność.