O niewyobrażalnej mocy śmiechu i pomaganiu innym. Rozmowa z Grażyną Wolszczak
To aktorka o wielkim sercu. Na szpitalnych oddziałach czyta chorym dzieciom bajki, często je rozśmiesza. Jej zdaniem, śmiech ma niewyobrażalną moc. Mowa o Grażynie Wolszczak, która od lat wspiera wiele akcji charytatywnych. Jedną z nich jest "Festiwal Uśmiechu" - rodzinny festyn organizowany cyklicznie na warszawskim Nowym Świecie przez Fundację "Dr Clowna". Tegoroczna edycja odbędzie się już 10 czerwca. W rozmowie z WP parenting gwiazda opowiada, skąd u niej chęć pomagania innym i co ją najbardziej wzrusza podczas tego typu akcji.
Wirtualna Polska, Magdalena Bury: Po raz kolejny angażuje się pani w "Festiwal Uśmiechu" (dawniej "Dzień Czerwonego Noska"). Od czego wszystko się zaczęło?
Grażyna Wolszczak: Tak jak to zwykle bywa, zostałam zaproszona do tej akcji. Zadzwonił do mnie dr Guzik, czyli Kasia Butowt i zaprosiła mnie. Nie pamiętam już, która akcja była pierwsza... chyba gotowanie z dziećmi. Wówczas po raz pierwszy dowiedziałam się o Fundacji "Dr Clown" i o całej idei, która jej towarzyszy. Pomaga ona chorym dzieciom, osobom niepełnosprawnym i seniorom, którzy przebywają w szpitalach.
Wtedy też pierwszy raz miałam czerwony nos clowna. Tak jak wolontariusze fundacji, którzy w kolorowych strojach, z wymalowanymi buziami i koniecznie z czerwonym noskiem, sprawiają radość pacjentom. Takie osoby specjalnie uczą się różnych zabawnych gagów i magicznych sztuczek, którymi później rozbawiają pacjentów. W ten sposób zlikwidowany zostaje stres i napięcie spowodowane chorobą i innymi trudnościami.
Uśmiech leczy?
Uśmiech, a jeszcze lepiej - głośny, serdeczny śmiech ma zbawienny wpływ na kondycję człowieka. Śmiech wzmacnia odporność i dotlenia. Zwiększa poziom endorfin, czyli hormonów szczęścia w organizmie. Stymuluje układ odpornościowy, mobilizuje organizm do walki z chorobą, do rekonwalescencji. Dzięki śmiechowi chory szybciej wraca do zdrowia.
Wymienia pani zalety śmiechu. A czy prywatnie często się pani śmieje?
Wyłącznie! Do siebie, do świata i do niesprzyjających okoliczności. Śmiech jest potrzebny, by jakoś funkcjonować, zwłaszcza jeśli coś idzie nie tak.
Zobacz również:
Zamiast tabletów, mają proce i lalki z gałganków. Wychowują się prawie jak w średniowieczu
"Festiwal Uśmiechu" nie jest pierwszą akcją charytatywną, w której bierze pani udział...
Angażuję się w wiele różnych społecznych i prozdrowotnych akcji, gdy widzę w nich sens i mam możliwości czasowe. Pomaganie dzieciom jest zawsze "wdzięcznym" tematem, ponieważ natychmiast poruszają serca. Ich cierpienie jest bardzo niesprawiedliwe.
W ramach akcji odwiedza pani pacjentów na szpitalnych oddziałach. Jak wygląda codzienne życie chorych dzieci?
Na szpitalnych oddziałach bywałam już wielokrotnie. Z małymi pacjentami rozmawiamy, czytamy im bajki. Już sama obecność nowej osoby, pani z telewizji, uatrakcyjnia ich pobyt w szpitalu.
Największym, poza chorobą, problemem tych oddziałów jest... nuda! Dziecko nie potrafi otoczyć się kolorowymi pismami i jakoś ten czas sobie zorganizować. Nie wytłumaczy sobie jak dorosły, że to trzeba po prostu przeżyć.
Każdy z nas powinien zdawać sobie sprawę, że poza rutynowymi badaniami, na oddziałach dziecięcych nic się nie dzieje. Oprócz samej geloterapii, czyli terapii śmiechem, bezcenne jest rozbicie tej beznadziei szpitalnej.
Przeczytaj również:
Skąd wziął się pomysł na pomaganie innym?
Niektórzy mówią, że altruizm jest wyższą formą egoizmu. A ja lubię mieć takie poczucie, że robię coś dobrego dla innych. To jest naprawdę przyjemne.
Co podczas tych akcji najbardziej panią porusza?
Spotkania w szpitalach. To są naprawdę poruszające sytuacje, z których trudno przejść później do porządku dziennego.
Ale są też radosne chwile. Za kilka dni (10 czerwca – przyp. red.) na Nowym Świecie w Warszawie odbędzie się kolejny "Festiwal Uśmiechu". Czym różni się ten dzień od innych?
Jak co roku, Fundacja "Dr Clown" zaprasza na wielki festyn rodzinny organizowany z okazji Dnia Dziecka. Tego dnia jest kolorowo, a na wszystkich czeka wiele atrakcji. Wszyscy rozdajemy sobie uśmiechy i propagujemy ideę geloterapii.
Są też uśmiechnięte twarze ponad 200 wolontariuszy, którzy zachęcają do różnych aktywności. Podczas "Festiwalu Uśmiechu" można samemu zrobić watę cukrową, wziąć udział w loterii czy pomalować dziecięcą buzię.
W programie znajdziemy też naukę gry na instrumentach, labirynt z zagadkami, pisanie bajek i tworzenie pacynek oraz lalek czy budowanie rakiety i warsztaty z żonglerki. Powstanie również kącik krawiecki czy kącik z przebraniami z bajek. A to wszystko w muzycznym, kolorowym otoczeniu Nowego Świata.
Jak widać, organizatorzy zachęcają mnóstwem atrakcji. W tamtym roku festyn odwiedziło ok. 20 tys. osób!
Podczas tego wydarzenia wiele osób się przebiera. Czy pani też planuje przeobrazić się w jakąś bajkową postać?
Takim wyróżnikiem ambasadorów wydarzenia jest czerwony nosek. Nikt nie namawia nas tutaj do przebierania. Chodzi chyba to, by osoby, które widzi się codziennie w telewizji, były rozpoznawalne. W ten sposób też pokazujemy, że bierzemy udział w tej akcji. Działania fundacji wspierają np. Barbara Kurdej-Szatan, Włodzimierz Zientarski czy Karol Strasburger.
Czy pomoc innym i praca zawodowa są trudne do pogodzenia?
Absolutnie nie. Zawsze można wygospodarować trochę czasu na pomaganie. Wyjątkiem są te dni, w których nie ma mnie w mieście. Wtedy mówię: "Przepraszam, ale nie dam rady. Przyjadę następnym razem". Szczęśliwie, w przypadku Fundacji "Dr Clown" nigdy to się nie zdarzyło (śmiech).