Za 35 lat będziemy mieć w Polsce o jedną czwartą mniej noworodków
Jeżeli ktoś zastanawia się, dlaczego kolejne rządy tak bardzo zachęcają do zakładania dużych rodzin, wyjaśniają to najnowsze wyliczenia Głównego Urzędu Statystycznego. Według nich już za 35 lat nie tylko urodzi się o jedną czwartą Polaków mniej niż w 2014 roku, ale też nie bardzo będzie komu rodzić.
O tym, że prognozy demograficzne dla naszego kraju są fatalne, mówi się jawnie już od wielu lat. Teraz okazuje się, że być może są one nawet znacznie gorsze, niż przewidywano jeszcze dekadę temu. Do tej pory nie uwzględniano bowiem bardzo ważnego czynnika.
1. Na dzieci decydują się coraz starsze kobiety
Jeszcze w roku 1989 średni wiek urodzenia pierwszego dziecka wynosił 23,3 lata. Dane z roku 2014 wskazywały już wiek 27,4 lat. Ta średnia, niestety, ciągle rośnie. Jeżeli dodamy do tego fakt, że ze względu na spadającą ogólną liczebność populacji, także pań będzie po prostu coraz mniej, mamy gotową katastrofę demograficzną.
GUS wskazuje, że niekorzystne trendy ciągle się pogłębiają. W połowie lat 80. mogliśmy się pochwalić ponad 700 tysiącami noworodków rocznie. W roku 2014 było ich już jedynie 319 tysięcy. To zbyt mało, żeby zapewnić choćby zastępowalność pokoleń: współczynnik dzietności wynosił 1,29 dziecka na każdą kobietę w wieku rozrodczym. Nasze społeczeństwo nieuchronnie więc będzie się starzeć, zmniejszy się więc także liczba par mogących zakładać rodziny.
2. Biologia też jest nieubłagana
Chociaż naukowcy cały czas spierają się co do tego, w jakim wieku optymalnie jest zostać mamą, w jednej kwestii są zgodni: po 35. roku życia płodność w sposób naturalny zaczyna spadać.
Nawet sami położnicy mówią wprost, że im później kobiety decydują się na powiększenie rodziny, tym większe miewają problemy z zajściem w ciążę i jej utrzymaniem. Jest to bardzo istotne w kontekście kolejnej prognozy GUS. Według niej w 2050 roku na dzieci decydować się będą głównie kobiety mające od 40 do 44 lat.
Jest to ta grupa, w której pojawiają się poważne problemy związane z prokreacją. Z tego też powodu na rok 2050 GUS przewiduje jedynie około 277,6 tysiąca noworodków.
3. Spadek urodzeń w stosunku do lat 80. jest porażający
Chociaż mamy do czynienia jedynie z prognozami, tendencji spadkowej urodzeń nie da się zaprzeczyć. Podobnie jak rosnącej średniej wieku, w jakim panie decydują się na powiększenie rodziny o pierwsze lub kolejne dzieci. Polska powoli się wyludnia i nie jest to wcale efektem emigracji, ale właśnie wspomnianej na początku polityki prorodzinnej. Albo raczej jej braku.
Jak podkreśliła prof. Krystyna Iglicka-Okólska, demograf i konsultant ds. polityki demograficznej, "prowadzona do tej pory polityka rodzinna nastawiona była na doraźne działania. A tymczasem, by rodziły się dzieci, potrzeba kompleksowych rozwiązań”.
4. Czy pojawią się takie w najbliższym czasie?
Nowy rząd twierdzi, że do kwestii demograficznych zamierza podejść bardzo poważnie. Mówi się zarówno o słynnych już „500 zł na dziecko”, jak i o tańszych mieszkaniach dla młodych małżeństw i innych sposobach systemowej pomocy rodzinie. Jak na razie jednak nadal są to głównie plany. Czy dadzą spodziewany efekt, nie wiadomo.
W niektórych miastach władze samorządowe starają się na własną rękę, niezależnie od polityki krajowej, dbać o lokalną demografię. Wprowadzane są różnego rodzaju ulgi dla rodzin z co najmniej dwójką lub trójką dzieci, rozwijane są uczelnie mające ściągnąć do miast młodych ludzi, pojawiają się nawet bony opiekuńczo-wychowawcze, jak np. w Opolu.
Czy uda się dzięki tym wszystkim projektom i zabiegom odwrócić negatywne trendy i sprawić, że prognoza GUS się nie sprawdzi? Przekonamy się o tym już za kilkanaście lat.