Trwa ładowanie...

Koronawirus u dzieci i nastolatków. Ciężki przebieg może być wywołany przez kontakt z wirusem z różnych źródeł

 Katarzyna Grzęda-Łozicka
01.09.2020 09:21
Leczy dzieci z COVID-19
Leczy dzieci z COVID-19 (arch.prywatne)

Dr Lidia Stopyra od marca leczy dzieci i młodzież chorujące na COVID-19. Przyznaje, że u większości zakażenie przebiega stosunkowo łagodnie. Najcięższe powikłania obserwuje u młodych osób, u których wskutek zakażenia koronawirusem rozwinął się PIMS, czyli wieloukładowy zespół zapalny.

1. Przebieg COVID-19 u dzieci i nastolatków w Polsce

Na Oddział Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w szpitalu im. S. Żeromskiego w Krakowie trafiają najciężej chorzy pacjenci z COVID-19 z Małopolski. Dotychczasowe obserwacje lekarzy krakowskiej placówki potwierdzają wcześniejsze przypuszczenia: większość dzieci przechodzi zakażenie koronawirusem dość łagodnie.

Dr Lidia Stopyra, ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala im. S. Żeromskiego w Krakowie zwraca uwagę na to, że dzieci chorują inaczej niż dorośli, w ich przypadku rzadziej dochodzi też do powikłań.

- U dorosłych COVID-19 w ciężkich przypadkach przebiega przede wszystkim jako niewydolność oddechowa. Natomiast u dzieci, które hospitalizujemy, przebiega przede wszystkim jako wirusowe zapalenie płuc nawet z dużymi zmianami wymagającymi tlenoterapii, natomiast nie mieliśmy do tej pory przypadków ciężkiej niewydolności oddechowej, które doprowadzają do śmierci pacjentów - mówi dr Lidia Stopyra, pediatra, specjalistka chorób zakaźnych.

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 2"

- Dzieci, które trafiają na oddział, najczęściej mają właśnie zapalenie płuc. Dość często COVID-19 przebiega u nich też w postaci biegunki, która może prowadzić do odwodnienia, dlatego taki pacjent musi trafić do szpitala w celu dożylnego nawadniania. Trafiają do nas też niemowlęta, które przestają jeść w związku z zaburzeniami smaku i węchu. Te stany wymagają hospitalizacji, ale nie doprowadzają do zagrożenia zdrowia i życia. Ale najwięcej dzieci choruje pod postacią infekcji górnych dróg oddechowych i nie wymaga hospitalizacji - wyjaśnia lekarka.

Dr Lidia Stopyra
Dr Lidia Stopyra (arch. prywatne)

Do tej pory lekarze nie zaobserwowali też u dzieci długofalowych powikłań po przejściu koronawirusa, które są coraz częściej diagnozowane u dorosłych.

- To wymaga dłuższych obserwacji, ale do tej pory nie mieliśmy takich przypadków, że dzieci wracają do nas po 2-3 miesiącach z jakimiś ciężkimi powikłaniami - mówi Stopyra.

2. PIMS u dzieci z koronawirusem

PIMS-TS, czyli wieloukładowy zespół zapalny - takim skrótem określana jest nowa choroba, która może pojawiać się u dzieci w przebiegu COVID-19. Do tej pory przypadki dzieci, które na nią zachorowały, były zgłaszane przede wszystkim przez lekarzy w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.

Pisaliśmy wcześniej o 14-latku z Warszawy, u którego rozpoznano PIMS. Dr Stopyra potwierdza, że również u nich w szpitalu było leczonych kilkoro pacjentów z rozpoznanym zespołem PIMS. Choroba miała ciężki przebieg, ale dzieci udało się wyleczyć. Pacjenci mieli od 10 do 15 lat.

- PIMS, czy też Kawasaki w COVID-19 to są najcięższe powikłania u dzieci. To są jedyne sytuacje na świecie, gdzie w krajach z dobrą opieką medyczną opisywano przypadki zgonów wśród dzieci chorujących na COVID. U nas na szczęście nie było tak dramatycznego przebiegu. Faktem jest też, że w naszym kraju ogólnie zakażenia koronawirusem przebiegają łagodniej. Te wszystkie dzieci dalej obserwujemy - wyjaśnia lekarka.

3. Kontakt z większą ilością wirusa może spowodować cięższy przebieg

Lekarka przyznaje, że spotyka się z coraz większą liczbą przypadków zakażeń wśród nastolatków, w których trudno określić miejsce zakażenia. Młodzi ludzie najczęściej zarażają się podczas imprez, w sklepie oraz w komunikacji miejskiej. Dr Stopyra apeluje do nastolatków, by nosili maseczki i przypomina, że każdy z nich może zachorować. Co więcej, kontakt z dużą ilością wirusa może spowodować u nich dużo cięższy przebieg zakażenia.

- My się cały czas uczymy koronawirusa. Ale wiemy z innych chorób zakaźnych, że ma znaczenie ilość materiału, który nas zakaża, czyli wielkości ekspozycji. Im większa jest ilość wirusa, która się dostaje do organizmu, tym większe wyzwanie dla układu odpornościowego, żeby tego wirusa pokonać. Jeżeli do organizmu dostaje się minimalna ilość wirusa i mamy wydolny układ odpornościowy, to chorujemy bezobjawowo albo skąpoobjawowo, natomiast jeżeli do naszego organizmu trafi duża ilość wirusa, to w tym momencie nasze mechanizmy odpornościowe muszą się nieźle nagimnastykować, żeby sobie z tym poradzić - wyjaśnia obrazowo pediatra.

Dlatego w przypadku nastolatków największe zagrożenie stanowią właśnie spotkania towarzyskie, na których są w bliskim kontakcie z dużą liczbą osób.

- Przy takiej ekspozycji na dużą ilość wirusa, może dochodzić do cięższego przebiegu choroby - ostrzega lekarka.

4. Czy małe dzieci zarażają i czy rodzice mogą być w szpitalu przy dzieciach?

W rozmowie z WP Parenting dr Stopyra odniosła się też do kwestii przenoszenia wirusa przez dzieci. Doniesienia naukowców w tej kwestii nie są jednoznaczne. Jedne z badań mówiły o tym, że małe dzieci nie zarażają. Jednak zdaniem lekarki nie jest to takie jednoznaczne.

- Na pewno widzimy w praktyce, że nie jest możliwe, żeby małe dzieci nie zarażały, najlepszym przykładem są żłobki, gdzie były takie przypadki. Być może rzeczywiście zarażają mniej, niż starsze dzieci, ale nie jest tak, że zupełnie nie zarażają - wyjaśnia pediatra.

Lekarka uspokaja też rodziców, którzy obawiają się, czy w przypadku zachorowania dziecka będą mogli mu towarzyszyć w szpitalu.

- U mnie na oddziale od samego początku zawsze rodzic mógł być z dzieckiem. Teraz mamy trochę inną sytuację, jeśli chodzi o dzieci starsze, które wracają zakażone z obozów, a w domu wszyscy są zdrowi, ale takie dzieci są w stanie same zostać w szpitalu. Bardzo często zdarza się, że rodzic nie znając swojego statusu, albo wiedząc, że jest ujemny, chce zostać z dzieckiem dodatnim i to jest jego decyzja. Nie ma takiej możliwości, żebyśmy odmówili w jakiejkolwiek sytuacji rodzicom bycia z dzieckiem w szpitalu. Ze względów epidemiologicznych ograniczyliśmy jedynie wymiany opiekunów - tłumaczy dr Stopyra.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze