Trzy dni w kolejce do żłobka
Powołanie specjalnego komitetu i stanie w kolejce przez trzy dni – tak wyglądają zapisy do gminnego żłobka w Długołęce, w województwie dolnośląskim. Kto pierwszy, ten lepszy - decyduje kolejność zgłoszeń.
Kolejka do zapisów ustawiła się już w piątek 31 marca o 8 rano. Powołano także komitet kolejkowy, który pilnował zajętych miejsc tak, by rodzice nie musieli stać przed budynkiem całą dobę. Przed żłobkiem pojawiły się krzesełka, a na drzwiach rodzice wywiesili listę z imionami dzieci. O 7 rano w poniedziałek, 3 kwietnia, ruszyły zapisy do gminnego żłobka. Tłum zdesperowanych rodziców pojawił się wewnątrz budynku.
To musisz wiedzieć:
1. To jedyny żłobek
Rodzice w rozmowie z TVN24 przyznali, że wypracowali system zmianowy i dzięki temu przetrwali, a w gigantycznej kolejce stali z własnej woli. W 20-tysięcznej gminie to jedyna tego typu publiczna placówka.
To musisz wiedzieć
Skąd takie zamieszanie? Przy zapisach, w przypadku dzieci, które spełniają takie same kryteria, mają tę samą liczbę punktów, obowiązuje zasada kto pierwszy, ten lepszy.
Oznacza to, że zostaną przyjęte dzieci tych rodziców, którzy jako pierwsi złożą dokumenty rekrutacyjne.
Dodatkowe punkty, które ułatwiają przyjęcie do żłobka, otrzymują, według przyjętych zasad, dzieci samotnych matek, niepełnosprawne maluchy oraz rodziny wielodzietne.
Marta Ściesielska, pełniąca obowiązki dyrektora żłobka, w rozmowie z TVN24 przyznała, że rekrutacja to stresujący moment, wzbudza wiele emocji, również tych negatywnych.
Żłobek gminny w Długołęce cieszy się dużym powodzeniem. Mieści się w budynku wolnostojącym, wokół którego znajduje się duży plac zabaw. Sale dziecięce są przestrzenne. Maluchy mogą tu przebywać od 6:30 do 16:30. Mają zapewnioną opiekę położnej i dietetyka.
2. Miejsce w żłobku po porodzie
Sytuacja w żłobku w Długołęce nie jest wyjątkowa. Gigantyczne kolejki i zapisy z dużym wyprzedzeniem to polska rzeczywistość, dotyczy zarówno gminnych, jak i miejskich placówek.
Standardem jest, że rodzice zapisują dzieci tuż po urodzeniu, gdy tylko otrzymają pesel malucha. Myślą o tym już przyszłe mamy, które jeszcze przed porodem wysyłają do żłobków wnioski rekrutacyjne . W dokumentach wpisują przewidywany miesiąc narodzin potomka.
- Jest wielkie zapotrzebowanie na miejsca w żłobku, których brakuje w całej Polsce - mówi WP parenting Zdzisław Kostkowski, dyrektor Zespołu Żłobków Miejskich w Bydgoszczy. W kraju jest 4 tys. tego typu placówek, to o połowę za mało. W tej chwili przygotowano wolnych miejsc dla zaledwie 8 proc. populacji, a przydałoby się dla 15-20 proc. W Bydgoszczy jest 1000 miejsc, a chętnych mamy drugie tyle - tłumaczy.
Sytuacja ma wiele przyczyn. Jednym z głównych powodów jest likwidacja żłobków, która miała miejsce w latach 90. ubiegłego wieku.
- Wówczas placówki te nie cieszyły się dobrą renomą, miały opinię zwykłych przechowalni. Teraz są to profesjonalne ośrodki - tłumaczy Kostkowski.
Zamkniętych zostało wtedy 2/3 wszystkich placówek.
Wpływ na sytuację ma także niskie bezrobocie. Rodzice łatwiej znajdują pracę, szukają więc opieki dla dziecka. Żłobki miejskie i gminne to dużo tańsza alternatywa dla niani. Samorządy pokrywają koszty w 2/3. Zazwyczaj rodzice płacą ryczałt w wysokości 200-300 zł albo stawkę za godzinę, która wynosi od 1 do 2 zł. Oddzielnie opłaca się wyżywienie (dzienna stawka waha się od 5 do 6 zł).
Ograniczona liczba miejsc wypływa także z faktu, że jedna opiekunka może opiekować się maksymalnie 8 dzieci, dla porównania w przedszkolach w grupie jest ponad 20 maluchów.
- Rodzice przekonali się do żłobków. Niestety, brakuje miejsc, nie jesteśmy w stanie zapewnić wszystkim chętnym dzieciom opieki - mówi Zdzisław Kostkowski.