Zmarła dzień po skończeniu piątych urodzin. Wstrząśnięci rodzice domagają się wyjaśnień
U dziewczynki pojawiły się łagodne objawy grypopodobne, jednak gdy 5-latka stała się słaba i blada, rodzice postanowili udać się do szpitala. Badania ujawniły, że u dziewczynki grypa doprowadziła do groźnych dla życia powikłań – zapalenia mięśnia sercowego. Rozalii nie udało się uratować.
1. W dniu urodzin nie miała siły, by otworzyć prezenty
Matka Rozalii, Katrina Spadafora jest wstrząśnięta i oburzona tym, jak została potraktowana w szpitalu. Wraz z rodziną domaga się wyjaśnień oraz sprawiedliwości. Sprawa śmierci dziewczynki jest badana przez biegłych, a Katrina Spadafora ujawnia, co się działo w ciągu dwóch dni, kiedy podjęła decyzję o wizycie na SOR-ze z chorą córką.
Dziewczynka miała objawy infekcji. Test wykluczył COVID-19, a dziecku podano antybiotyki. Jednak stan Rozalii nie uległ poprawie. W dniu urodzin 5-latka miała chorobliwie bladą skórę oraz obrzęk na twarzy i była zbyt ospała, by nawet otwierać prezenty.
Rodzice udali się do szpitala. Przez wiele godzin czekali na pobranie krwi do badań, ale zamiast wyników otrzymali informację, że próbka jest zbyt mała, by wyniki były miarodajne.
Dwie godziny później zabrano dziewczynę na oddział, gdzie otrzymała kroplówkę. Niedługo później pojawiły się wyniki: grypa typu A. Choroba spowodowała u dziecka obrzęk wątroby, a także powikłanie w postaci zapalenia mięśnia sercowego.
Lekarze zadecydowali, by umieścić Rozalię na oddziale pediatrycznym, lecz od razu też poinformowali rodziców, że konieczne będzie przeniesienie dziewczynki do innej placówki, gdzie zajmie się nią kardiolog dziecięcy.
- Zapytałem, czy to zagraża życiu – i powiedziano mi "nie" – wspomina Spadafora w rozmowie z autralijskim "ABC".
Rodzice i lekarze czekali na helikopter, który przetransportuje dziecko do specjalistycznego szpitala. Minęło jednak wiele godzin, a stan dziewczynki zaczął się pogarszać.
2. Rodzina oskarża lekarzy
W pewnym momencie matka zauważyła, że Rozalia ma drgawki. Konieczne było podjęcie resuscytacji krążeniowo-oddechowej (RKO). Godzinę później z sali, w której leżała dziewczynka, wyszedł lekarz i powiedział rodzicom, że dziecka nie udało się uratować. U 5-latki doszło do zatrzymania akcji serca spowodowanego zapaleniem mięśnia sercowego.
Rodzice zawiadomili o sprawie policję, o śmierci dziecka poinformowana została także Rachel Stephen-Smith , minister zdrowia ACT (Australian Capital Territory).
- Śmierć każdego dziecka jest tragedią, a nasze myśli są z rodziną w tym naprawdę trudnym czasie – powiedziała Stephen-Smith dla "Canberra Times".
Śledztwo ma ujawnić, czy nie doszło do zaniedbań, bo właśnie tak sądzi zdruzgotana rodzina dziewczynki.
- Straciliśmy naszą córkę w szpitalu Canberry. Nikt jej nie pomagał, dopóki nie było za późno. Nikt nam nie powiedział, co się dzieje, zanim było za późno – tłumaczą w oficjalnym oświadczeniu.
- Nikt nam nie wyjaśnił, jak umarła. Moja rodzina nie ma odpowiedzi i jesteśmy załamani. Był to całkowicie możliwy do uniknięcia incydent, którego konsekwencje będziemy ponosić do końca życia – dodali.
Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl