Trwa ładowanie...

Dlaczego dzieci symulują?

 Agnieszka Gotówka
Agnieszka Gotówka 12.01.2017 08:37
Dziecko może symulować, chcąc w ten sposób zwrócić na siebie uwagę rodzica
Dziecko może symulować, chcąc w ten sposób zwrócić na siebie uwagę rodzica (123RF)

Rodzie z niepokojem spoglądają na dziecko, które od kilku dni skarży się na ból głowy. Obawiają się, że dotknęły je poważne problemy zdrowotne. Ale wizyta u lekarza i badania niczego nie potwierdzają. Może więc nasza pociecha symuluje?

Katarzyna Nowak, mama dwunastoletniej Basi, zmagała się z tym problemem dwa lata temu. Dotychczas nigdy nie miała z córką żadnych kłopotów wychowawczych. Nauczyciele nigdy się nie skarżyli, rówieśnicy lubili swoją koleżankę.

- Pewnego wieczoru córka przyszła do mnie i powiedziała, że boli ją głowa. Pomyślałam, że to chwilowa niedyspozycja. Przytuliłam Basię i zaproponowałam jej, by szybciej poszła spać. Kolejnego dnia jednak sytuacja się powtórzyła.

Mama dziewczynki zaczęła się niepokoić. Poszła z córką do pediatry, który skierował małą pacjentkę do neurologa. Specjalista zlecił wykonanie tomografii komputerowej. Termin badania wyznaczono … za trzy miesiące, więc rodzice zdecydowali się wykonać je prywatnie.

Zobacz film: "Jak zadbać o prawidłowe relacje z dzieckiem?"

Badanie nie wykazało żadnych niepokojących zmian. Rodzina odetchnęła z ulgą.

Basia jednak ponownie zgłaszała swoje dolegliwości. Pojawiały się najczęściej w tych samych porach: wieczorem, tuż przed pójściem spać. Mama zdecydowała się na kolejne badania, zarejestrowała córkę do innego neurologa. Specjalista przyjrzał się wynikom, zbadał dziecko.

- W pewnym momencie spojrzał na Basię i poprosił ją, by zaczekała na mnie przed gabinetem. Byłam zbita z tropu i przerażona jednocześnie, bo pomyślałam, że chce mi przekazać złą diagnozę.

Ale lekarzowi wcale nie o to chodziło. Zasugerował, by Kasia udała się z córką do psychologa, bo jego zdaniem dziewczynka symuluje.

Kobieta w pierwszej chwili oniemiała. – Jak to? Moje dziecko kłamie? Udaje? Po co?

Za radą neurologa postanowiła bacznie obserwować dziecko. Podglądała ją w czasie zabawy, wypytywała nauczycieli o jej zachowanie. Po dwóch tygodniach była już prawie pewna, że specjalista miał rację.

- Basia nie miała objawów zmęczenia. Nie było widać, że jej ciało zmaga się z bólem. Śmiała się, biegała, bawiła, miała apetyt. I jak się później okazało, grała zawsze według jednego scenariusza. Przychodziła powiadomić o bólu głowy tylko mnie, zawsze wieczorem.

Dziecko może symulować, chcąc w ten sposób zwrócić na siebie uwagę rodzica
Dziecko może symulować, chcąc w ten sposób zwrócić na siebie uwagę rodzica

Ze swoimi podejrzeniami Kasia postanowiła podzielić się z psychologiem. Trafiła do dobrego specjalisty, choć przed wizytą miała wiele obaw. Okazało się jednak, że niepotrzebnie, bo nie czuła się oceniana, a jej problemy z córką potraktowane zostały poważnie.

- Psycholog stwierdziła, że wiele wskazuje na to, że córka symuluje. Ale problem dotyczył też mnie.

Kasia bowiem od zawsze bardzo troszczyła się o córkę, co zrozumiałe, jednak w jej przypadku relacji tej towarzyszył nadmierny lęk o dziecko. Dotyczył zwłaszcza kwestii zdrowia. I to z chorobliwym strachem o zdrowie i życie córki musiała zmierzyć się Kasia, równocześnie zajmując się problemem symulowania chorób przez Basię.

Przeczytaj koniecznie

Nie było to zadanie proste, ale po kilku miesiącach terapii kobieta była spokojniejsza. Basia natomiast coraz rzadziej zgłaszała dolegliwości bólowe. W jej przypadku chodziło o zwrócenie na siebie uwagi. Chciała, by mama spędzała z nią więcej czasu, zabierała ze szkoły, by razem chodziły po lekarzach. I choć brzmi to absurdalnie, to wcale nierzadko spotykany powód symulowania.

1. Mamo, spójrz na mnie!

Symulacja chorób i dolegliwości zawsze powinna wzbudzić czujność rodzica. Jeśli takie zachowania będą się powtarzać wielokrotnie, z czasem mogą prowadzić do nasilenia.

- Z pozoru symulacja wydaje się być mniej poważnym problemem niż somatyzacja i psychosomatyka – wskazuje Natalia Kajka, psycholog. I dodaje: – Nie wolno jej jednak bagatelizować, bo gdy to zaniedbamy, wówczas może przerodzić się w poważne problemy natury emocjonalnej. Jeśli rodzić nie zainterweniuje i będzie ulegać dziecku, symulacja stanie się w jego rękach narzędziem manipulacji.

Dzieci bowiem symulują po to, by osiągnąć jakiś cel. Najczęściej w ten sposób sygnalizują problemy w szkole lub z rówieśnikami. Mówią, że boli je głowa lub brzuch, rodzic pozwala zostać w domu, i oto właśnie w tym chodzi. Dom to bowiem miejsce bezpieczne, dające poczucie komfortu. To tu chce zostać dziecko, gdy nie potrafi poradzić sobie ze stresującymi sytuacjami.

Dzieci, które symulują, są często samotne i opuszczone. – Udają chorobę, by zatrzymać rodzica przy sobie. Dorośli dużo pracują, nie mają czasu dla dziecka, nie interesują się nim, gdy jest zdrowe. Kilkulatek może dodatkowo odczuwać irracjonalny lęk. Boi się, że sobie z czyś nie poradzi. Dotyczy to zwłaszcza tych dzieci, które mają wygórowane ambicje. Chce zatem otrzymać wparcie ze strony rodzica, a by je otrzymać, symuluje – wyjaśnia Natalia Kajka.

2. Samookaleczanie widoczną symulacją

Symulacja w przypadku dzieci może też przybierać inne formy, nieco bardziej widoczne. Psychodermatolodzy operują w tym zakresie pojęciem dermatozy arteficjalnej (dermatitis artefacta).

- Mamy tutaj do czynienia ze zmianami skórnymi, które powstały w efekcie działania samego pacjenta. Chory nie przyznaje się do takiego destrukcyjnego działania na swoje ciało, ale też – co należy podkreślić – nie zawsze robi to świadomie – mówi prof. dr hab. n. med. Anna Zalewska-Janowska, specjalista dermatolog, alergolog oraz immunolog kliniczny, kierownik Ośrodka Psychodermatologii Centralnego Szpitala Klinicznego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Dziecko może więc drapać się tak mocno, że doprowadzi do powstania krwawych ran. Może również okaleczać się w inny sposób: ranić skórę drapakiem, a skrajnych przypadkach miejscowo działać na nią środkiem chemicznym.

W tym przypadku chodzi bowiem o współczucie i wzbudzenia zainteresowania osób z najbliższego otoczenia, zwłaszcza rodziców. W ten sposób młody człowiek chce uzyskać miłość i zrozumienie. I tak najczęściej się dzieje, bo gdy opiekun zauważy zmiany na skórze dziecka, idzie z nim do lekarza. Cel zatem został osiągnięty.

By jednak podtrzymać owe zainteresowanie dorosłego, konieczne jest utrzymanie niepokojących objawów. Terapia nie odnosi wówczas żadnych rezultatów, konieczne jest więc dalsze poszukiwanie przyczyn choroby. I do czasu, gdy młody człowiek nie trafi do specjalisty, który będzie w stanie rozpoznać samouszkodzenia, a przy tym w delikatny sposób poinformuje rodzica o swoich spostrzeżeniach, problem będzie narastał.

3. Co robić, gdy nasze dziecko symuluje?

Gdy zorientujemy się, że objawy choroby zgłaszane przez dziecko są udawane, konieczne jest podjęcie odpowiednich działań. Dobrze jest skonsultować się z pedagogiem szkolnym lub z psychologiem. Warto również porozmawiać z wychowawcą dziecka.

- Wprowadźmy też zasadę: jesteś chory, odpoczywasz, a zatem czeka cię dzień bez komputera, bez telewizji. Wszystko po to, być szybko nabrać sił i wrócić do szkoły. Należy przygotować środowisko maksymalnej nudy tak, aby dziecku nie opłacało się zostać następnym razem w domu – radzi Natalia Kajka.

Z kolei gdy nasza pociecha pójdzie do szkoły, mimo że zgłasza nam dolegliwości bólowe, warto je z tego powodu wynagrodzić. W ten sposób wzmocni się zachowania pożądane. – Tę strategię warto zastosować, gdy dziecko regularnie będzie popadać w mechanizmy symulacji. W przypadku jednorazowego zachowania zalecana jest szczera rozmowa z dzieckiem. Przeprowadźmy ją w spokoju, w bezpiecznym miejscu, bez nadmiernego demaskowania dziecka – podpowiada psycholog.

Symulowanie chorób bywa przez rodziców bagatelizowane. W każdym jednak przypadku wymaga głębszego zainteresowania ze strony dorosłych. Jest to bowiem niemy krzyk rozpaczy, wołanie o pomoc naszej pociechy.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze