Historia choinki
Podłaźniczka - to ona opóźniła wejście choinki pod strzechy wsi polskiej. Kto wie, może nasza rodzima choinka więcej wspólnego ma z nią niż z niemieckim wynalazkiem? Tradycyjnie były to gałązki jodły rozwidlone w kształt krzyżyków, wieszane u powały. Mógł to być również wierzchołek sosny lub świerku. Na Podhalu nazywało się je właśnie podłaźniczką, bożym lub rajskim drzewkiem. W Sandomierskim i Lubelskim zwano ją wiechą, na Rzeszowszczyźnie jutką, na Warmii i Mazurach sadem.
1. Domowa choinka
Zwyczaj przynoszenia do domów zielonych gałęzi jest bardzo stary i wiąże się ściśle ze świętem Godów, które w kalendarzu zostało zastąpione Bożym Narodzeniem. Wiecznie zielone rośliny miały zapewniać wszelką pomyślność domowi. W Wigilię, o świcie mężczyźni szli do lasu po iglaki. Już sama ta wyprawa była rytuałem. Las symbolizował ówczesny świat i wykradzenie z niego drzewka lub gałęzi gwarantowało „złodziejowi" szczęście. W gospodarstwie musiało zawisnąć kilka jutek. Powiesić je musiał gospodarz, nikt inny. Jedna nad drzwiami sieni na zewnątrz, druga wewnątrz, jedna u pułapu w oborze, ostatnia powinna znaleźć się u pułapu w izbie, oczywiście odpowiednio przystrojona. Górale na Podhalu do wieszania podłaźniczki przywiązywali szczególną uwagę. Na tą okazję gazda przywdziewał tzw. cuchę (kurtkę wełnianą przewiązaną słomianym powrósłem) i odmawiał modlitwy: Anioł Pański, Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo.
2. Czym dekorowano jutki?
Wszystkim, co łatwo w gospodarstwie można było znaleźć. Jabłkami, orzechami, słomą. Jedyną i niepowtarzalną, wyłącznie polską ozdobą, były światy - wykonywane ręcznie z kolorowych opłatków krążki, gwiazdki, księżyce i inne misterne cudeńka. Stały się one formą sztuki ludowej. Niejednokrotnie przechowywano je przez cały następny rok, by zapewnić rodzinie i domowi Boże błogosławieństwo, zdrowie i szczęście. Gałązki z podłaźniczek wykorzystywano natomiast do magiczno-leczniczych zabiegów, rozkruszone dawano zwierzętom, by zdrowe były lub zakopywano dla urodzaju w ziemi.
Ze względu na "magiczne moce" jutka wisiała w domach co najmniej do Święta Trzech Króli, a niekiedy i do Matki Boskiej Gromnicznej (2 luty). Tempo jej usychania uznawano za wróżbę na przyszły rok. Gdy igły szybko żółkły i opadały, to gospodarzy czekał nieurodzaj i inne nieszczęścia. Gdy gałązki długo zachowywały świeży wygląd, przyszły rok miał być radosny i szczęśliwy.
Chociaż nie ma już podłaźniczek, to choinka zachowała cały pakiet tradycyjnych ozdób i symboli z nią związanych. O tym napiszemy niebawem.