Obiecała, że się nie podda. Teraz wraz z drugą matką uświadamia innym, jak ważna jest donacja organów
O małej Anielce pisaliśmy kilka tygodni temu. 1,5 roczna dziewczynka czekała wtedy na przeszczep serca. Niestety, nie doczekała się. Zmarła 26 października 2017 roku. Już wtedy jej matka, Jadwiga Hermanowicz obiecała nam, że się nie podda i będzie walczyć o to, by w polskiej transplantologii dziecięcej coś się zmieniło.
1. Nie poddam się
"Aby życie mojej ukochanej Anieli przyniosło coś dobrego dla innych, staramy się kontynuować walkę w inny sposób..." - sms-a o takiej treści otrzymałam wczoraj od Jadwigi Hermanowicz, mamy niedawno zmarłej Anielki.
Przypomnijmy: u dziewczynki w styczniu br. zdiagnozowano niewydolność serca. Próbowano ustawić leczenie, które nie przyniosło zamierzonych efektów. Anielka przeszła więc kwalifikację do przeszczepu. Cierpliwie czekała w szpitalu.
Niestety, nie znaleziono dawcy. Nowe serce dla dziewczynki musiałoby pochodzić od innego dziecka. W Polsce jednak dziecięcych narządów do transplantacji jest zdecydowanie za mało.
Rodzice w traumie nie chcą słyszeć o możliwości oddania organów swojego ukochanego dziecka. Z drugiej strony zawodzi personel medyczny, który o to nie pyta.
2. Anielka pomaga innym
Jeszcze nie tak dawno, podczas realizacji pierwszego materiału o Anielce, Jadwiga Hermanowicz mówiła, że będzie starała się o przymusowe rozmowy lekarzy z rodzicami w żałobie.
- I o odpowiednią kadrę psychologiczną. O szkolenia dla lekarzy i o świadomość społeczną, abyśmy nie spotykali na korytarzach dzieci, które powinny spędzać czas w szkole i na boisku. Nie wiem, co się stanie z moją córką, ale tej akcji nigdy nie zakończę – dodała.
I dotrzymała słowa. Serce i inne próbki z ciała Anielki przekazano do badań genetycznych. Dziewczynka nie mogła być dawcą, ponieważ miała sepsę.
6 listopada 2017 br. odbył się pogrzeb małej bohaterki. Podczas uroczystości wiele kobiet miało na sobie kolorowe rajstopy. Anielka je uwielbiała.
Wczoraj, na oficjalnym profilu "Serce Dla Anielki" udostępniono post:
Obie panie zapewniają, że to dopiero początek ich działalności. Jak same o sobie mówią, są dwiema szalonymi mamami, które dla dobra dzieci postanowiły zmienić świat i uświadomić ludziom, jak ważna jest donacja organów.
- W porozumieniu z fundacją "Się Pomaga" zrealizujemy to, na co nam starczy środków, np. łóżka dla opiekunów chorych dzieci. Teraz rodzice śpią na trzeszczących polowych łóżkach, które budzą małych pacjentów. Kolejnym krokiem są dwie kampanie ogólnopolskie: o budowaniu świadomości transplantacyjnej i o tym, że tak naprawdę każdy może znaleźć się w tak tragicznej sytuacji - mówi Jadwiga Hermanowicz.
Kobieta dodaje, że zrobi wszystko, by jak najmniej dzieci umierało.
- W szpitalach nie powinno być maluchów, które urodziły się zdrowe. Oczywiście, nasze działania nie są łatwe. Ale bez nas nikt tego nie zrobi. System sobie nie radzi, więc rodzice muszą zacząć działać. Dostajemy sygnały z wielu stron. Bez nich byłoby nam bardzo ciężko - komentuje.
Problem jest poważny. Wczoraj w Zabrzu zmarła kolejna mała pacjentka. Przyczyną była śmierć mózgowa. Nie doczekała przeszczepu.