Trwa ładowanie...

Rośnie liczba nowo narodzonych dzieci

 Ewa Rycerz
27.01.2017 09:31
Na poród poza swoją miejscowością decyduje się coraz więcej kobiet.
Na poród poza swoją miejscowością decyduje się coraz więcej kobiet. (123RF)

Od stycznia do listopada urodziło się w Polsce 353,4 tys. dzieci. W okresie analogicznym w roku 2015 było ich mniej o 10,4 tys., czyli 3 proc. Jak te liczby przekładają się na stan na porodówkach? Szpitale zgodnie twierdzą, że na oddziałach ginekologicznych robi się coraz ciaśniej.

1. Coraz więcej dzieci

- Zauważamy ten wzrost liczy urodzeń i bardzo się z niego cieszymy – przyznaje Anna Gigoło, zastępca kierownika oddziału noworodkowego z patologią noworodka w szpitalu w Świdniku. - Nie jest to jednak wzrost nagły. U nas już od kilku lat, z roku na rok rodzi się więcej dzieci. W ubiegłym roku na świat przyszło tutaj prawie 900 noworodków.

Ciaśniej robi się przede wszystkim na porodówkach w dużych miastach. To tam na świat przychodzi najwięcej dzieci. W Szpitalu św. Wojciecha na gdańskiej Zaspie w ubiegłym roku padł rekord. Urodziło się tam 3,6 tys. noworodków. To najwięcej w historii tego szpitala.

Przeczytaj koniecznie

Zobacz film: "Jak kąpać niemowlę w wiaderku?"

Jak podają dane gdańskiego Urzędu Stanu Cywilnego, w 2015 roku w szpitalu na Zaspie w Gdańsku lekarze zanotowali aż o 800 porodów mniej niż w roku 2016. Podobne tendencje obserwują inne placówki, nie tylko na północy Polski.

Coraz więcej narodzin notuje też Szpital św. Zofii w Warszawie. - Przyjeżdża do nas coraz większa liczba pacjentek, ale ten wzrost wynika z popularności szpitala. Jako jedyna placówka w Polsce dysponujemy Przyszpitalnym Domem Narodzin, w którym przyszłe mamy mogą urodzić w warunkach zbliżonych do domowych – podkreśla Agnieszka Gibalska-Dembek, pełnomocnik ds. PR w Szpitalu św. Zofii. Taki trend robi się wśród Polek coraz bardziej popularny.

2. Do porodu przez pół Polski

Niedawno w szpitalu na gdańskiej Zaspie lekarze odebrali 43 porody w ciągu 3 dni, w szpitalu św. Zofii w stolicy, również zdarzają się dni, kiedy miejsc dla rodzących zaczyna brakować. Jak szpitale radzą sobie w przypadku tak dużego obłożenia? Najczęściej, gdy nie ma już miejsca do kolejnych rodzących, panie odsyłane są do innych szpitali. Właśnie takiej sytuacji chciała uniknąć Matylda z Warszawy.

- Na początku ciąży marzyłam o porodzie w szpitalu św. Zofii, ale wiem, że placówka jest bardzo popularna i czasem trudno jest się do niej dostać. W miarę upływu czasu i zbliżania się do terminu porodu stwierdziłam, że może jednak pewniej będzie, gdy zgłoszę się do mniej popularnego szpitala, na podobnym poziomie - mówi Matylda.

Obaw o swój poród nie miała za to Milena, która do szpitala św. Zofii jechała z Lublina. - Byłam umówiona, że przyjadę, gdy zaczną się skurcze, ale zbliżał się termin, a one się nie pojawiały. Kilka dni po planowanym terminie porodu zdecydowaliśmy z mężem, że jedziemy, co ma być to będzie - mówi Milena.

- Udało się, a wrażenia - niesamowite. To był zupełnie inny poród od dwóch poprzednich, jakie przeżyłam. Po pierwsze - w końcu naturalny, po drugie - porodówka to kosmos, sale piękne, ja miałam ogromną - z wanną i łazienką. Jak ktoś wchodził to pukał, byliśmy w gruncie sami, nikt się nie narzucał - wspomina Milena.

Z kolei Ania do porodu do Gdańska jechała spod Olsztyna. Miała zagrożoną ciążę i chciała czuć się wyjątkowo bezpiecznie podczas przychodzenia na świat swojego dziecka. - Nie twierdzę, że porodówki w Olsztynie są złe. To był tylko i wyłącznie mój wybór, podyktowany powikłaniami w ciąży. Czasy, gdy kobieta rodziła w szpitalu w pobliżu miejsca zamieszkania już dawno się skończyły - podsumowuje.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze