Urodziła dziesięcioro dzieci. Każde z nich jest wcześniakiem
Heather Esplin ma dziesięcioro dzieci. Pięć razy rodziła za pomocą cesarskiego cięcia. Przy ostatnim – niemal umarła. Jest jednak szczęśliwa. - Mam ogromną rodzinę i bardzo mnie to cieszy - mówi kobieta.
Heather Esplin w pełni zasługuje na miano supermamy. 41-letnia Brytyjka urodziła dziesięcioro dzieci. Każde z nich przyszło na świat przed planowanym terminem porodu – Heather nigdy nie donosiła ciąży do 39. tygodnia. A podczas ostatniego porodu prawie zmarła. Dlatego też lekarze ostrzegli kobietę: kolejna ciąża stanowić będzie niemalże 100 procentowe zagrożenie życia i jej, i dziecka.
- Jestem załamana – mówi kobieta. - Zawsze marzyłam o wielkiej, kochającej się rodzinie. Każde z dzieci było chciane i planowane – podkreśla.
Mimo że kobieta przeżyła wiele chwil smutku i zmartwienia, teraz czuje się szczęśliwa. Dzieci rosną zdrowo. - Gdy tak patrzę na moją cudowną rodzinę, jestem niesamowicie z niej dumna! - mówi Heather.
A nie jest ona wcale mała! W ośmiopokojowym domu mieszka 18-letni Connor (urodzony w 35. tygodniu ciąży), 15-letnia Tamara (urodzona w 34. tygodniu ciąży), 12-letni Imogen (urodzony w 31. tygodniu ciąży), 11-letnia Dana (urodzona w 33. tygodniu ciąży), 9-letni James (urodzony w 34. tygodniu ciąży), 7-letnia Robyn (urodzona w 31. tygodniu ciąży), 5-letni Owen (urodzony w 28. tygodniu ciąży), 2-letni Alan (urodzony w 35. tygodniu ciąży) oraz 7-miesięczny Isaac (urodzony w 30 tygodniu ciąży).
Najstarsza córka Heather – Jolise - ma 23 lata i wyprowadziła się z domu. Mieszka ze swoim partnerem i dzieckiem.
Niestety, mimo chęci dalszego powiększania rodziny, kobieta nie może mieć już więcej dzieci. Lekarze – w trosce o jej zdrowie i życie – wykonali u niej histerektomię (usunięcie macicy, jajników i jajowodów).
Niebezpieczna dla kobiety była już dziewiąta ciąża. Alan – jako jedyny – urodził się w pełni sił, nie wymagał opieki medycznej. Potrzebowała jej za to Heather. - Moja macica dosłownie się rozpadała – mówi kobieta. - Krwawiłam tak mocno, że trudno było to zatamować. Lekarze jednak robili, co mogli i się udało – wspomina kobieta.
Pomimo ryzyka utraty życia, Heather i jej partner zdecydowali się na kolejne dziecko. - Nie myślałam o tym – przyznaje kobieta. - Byłam zdesperowana. O kolejną ciążę zaczęliśmy się starać już pół roku po porodzie – dodaje.
- Oczywiście, że się o nią martwiłem, ale ona mnie nie słuchała. Bardzo chciała mieć dziesiąte dziecko – wspomina Alan.
Isaac urodził się w 30. tygodniu ciąży. Był zdrowy, ważył niespełna dwa kilogramy. Wtedy stało się to, czego obawiali się lekarze. Po urodzeniu łożyska, niewielkie jego części pozostały w macicy. Lekarze byli zmuszeni do wykonania histerektomii, czyli zabiegu polegającego na usunięciu macicy, jajników i jajowodów.
- Straciłam tyle krwi, że lekarze powiedzieli Alanowi, by szykował się na najgorsze – mówi kobieta. - Przez kilka godzin lekarze walczyli, by ocalić moje życie. Udało im się – dodaje.
Aby dojść do pełni zdrowia, następne trzy tygodnie kobieta musiała spędzić pod czujnym okiem lekarzy. - Niestety, nie mogę mieć już więcej dzieci, jednak jestem im wdzięczna za uratowanie życia – podkreśla Heather.
Troski się na tym jednak nie skończyły. Tydzień po powrocie do domu, Isaac zachorował. Konieczna była hospitalizacja. Na szczęście wszystko skończyło się tylko na nerwach.
Podróż Heather przez macierzyństwo zaczęła się w 2000 roku, gdy kobieta poznała swojego obecnego męża. Najstarsza córka Heather jest bowiem owocem związku z byłym mężem.
- Na początku chcieliśmy mieć dwójkę wspólnych dzieci. Jednak gdy tylko każde z nich kończyło pół roku, decydowaliśmy się na kolejne – opowiada kobieta. I dodaje: moja podróż dobiegła już końca. Mam jednak to, co chciałam – wielką kochającą się rodzinę. Wierzę, że to zaprocentuje w przyszłości – kończy.