Powoli zabijają własne dzieci, robią to niemal pod okiem lekarzy
Zespół Münchhausena jest bardzo niebezpiecznym zaburzeniem psychicznym, w którym pacjent samodzielnie wywołuje objawy choroby. Jednak podobne zachowania mogą wykazywać matki w stosunku do swoich dzieci. Jest to tzw. przeniesiony zespół Münchhausena. Kobiety są w stanie posunąć się nawet do podtruwania swoich pociech, by zwrócić na siebie uwagę.
1. Zespół Münchhausena
O zespole Münchhausena po raz pierwszy poinformował brytyjski endokrynolog Richard Asher. Zaobserwował on wśród pacjentów zaburzenie psychiczne, polegające na zgłaszaniu i wywoływaniu wyimaginowanych objawów choroby, by skupić na sobie uwagę i współczucie otoczenia.
Choroba wzięła swoją nazwę od nazwiska niemieckiego żołnierza Karla von Münchhausena (1720-1797), który znany był z wymyślnych historii.
Jak się jednak okazało, podobne zachowania mogą wykazywać opiekunowie małych dzieci. W 1977 roku pediatra Roy Meadow zauważył niepokojące zaburzenia u dwóch matek swoich pacjentów. Nazwał to zjawisko "przeniesionym zespołem Münchhausena".
2. Przeniesiony zespół Münchhausena – czym jest?
Przeniesiony zespół Münchhausena dotyczy głównie matek (aż 95 proc. przypadków), które wywołują u swoich małych dzieci choroby poprzez podawanie leków, czy fałszowaniu wyników badań (np. moczu).
Potrafią one świetnie manipulować zarówno najbliższymi, jak i personelem medycznym. Działając w ten sposób, są postrzegane jako troskliwe i kochające matki, a w rzeczywistości mają silną potrzebę sprawowania kontroli nad dzieckiem.
Jest to bardzo trudne do zdiagnozowania zjawisko. Wiele przypadków przeniesionego zespołu Münchhausena zakończyło się trwałym uszczerbkiem na zdrowiu psychicznym i fizycznym, a nawet śmiercią.
3. Najbardziej znane przypadki
Najbardziej znanym przypadkiem jest syn Lisy Hayden-Johnson. Kobieta latami utrzymywała, że jest chory kolejno na cukrzycę, mukowiscydozę, zaburzenia metaboliczne, liczne alergie pokarmowe, zaburzenie neurologiczne oraz porażenie mózgowe. Przez jej oszustwa i manipulację chłopiec w wieku siedmiu lat miał już za sobą 325 wizyt lekarskich i dziewięć operacji. Był karmiony sondą i poruszał się na wózku.
Kobieta szybko zyskała popularność w Wielkiej Brytanii jako dzielna, troskliwa matka, która zrobi wszystko dla swojego dziecka. Spotkała się także z rodziną królewską i ówczesnym premierem Tonym Blairem.
Kiedy jej kłamstwa wyszły na jaw, a chłopiec tak naprawdę okazał się zdrowy, kobieta została skazana na trzy i pół roku więzienia. Jednak oskarżyciele utrzymywali, że to zdecydowanie zbyt niski wyrok za znęcanie się nad bezbronnym dzieckiem.
W Polsce również zdarzają się takie przypadki. Szacuje się, że ofiarami pada troje na 100 tys. małych pacjentów. W 2009 roku głośno było o przypadku półtorarocznej Zosi, która trafiła do Centrum Zdrowia Dziecka.
Dziewczynka była skrajnie niedożywiona i mimo leczenia jej stan się nie poprawiał. Również liczne badania niczego nie wykazywały.
"Gdy Zosi robiło się bolesne i nieprzyjemne badania, matka była dziwnie podekscytowana. To było przerażające. A gdy nie robiliśmy żadnych badań, stan dziewczynki nagle się pogarszał" – powiedziała w wywiadzie dla dziennika.pl jedna z pielęgniarek.
Kierownik kliniki pediatrii zauważył niepokojące zachowanie matki. Kiedy poinformował ją, że dziewczynka zostanie wypisana w poniedziałek ze szpitala, podejrzewał, że jej stan w weekend się pogorszy. Kiedy faktycznie tak się stało, przebadał dziewczynkę i okazało się, że matka podała jej leki psychotropowe. Dopiero po czasie wyszło, że to była druga córka tej kobiety. Pierwsze dziecko zmarło w niewyjaśnionych okolicznościach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl