Koronawirus w Polsce. 6-letnia Hania zachorowała w kwietniu. Do dziś walczy z powikłaniami
6-letnia Hania zachorowała na COVID-19 na początku kwietnia. Do dziś walczy ze skutkami choroby. Dziewczynka była w ciężkim stanie, udało się ją uratować dzięki przetoczeniu osocza. Później okazało się, że to nie koniec. U dziecka doszło do uszkodzenia szpiku i Hania musiała przejść przeszczep komórek macierzystych.
Artykuł jest częścią akcji Wirtualnej Polski #DbajNiePanikuj
1. Siedem miesięcy temu Hania zachorowała na COVID-19
- Najbardziej chciałabym być już zdrowa i pobawić się z dziećmi - przyznaje dziś 6-letnia Hania.
Uwielbia biegać, pływać i jeździć na rowerze. Doświadczenie choroby odcisnęło na niej swoje piętno. Dziewczynka jest dużo poważniejsza niż jej rówieśnicy. Dzielnie znosi ciągłe wizyty w szpitalu i badania, ale potwornie tęskni za tym, by znów bawić się i śmiać z innymi dziećmi. Sześciolatka może wychodzić na spacery, ale musi ograniczyć kontakty z innymi do minimum, bo jej organizm jest nadal bardzo osłabiony.
- Hania jest bardzo komunikatywna, jest jej bardzo ciężko, że nie może uczęszczać z dziećmi do zerówki. Umawiamy się czasami z paniami z przedszkola, kiedy dzieci idą na spacer do parku, to podchodzimy do nich i machamy, rozmawiamy z odległości. To jest dla niej najbardziej bolesne, że nie może spędzać czasu, jak inne dzieci i wrócić do normalności - opowiada jej mama, Julita Słotta.
Na razie pewne jest, że Hania do końca roku nie będzie mogła wrócić do przedszkola. Co tydzień muszą jeździć na kontrolę do szpitala we Wrocławiu.
- Na razie wyniki są na tyle stabilne, że możemy przyjmować leki w domu. Potrafię jej już nawet samodzielnie pobierać krew, także robię wszystko, co mogę, żeby Hania mogła chociaż trochę wrócić do normalnego życia. Zobaczymy, co będzie dalej. Są pewne powikłania po przeszczepie, jest problem z nadciśnieniem, z astmą polekową. Mam nadzieję, że wszystko jest na dobrej drodze i powoli będzie coraz lepiej - mówi z nadzieją mama 6-latki.
- Jej odporność jest praktycznie zerowa, także jest strach - dodaje mama.
2. 6-latka Hania jest jednym z najcięższych przypadków COVID-19 w Polsce
Pierwsze objawy zakażenia koronawirusem u Hani wyglądały jak zwykłe przeziębienie. Zaczęło sie bólem gardła i gorączką. Podczas teleporady lekarz przepisał jej antybiotyk, ale jej stan się nie poprawiał.
- W końcu udało nam się dostać na wizytę w przychodni, lekarz zmienił antybiotyk, ale nic nie przechodziło. Po paru dniach na ciele Hani pojawiły się wybroczyny. Wtedy lekarz kazał nam jechać na SOR, mówił, że to może być coś poważniejszego np. sepsa. Tam zrobili wymazy i okazało się, że obie jesteśmy zakażone koronawirusem - wspomina mama dziewczynki.
Mama trafiła z Hanią do szpitala zakaźnego w Poznaniu. Tam spędziły ponad 2 miesiące. U pani Julity przebieg choroby był stosunkowo łagodny, natomiast Hania z każdym dniem czuła się coraz gorzej.
- Lekarze uznali, że trzeba zastosować osocze ozdrowieńców, mówili, że to ostatnia szansa i rzeczywiście znalazła się pani, która podarowała osocze. Już po kilku dniach od podania, jej samopoczucie się zmieniło. Lekarze stwierdzili, że dzięki temu Hania wyzdrowiała i w końcu testy były negatywne.
Dziewczynka pokonała koronawirusa, ale okazało się, że to niejedyny problem. U Hani stwierdzono aplazję szpiku kostnego. Już podczas przyjęcia do szpitala parametry badań u dziewczynki były nieprawidłowe.
- Nie ma pewności, ale najprawdobniej chorobę uaktywnił koronawirus. Lekarze powiedzieli, że niektóre wirusy są w stanie uszkodzić szpik. U Hani niestety okazało się, że tkanka szpiku jest zniszczona do zera, nie było innej możliwości niż przeszczepienie komórek macierzystych. Na szczęście udało się znaleźć dawcę - przyznaje ze wzruszeniem mama.
3. Długa droga do wyzdrowienia
5 sierpnia dziewczynka przeszła przeszczep szpiku. Hania jest pod opieką lekarzy z Klinikii "Przylądek Nadziei" we Wrocławiu. Specjaliści nie ukrywają, że leczenie dziewczynki potrwa jeszcze minium rok.
Kiedy okazało się, że Hania potrzebuje przeszczepu, z pomocą fundacji mama zaczęła szukać dawcy i opowiedziała ich historię. Z bólem przyznaje, że oprócz wielu wyrazów wsparcia i deklaracji pomocy, spotkały ją też ataki.
- Osoby nie mające pojęcia o naszej sytuacji komentowały, że to pewnie białaczka, albo że chcemy ludzi zastraszyć koronawirusem, że chcemy na tym zarobić. Starałam się o tym nie myśleć, ale to było bardzo przykre.
Na szczęście więcej było pozytywnych rekacji. Ostatnio dzięki fundacji "Mam Marzenie" udało się spełnić życzenie Hani i 6-latka dostała upragniony rowerek.
- Jesteśmy bardzo wdzięczni za pomocą wszystkim, którzy nas wspierają. Hania uwielbia jeździć na rowerze. Niestety żadne zabawki zdrowia nie przywrócą. Teraz potrzeba nam tylko zdrowia.
- Wyniki są w miarę stabilne. Zobaczymy, jak dalej to się potoczy. Dobrze, że możemy być w domu. Jak się jest zdrowym to się nie docenia tego, co sie ma. A po takich ciężkich przeżyciach człowiek docenia to, że może zasnąć we własnych łóżku i i obudzić się we własnym domu - mówi ze łzami mama Hani.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl