Trwa ładowanie...

Lekarze mylili raka jajnika z infekcją moczu. Po 4 latach walki usłyszała, że te święta mogą być jej ostatnimi

Avatar placeholder
Katarzyna Domagała 23.12.2020 19:26
Rebecca podczas chemioterapii
Rebecca podczas chemioterapii (Archiwum prywatne )

Rebecca Betts przez kilka miesięcy zmagała się z ostrymi dolegliwościami brzucha, zanim lekarze postawili właściwą diagnozę. To nie była infekcja pęcherza, ale rak jajnika. Kobieta walczy z chorobą od ponad 4 lat. W listopadzie dowiedziała się, że nowotwór daje kolejne przerzuty, a te święta Bożego Narodzenia mogą być jej ostatnimi. Zwróciła się z ważnym apelem do wszystkich kobiet.

spis treści

1. Infekcja moczu lub problemy żołądkowo-jelitowe. Błędna diagnoza

"Nie miałam pojęcia, że wzdęty brzuch może być oznaką nowotworu. Teraz stoję w obliczu spędzenia świąt Bożego Narodzenia ostatni raz w moim życiu" – mówi dziś 51-letnia Rebecca Betts z Wielkiej Brytanii, która dowiedziała się o kolejnych przerzutach.

Wszystko zaczęło się w 2016 roku, kiedy kobiecie doskwierał silny ból pleców. Nasilał się z miesiąca na miesiąc. Do tego doszły dokuczliwe wzdęcia i uczucie nieustającej pełności.

Zobacz film: "Jeden z najczęściej ignorowanych objawów raka jajnika"

Po konsultacjach lekarze sugerowali, że może być to zatrucie pokarmowe lub infekcja moczu, dlatego rozpoczęto leczenie właśnie w tym kierunku, jednak stan Rebecci nieustannie się pogarszał.

"Wzdęcia były tak zaawansowane, że wyglądałam, jakbym miała urodzić niedługo bliźnięta. Ludzie pytali mnie, kiedy rodzę..." – wspomina Rebecca. W końcu kobieta zaczęła zmagać się z brakiem apetytu i permanentnym osłabieniem.

Któregoś dnia nie wytrzymała bólu, który dokuczał jej w podbrzuszu. Udała się na oddział ratunkowy. Dyżurujący lekarz stwierdził wodobrzusze, które mogło rozwinąć się na skutek nowotworu. W jej brzuchu znajdowało się aż 14 litrów płynu. Niestety, lekarz miał rację. Po wykonaniu koniecznych badań zdiagnozowano u Rebecci raka jajnika, ale nie sama diagnoza okazała się najgorsza, a fakt, że nowotwór dawał już przerzuty – zajął żołądek i płuca.

Lekarze przekazali kobiecie, że rak jest nieuleczalny, ale jest szansa na opanowanie choroby i stabilizację jej stanu zdrowia. Rebecca wspomina, że najcięższe było dla niej powiedzenie o diagnozie mężowi i dwójce dzieci (23-letniemu Josephowi i 21-letniej Hannie).

"Powiedziałam mężowi, że po tej diagnozie mam dwie opcje: albo użalać się nad sobą, albo wykorzystać jak najlepiej czas, który nam pozostał" – wspomina kobieta. Wybrała drugą opcję.

2. Remisja. Szczęśliwy czas

Kolejne 6 miesięcy spędziła na leczeniu w Nottingham General Hospital, gdzie lekarzom udało się ustabilizować jej stan zdrowia. Gdy opuściła klinikę, wyznała, że czuje się szczęśliwa. Badania wskazywały, że rozprzestrzeniania się nowotworu zostało zahamowane.

Rebecca weszła w okres remisji, lecz cały czas pozostawała pod kontrolą lekarzy. W 2018 roku udało się jej nawet odnowić przysięgę małżeńską z okazji 25. rocznicy ślubu.

Rebecca z mężem podczas uroczystości odnowienia przysięgi małżeńskiej
Rebecca z mężem podczas uroczystości odnowienia przysięgi małżeńskiej (Archiwum prywatne)

W tym samym roku obserwowała również, jak jej syn Joseph kończy studia. Wspomina, że 2 lata wcześniej bała się, że nie dożyje tego momentu.

Rebecca z synem i mężem podczas uroczystości zakończenia studiów Josepha
Rebecca z synem i mężem podczas uroczystości zakończenia studiów Josepha (Archiwum prywatne)

3. Nawrót. Alergia na chemioterapię

Okres remisji choroby trwał ok. roku. W grudniu 2019 podczas jednej z kontroli lekarze stwierdzili nawrót choroby. Konieczne było ponowne zastosowanie chemioterapii, jednak okazało się, że organizm Rebecci zaczął reagować na leczenie alergicznie. Miała nie tylko problemy z oddychaniem. Bardzo często wymiotowała.

"Lekarze powiedzieli, że to przez lek, więc nie było innego wyjścia, jak przerwać terapię" – wspomina kobieta.

Jakiś czas później okazało się, że córka Rebecci jest w ciąży. Pierwsze kilka miesięcy ciąży przypadło na okres początkowej fazy pandemii COVID-19, więc dla dobra ciąży i zdrowia Rebecci kobiety postanowiły, że będą utrzymywać kontakt tylko przez internet. Robiły wspólnie zakupy online i wspierały się przez komunikatory internetowe. Rebece bardzo brakowało spotkań ze społecznością Ovacome, która m.in. organizuje spotkania dla pacjentów onkologicznych.

Rebecca z córką po kolejnej chemioterapii
Rebecca z córką po kolejnej chemioterapii (Archiwum prywatne)

"Na początku lockdownu bardzo brakowało mi spotkań z innymi chorymi, przede wszystkim ich wsparcia, jednak Ovecome postanowiło zorganizować warsztaty online, które dały mi siłę w tym trudnym czasie" – wspomina. Nie ukrywa jednak, że pandemia pogorszyła jej samopoczucie psychiczne, gdyż nie mogła widywać się z najbliższymi.

Rebecca podczas kolejnej chemioterapii
Rebecca podczas kolejnej chemioterapii (Archiwum prywatne )

4. Przerzuty na kolejne narządy. Czy to będą ostatnie święta?

Ze względu na przerwane leczenie nowotwór postępował. Rebecca czuła się coraz słabsza. W listopadzie lekarze przekazali jej, że są kolejne przerzuty. Rak zajął cały żołądek, miednicę i śledzionę. Nie chcieli jej oszukiwać. Powiedzieli wprost, że te święta Bożego Narodzenia mogą być jej ostatnimi.

"To bardzo smutne, a nawet surrealistyczne, ale może tak być, że ostatni raz w życiu spędzam Boże Narodzenie. Kiedy o tym pomyślę, wybucham płaczem" - wyznała Rebecca.

Teraz rodzina spędza z Rebeccą jak najwięcej czasu, aby nacieszyć się być może ostatnimi wspólnie spędzonymi świętami. Rebecca wyznała, że dzieli się swoją historią, by przestrzec inne kobiety przed bagatelizowaniem takich objawów raka jajnika, jak wzdęty brzuch. Im wcześniej zdiagnozowany nowotwór, tym większe szanse na powodzenie w jego leczeniu.

Zobacz także: Anna Dereszowska: "Rak nie poczeka na koniec epidemii". Jej mama zmarła na raka jajnika

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze