Trwa ładowanie...

Operacja serca w pierwszych dniach życia to jedyna szansa na uratowanie maleńkiego serduszka Wojtusia. Czas gra tu kluczową rolę

 Katarzyna Grzęda-Łozicka
13.12.2019 22:15
Wojtuś cierpi na rzadką wadę serca. Jedyną szansą jest operacja w Niemczech.
Wojtuś cierpi na rzadką wadę serca. Jedyną szansą jest operacja w Niemczech. (arch. prywatne)

Wojtuś cierpi na rzadką wadę serca. Jest bezpieczny, dopóki jest w brzuchu. Zaraz po porodzie będzie musiał stoczyć walkę o życie. Leczenia chłopca podjął się wybitny kardiochirurg prof. Edward Malec, który pracuje w niemieckiej klinice. Na operację potrzeba jednak ogromnej kwoty, która przekracza możliwości jego rodziców. Trwa zbiórka na serduszko Wojtusia - KLIKNIJ TUTAJ.

1. Wojtuś cierpi na złożoną wadę serca

Wojtuś powinien przyjść na świat 27 lutego. Mimo zdiagnozowanej wady serca może żyć jak każde inne dziecko, o ile tylko zabieg uda się przeprowadzić w pierwszych dniach życia.

- Dopóki jest w brzuchu - jest bezpieczny. Kiedy się urodzi, z każdym oddechem będzie coraz słabszy. Wtedy jego życie będzie zagrożone. Aby tak się nie stało, musi zostać podłączony do leku ratującego życie, który pozwoli mu przetrwać do czasu zabiegu. Dlatego poród musi odbyć się w klinice, którą wybraliśmy do operacji serduszka - mówi Dominika Gostkowska, mama chłopca.

6 dziwnych znaków, które świadczą o problemach z sercem
6 dziwnych znaków, które świadczą o problemach z sercem [7 zdjęć]

Około miliona osób w Polsce choruje na niewydolność serca. 60 tysięcy co roku umiera. Dolegliwości sercowe

zobacz galerię
Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 2"

Zostało coraz mniej czasu, żeby zdobyć pieniądze na kosztowną operację w klinice w Münster. Koszt – 350 tys. złotych. Rodzice już nie proszą, ale błagają o pomoc.

- Obiecałam sobie, że musimy zrobić wszystko, żeby go uratować - podkreśla łamiącym się głosem mama.

TUTAJ znajdziecie link do zbiórki.

2. Po raz pierwszy usłyszeliśmy bicie jego serduszka

Wróćmy do początku. Najpierw było pierwsze USG i wielka radość. - Dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli drugie dziecko - mówi pani Dominika.

- Każdy kto ma dzieci dobrze wie, jakie jest to przeżycie dla rodziców, kiedy po raz pierwszy słyszą bicie maleńkiego serduszka. Jeszcze bardziej ucieszył się Szymuś – nasz pierwszy synek. Po USG wszystkim opowiadał, że będzie miał braciszka Wojtusia – opowiada mama chłopców.

Szymon już nie może się doczekać, kiedy pozna braciszka.
Szymon już nie może się doczekać, kiedy pozna braciszka. (arch. prywatne)

Ich radość nie trwała długo. Lekarz powiedział rodzicom, że parametry serduszka dziecka nie są prawidłowe, ale jeszcze mogą się unormować. Wtedy wierzyli, że wszystko się ułoży. Kolejne badania i echo serca nie pozostawiały już złudzeń. W 21. tygodniu ciąży usłyszeli diagnozę - złożona wada serca: zarośnięcie zastawki aorty (atrezja), odpływowy ubytek międzykomorowy, prawa tętnica podobojczykowa błądząca.

Badanie USG Wojtusia.
Badanie USG Wojtusia. (arch. prywatne)

- Pamiętam, jak zadawaliśmy sobie wtedy pytanie: dlaczego my? Co to właściwie znaczy? I najważniejsze: czy Wojtuś będzie żył? - opowiada załamana mama.

3. Inni rodzice ostrzegali

Najpierw było zwątpienie, potem postanowili działać. "Przecież polska kardiochirurgia jest na świetnym poziomie, musi być jakieś rozwiązanie" – myśleli. Kolejni lekarze, kolejne konsultacje i propozycje leczenia. I jeden wniosek, którzy wszyscy im powtarzali: to bardzo rzadka wada...

Rodzice szukali możliwości leczenia chłopca na własną rękę.
Rodzice szukali możliwości leczenia chłopca na własną rękę.

- Nie wiem już, ilu odwiedziliśmy specjalistów, ale nikt nie dawał nam konkretnego planu na operację. Słyszeliśmy tylko, że prawdopodobnie początkowe leczenie będzie jak w sercu jednokomorowym, a to oznacza kilka operacji, które mogą zakończyć się przeszczepem organu – opowiada Dominika Gostkowska.

Nie chcieli się pogodzić z diagnozą, bo przecież Wojtuś miał wykształcone dwie komory serca. W końcu udało im się odnaleźć innych rodziców, których dzieci miały taką samą wadę.

- To, co od nich usłyszeliśmy, było przerażające. Ostrzegali nas, żebyśmy szukali dalej. Ich dzieci były leczone, jak w przypadku serca jednokomorowego, nie podejmowano nawet próby ratowania dwóch komór pomimo, że dzieci przyszły na świat z obiema. Dotarliśmy do rodziców chłopca, który miał dokładnie taką samą diagnozę, jak nasz synek i w wyniku błędnie przeprowadzonych operacji w Polsce został zakwalifikowany do przeszczepu serca. Jego rodzice ostrzegali nas, żebyśmy nie powtórzyli ich historii - opowiada zdruzgotana mama.

4. Profesor z niemieckiej kliniki podjął się leczenia

Po wielu poszukiwaniach w końcu trafili do prof. Edwarda Malca z niemieckiej kliniki w Münster – wybitnego kardiochirurga, który operował już podobne przypadki. Lekarz uspokoił rodziców i podjął się leczenia chłopca.

- Usłyszeliśmy, że to będzie jedna lub maksymalnie dwie operacje i uda się zachować obie komory serca. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, potem około 8. roku życia chłopiec będzie wymagać jedynie wymiany zastawki płucnej, a poza tym będzie mógł funkcjonować normalnie. To niewiarygodne - opowiada z nadzieją ciężarna mama.

Od razu po urodzeniu chłopiec musi dostać specjalny lek podtrzymujący życie.
Od razu po urodzeniu chłopiec musi dostać specjalny lek podtrzymujący życie. (arch. prywatne)

Operacja będzie kosztować 350 tys. złotych. Musi być przeprowadzona w pierwszych dniach życia, wtedy są największe szanse na całkowite wyleczenie chłopca.

- Zostało nam niewiele czasu. Poród mam planowany na 27 lutego. Natomiast w niemieckim Münster musimy być minimum 3 tygodnie przed nim. Zrobimy wszystko, żeby uratować naszego synka i jego małe serduszko - mówi pani Dominika.

Tuż po porodzie zacznie się walka o życie chłopczyka.
Tuż po porodzie zacznie się walka o życie chłopczyka. (arch. prywatne)

Tu znajdziecie link do prowadzonej zbiórki, która pomoże uratować malutkie serduszko Wojtusia.

- Bardzo się cieszymy, że mamy starszego synka, on nas napędza do działania, odpędza złe myśli. Nie może się już doczekać braciszka. Dla niego staramy się na co dzień funkcjonować normalnie. Chociaż wiadomo, że trudno się nie przejmować i nie denerwować tym wszystkim, ale najważniejsze, że jest nadzieja - podkreśla mama.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze