Nie miała do kogo powiedzieć "kocham". Aż zdarzył się cud
Natalka chciałaby powiedzieć "kocham cię”, ale nie ma do kogo. Tak o niemal 3-letniej dziewczynce z Łodzi redakcja WP Parenting pisała w styczniu tego roku. Artykuł przeczytała pani Monika spod Warszawy. 22 maja mała Natalka pojechała do nowego domu.
1. Natalka nie pasuje
W "Pałacu" - hospicjum stacjonarnym dla dzieci fundacji Gajusz w Łodzi większości dzieci leży. Panuje tu cisza. Pikają maszyny, pielęgniarki rozmawiają półszeptem.
Gdy tam wchodzę, od razu pojawia się ona. Ciągnie za rękę. Chce pokazać swój pokój. Gada jak najęta, choć słów jej jeszcze brakuje. Za chwilę ucieka, mając nadzieje, że będę ją gonić. Z daleka żadnej choroby nie widać. Natalka do hospicyjnego krajobrazu jakby nie pasuje.
Z nieuleczalną chorobą układu kostnego walczy sama. Rodzina biologiczna podjęła się opieki, ale szybko okazało się, że Natalka nie może zostać w domu. Jej krewni sami są bardzo chorzy.
Niedługo po urodzeniu trafiła do ośrodka preadopcyjnego, ale szybko skierowano ją do hospicjum. Pod uwagę brano najgorsze scenariusze. Że będzie dzieckiem leżącym, zależnym od aparatury, że będą problemy z oddychaniem. Miała być w hospicjum krótko i dożywotnio.
Po kilku miesiącach zespół specjalistów nie ukrywał zdziwienia. Nic z tego nie okazało się prawdą. Postęp choroby nie jest gwałtowny. Natalka nie powinna być w hospicjum, ale na placu zabaw z mamą. Pielęgniarki i opiekunki, choćby były ze złota, mamy nie zastąpią. A Natalka była coraz bardziej głodna miłości. Domagała się pocałunków na dobranoc, czytania po raz setny tej samej książeczki.
- Kto inny kładzie ją do snu, kto inny budzi. I tak bardzo ciągnie ją do dzieci, że zapisaliśmy ją nawet do żłobka, żeby wspomóc jej rozwój. Łaknie uwagi i miłości - tak bardzo, że aż serce nam pęka - mówiła wtedy w rozmowie z WP Parenting Aleksandra Marciniak z Fundacji Gajusz, która prowadzi hospicjum.
2. "W hospicjum pożegnanie oznacza śmierć"
Monice spod Warszawy od dłuższego czasu chodziło po głowie, że chciałaby usłyszeć w swoim domu tupot małych nóżek. Jest singielką, więc adopcja małego dziecka nie wchodziła w grę. Co innego rodzicielstwo zastępcze. Chciała zgłosić się na kurs dla rodzin zastępczych, ale najbliższe Centrum Pomocy Rodzinie wciągnęło ją tylko na listę oczekujących. Nabór w tamtym momencie nie był prowadzony.
W styczniu na monitorze komputera wyświetlił się artykuł o Natalce.
- Opowiadała nam, że to był impuls. Zobaczyła Natalkę i od razu pomyślała: ja się zgłaszam na bycie mamą. Po pięciu minutach mail do hospicjum był już wysłany - mówi Marciniak.
2 lutego Monika przyjechała do Łodzi. Zaiskrzyło od razu. Tak jakby pasowały do siebie.
- Dwie blondyneczki, które nadają na tych samych falach - śmiały się pielęgniarki. Od tego czasu Monika przyjeżdżała do Łodzi, kiedy tylko mogła. Szybko rozpoczęła kurs na rodzinę zastępczą.
16 maja sąd zdecydował, że Natalka zamieszka z nią.
- Wyszykowała jej pokoik. Monika ma dużą rodzinę. Krewni nie mogą się doczekać, żeby poznać dziewczynkę. Żeby jej nie przytłoczyć, spotkania będą rozłożone w czasie, tak, żeby w domu nie pojawił się nagle tłum ludzi. Podobno kolejka jest naprawdę spora - mówi Marciniak.
Wcześniej Monika nie zastanawiała się, czy chciałaby się zająć dzieckiem chorym. Zakochała się w Natalce i pomyślała: "No cóż, moja córeczka po prostu będzie chora. Tak się przecież w życiu zdarza".
22 maja dziewczynka pojechała do nowego domu.
- Od rana chodziła i mówiła: "Monia, Monia". Ciocie z hospicjum, które wychowywały ją od początku, były w emocjach i ona to czuła. Ale patrzyła jednak bardziej w stronę nowej mamy i nie odstępowała jej o krok - mówi Marciniak.
W hospicjum płakali. Trochę z tęsknoty, ale najbardziej ze szczęścia.
- Opiekunki i pielęgniarki po kryjomu ocierały łzy. Mówią, że będą tęsknić. Natalia w tym momencie była jedyną pacjentką hospicjum, która mówiła. Żadne z obecnie będących u nas dzieci nie ma szans, by mówić ze względu na stan zdrowia. Opiekunka Ania powiedziała mi: "W hospicjum pożegnanie oznacza śmierć. A to? To jest prawdziwy cud".
Blanka Rogowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl