Rodzice byli przerażeni, gdy się urodziła. Tak dzisiaj wygląda dziewczynka-panda
Gdy stracili pierwsze dziecko, nie wierzyli, że zostaną jeszcze rodzicami. Dlatego wiadomość o ciąży była dla nich błogosławieństwem. Na porodówce przeżyli jednak szok, bo okazało się, że noworodek pokryty jest osobliwymi znamionami. Dziś dziewczynka ma już rok, a w sieci pokazały się jej najnowsze fotki.
1. Dziewczynka-panda skończyła rok
32-letnia Toneka Rogers Robinson z Dallas w Teksasie i jej mąż, 34-letni Justin w ubiegłym roku doczekali się upragnionej córki. Postanowili założyć jej konto na Instagramie, które regularnie aktualizują.
Profil dziewczynki-pandy w mediach społecznościowych obserwuje ponad 92 tysiące osób. Rodzice wrzucają tam zdjęcia i nagrania wideo z Jireh, by oswoić ludzi ze schorzeniem, z którym dziewczynka przyszła na świat.
Para z chęcią odpowiada również na pytania internautów związane z osobliwymi zmianami pokrywającymi całe ciało dziewczynki. Internauci są ciekawi, na co choruje Jireh i czy zmiany są dla niej bolesne, a także - czy pojawi się ich w przyszłości więcej lub może znikną całkowicie. Nie zabrakło też pytania, o to, czy można się ich pozbyć.
"Można je usunąć ze względów medycznych lub estetycznych, ale Jireh ma ich tak wiele, że nie jest to możliwe" - odpisali Toneka i Justin.
Jedno jest pewne - dziewczynce nie można odmówić uroku osobistego, co internauci podkreślają w licznych komentarzach, pisząc wprost, że Jireh jest prześliczna.
2. Lekarze na porodówce nie kryli zaskoczenia
Przyjście na świat Jireh było dla Toneki i Justina niczym prezent od losu. Para była ze sobą przez 17 lat i marzyła o potomstwie. Niestety pierwsze dziecko stracili – przyczyną był tzw. zespół HELLP, poważne powikłanie ciążowe. Ciężki stan przedwcześnie urodzonej Justice sprawił, że dziewczynka zmarła, mając zaledwie cztery tygodnie.
Gdy pięć miesięcy później okazało się, że Toneka ponownie jest w ciąży, para nie posiadała się z radości. Ona i lekarze mieli jednak świadomość, że to ciąża wysokiego ryzyka. Po początkowym okresie niepokoju Tonekę i jej partnera uspokoiły książkowe wyniki badań – aż do porodu. Lekarze i świeżo upieczeni rodzice byli w szoku, gdy ujrzeli malucha po raz pierwszy.
Całe ciało noworodka pokrywały ciemnobrązowe plamy. Zaniepokojonym rodzicom lekarze wytłumaczyli, że to znamiona barwnikowe, a dziewczynka przyszła na świat z CMN.
CMN, czyli wrodzone znamiona melanocytowe powstają wskutek nieprawidłowego rozwoju komórek barwnikowych w pierwszym trymestrze ciąży. Ta rzadka wada dotyczy zaledwie jednego procenta dzieci na świecie. Z uwagi na podwyższone ryzyko zachorowania na złośliwy nowotwór skóry, osoby z CMN muszą szczególną wagę przykładać do ochrony przeciwsłonecznej i regularnego kontrolowania znamion.
Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl