Trwa ładowanie...

Uczniowie klas 1-3 przechodzą na naukę zdalną. Emocje rodziców sięgają zenitu

 Ewa Rycerz
05.11.2020 19:32
Na naukę zdalną przechodzą uczniowie wszystkich klas szkoły podstawowej
Na naukę zdalną przechodzą uczniowie wszystkich klas szkoły podstawowej (gettyimages.com)

Rodzice uczniów klas 1-3 nie pozostawiają na rządzie suchej nitki. Są wściekli za wprowadzenie na szybko nauki zdalnej. - Nie wyobrażam sobie, jak dziecko 7-letnie ma uczyć się liter przez komputer! – denerwuje się Monika Polny, mama pierwszoklasisty i nie jest jedyna. Wielu matek i ojców ma kilka dni na to, żeby kupić dziecku laptopa.

1. Nowe obostrzenia

Nie cichną echa decyzji o rozszerzeniu nauki zdalnej na klasy 1-3 szkoły podstawowej. Nowe obostrzenia wynikają z rosnącej liczby zachorowań na COVID-19 oraz coraz większej liczby zgonów, przepełnionych szpitali i trudności w leczeniu pacjentów nawet na poziomie lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej.

Aby uniknąć całkowitego paraliżu, rząd zdecydował się jeszcze bardziej zaostrzyć środki bezpieczeństwa, zamykając szkoły. Tym samym najmłodsi uczniowie od poniedziałku 9 listopada uczyć się będą z domu.

2. Rodzice: jesteśmy wściekli

Rodzice najmłodszych uczniów nie kryją rozgoryczenia decyzją rządu. Po wiosennym lockdownie liczyli, że powrót do szkoły będzie możliwy przez jak najdłuższy czas. Tymczasem właśnie zostali postawieni w sytuacji, w której ich dzieci, zamiast z nauczycielem, będą musiały uczyć się przed komputerem. W początkowym nauczaniu jest to dość trudna do zrealizowania opcja, ponieważ dzieci dopiero uczą się uczyć.

Zobacz film: "Projekt penalizacji edukacji seksualnej. Wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski komentuje"

Premier Mateusz Morawiecki oraz minister edukacji i szkolnictwa wyższego Przemysław Czarnek zapewniają, że system jest przygotowany na taki obrót spraw. By usprawnić pracę nauczycieli, uruchomiony został bon o wartości 500 zł, który ma przysługiwać każdemu nauczycielowi i być przeznaczony na zakup sprzętu elektronicznego, np. kamerki internetowej czy mikrofonu. Czy to wystarczy, żeby kilkuletnie dzieci czuły się "zaopiekowane"?

- Jestem wściekła. Przez 6 lat walczyłam, żeby nie przebodźcować Szymka. Ograniczałam mu bajki, jak najrzadziej sadzałam przed ekran. Nie zabraniałam zupełnie, technologia to jego część życia, ale bez przesady. Wolałam, gdy biega za piłką i uczy się czytać nie z ekranu, a z książek – denerwuje się Monika Polny, mama Szymona, który we wrześniu 2020 r zaczął naukę w szkole podstawowej.

- I teraz co? Mam 4 dni, żeby kupić mu laptopa! Pierwszoklasiście. Nie dość, że to jest wyciągnięcie z kieszeni 2 tys. zł, to jeszcze jak on się będzie uczył!? Literki będzie pisał na klawiaturze?! Kiedy ma się "nauczyć szkoły"?! Tego, że jest fajna i ważna, że ma kolegów, na których może liczyć i nauczycieli, którym może się przyznać, że nie rozumie czegoś do końca. To jest 7-letni chłopiec – podkreśla mama pierwszoklasisty.

Katarzyna Dzimirra obawia się natomiast czego innego. - 500+ to sobie mogą wsadzić! Zwolnią mnie za siedzenie w domu z dzieckiem! I jeszcze słyszę, że jak chciałam dziecko, to powinnam się z tym liczyć. Nie, nie musiałam się z tym liczyć. Zrobię wszystko dla swoich dzieci, ale to odbije się na sytuacji naszej rodziny. Wiosną lockdown, jesienią też. Jeszcze kwarantanny brakuje – irytuje się kobieta.

Rodzice zwracają uwagę także na fakt, że to sytuacja trudna także dla dzieci. - Syn, choć ma 6 lat i chodzi do zerówki, już dzisiaj zapowiada, że będzie tęsknił za swoimi dodatkowymi zajęciami, za kolegami, za nauką, którą kieruje jego ulubiona pani. Gdy mu powiedziałam, że bardzo możliwe, że rząd zamknie także przedszkola, zaczął płakać. Serce mi pękło - mówi Ewa.

3. Rodzicu, współpracuj z nauczycielem

Jak odnaleźć się w nowej, choć przecież już znanej sytuacji? Dorota Zawadzka, psycholog dziecięca, która pomaga także rodzicom, tłumaczy, że pandemia postawiła nas wszystkich w niebywale trudnej sytuacji, a jedną z nich jest nauka zdalna.

- Rodzice mają prawo denerwować się i ja ich rozumiem. Nie są przecież pedagogami, nie mają takich kompetencji jak nauczyciele, a zostają postawieni w sytuacji, w której będą musieli wspomagać naukę swoich dzieci. Myślę, że ta decyzja została podjęta z myślą o nauczycielach, ponieważ nadal nie ma jednoznacznych badań mówiących o tym, jak dzieci przenoszą wirusa - tłumaczy Dorota Zawadzka.

- Mam wrażenie, że rząd podejmuje decyzje jak maszyna losująca: teraz zamkniemy to, później co innego. One są po prostu nieprzemyślane. Dlaczego nie poprosiliśmy o pomoc np. studentów IV i V roku studiów, by wspomogli pracę nauczycieli w szkołach? - pyta. I dodaje, że tak przecież się dzieje już w medycynie, studenci zaczynają wspomagać lekarzy.

Uważa, że w tych trudnych sytuacjach rodzice nie powinni wstydzić się prosić o pomoc. - Pomoże ona zachować wewnętrzny spokój, a on jest ważny, ponieważ ta sytuacja potrwa dłużej. Przypuszczam, że uczniowie wrócą do szkół dopiero po feriach zimowych. I przez ten czas naprawdę powinniśmy im nieco odpuścić, obniżyć wymagania - zauważa.

- Dzieci w klasach 1-3 nie powinny siedzieć przed komputerem. Nauka powinna odbywać się w porozumieniu z rodzicem, na zasadzie 30-minutowych spotkań online, w których czasie nauczyciel zachęci ucznia do wykonania jakiegoś zadania, np. pójścia na spacer i zebrania jesiennych liści, policzenia ich czy posegregowania na różne sposoby. Naukę ułamków i inne trudniejsze zadania powinniśmy odłożyć na spokojniejsze chwile - zaleca.

Pomóc może także rozmowa. Rodzice i nauczyciele powinni tłumaczyć dzieciom, co się dzieje. W prostych słowach powiedzieć, dlaczego nie mogą pójść do szkoły.

- Niestety, to co się dzieje, jest pokłosiem nieprzygotowania systemu. Przez pół roku można było zaplanować różne scenariusze i się do nich przygotować. Tymczasem z tym przygotowaniem jest jak z łóżkami covidowymi: niby są, ale jednak nie ma - podsumowuje ekspertka. Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze