Trwa ładowanie...

Przedszkole w lesie

 Ewa Rycerz
23.09.2016 19:51
Przedszkole w lesie
Przedszkole w lesie (Adam Napiórkowski / Archiwum Prywatne)

– Mamo! A wiesz, że dzisiaj w przedszkolu pani pokazywała nam brzozę? – mała Amelka z błyskiem w oczach wybiega naprzeciw swojej mamie. Kobieta właśnie przyjechała odebrać córkę z przedszkola. Leśnego przedszkola. Bez sufitów i ścian. Bez tradycyjnych zabawek. Za to z potencjałem na wspomaganie odporności.

1. Trend skandynawski

Przedszkola leśne to w Polsce nowość. Jest ich tak mało, że można je policzyć na palcach. Za to w Skandynawii – to norma. Nie bez przyczyny zresztą – Skandynawowie ogromny nacisk kładą na pielęgnowanie więzi człowieka z naturą. Są zdania, że człowiek powinien sobie radzić w każdych warunkach klimatycznych – bez względu na pogodę. Przyzwyczajają zatem dzieci do chłodu, wilgoci, a kontakt z naturą jest czymś, co uznają za potrzebę – nie fanaberię.

Być może właśnie dlatego w Skandynawii spora część przedszkoli jest właśnie przedszkolami leśnymi. Nie mają pomieszczeń, dokładnie pomalowanych kolorowymi farbami ścian, idealnie poustawianych stolików, dziesiątek książek, plastikowych zabawek. Zamiast tego dzieci uczęszczające do takiego przedszkola kilka godzin dziennie spędzają w lesie. Bez względu na pogodę.

Helenka uczęszcza do przedszkola leśnego w Białymstoku / Archiwum Prywatne
Helenka uczęszcza do przedszkola leśnego w Białymstoku / Archiwum Prywatne
Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 2"
  • To naprawdę inne podejście do natury od tego naszego, typowo polskiego – mówi Adam Napiórkowski, tata trzyletniej Helenki, która od kilku miesięcy chodzi do przedszkola leśnego Puszczyk w Białymstoku. – Znajoma mieszkająca w Norwegii posłała dziecko do takiego przedszkola. Proszę sobie wyobrazić, że np. w marcu dzieci na bosaka wchodziły tam do sadzawki. Nikt nie zachorował. Te dzieci mają dużo większą odporność niż mogłoby się nam wydawać – dodaje.

Ale przedszkola leśne mają się dobrze nie tylko w Skandynawii. W Niemczech istnieje ich ok. 1000, w Czechach – 120. Jak jest w Polsce?

2. Nowy trend w polskiej edukacji przedszkolnej

W zasadzie trudno powiedzieć, które z przedszkoli było pierwsze i kto skandynawskie podejście do natury zaszczepił w polskich pedagogach. Na pewno udział w tym miała książka pt. "Ostatnie Dziecko Lasu" Richarda Louva. Autor powołując się na badania naukowe ukuł teorię, że dziecko pozbawione kontaktu z przyrodą – w wielkim uproszczeniu – nigdy nie będzie szczęśliwe. Pojęcie „syndrom deficytu natury” wywołał ogromną dyskusję wśród specjalistów. To właśnie niemu przypisuje się zaburzenia zachowania, zbytnią nerwowość.

Potwierdzają to badania neurologów, którzy stwierdzili, że już 20 minutowa obecność w lesie i patrzenie na zielone drzewa zmniejsza aż o 12 proc. ilość kortyzolu we krwi - hormonu powodującego stres.

Jedną z osób, która postanowiła działać przeciw syndromowi deficytu natury w Polsce, zafascynowaną możliwościami, jakie daje kontakt z naturą, jest Agnieszka Kurdaszow. – Wszystko zaczęło się od przedszkola letniego. Jego zorganizowanie było odpowiedzią na potrzebę edukacji dzieci w wakacje, gdy w przedszkolach nic się nie dzieje. Opracowaliśmy więc zajęcia terenowe i twórcze – opowiada Agnieszka Kurdaszow.

Przedszkole leśne - Dzika Osada
Przedszkole leśne - Dzika Osada

Sama przyznaje, że był to pomysł szalony. Zorganizowany tak, by zajęcia nie odbywały się w budynku, ale na dworze. Niezależnie od warunków atmosferycznych. I wtedy się zaczęło.

  • Trochę się obawiałyśmy, ale szybko okazało się, że nasz strach był nieuzasadniony. Zdobyłyśmy przychylność Białostockiego Muzeum Wsi, Lasów Państwowych i innych instytucji – wylicza pani Agnieszka.

Z dnia na dzień rosło także zainteresowanie rodziców i dzieci. Dlaczego? Bo przedszkole leśne to tęsknota za wolnością. Nie ma tu miejsca na ograniczanie swobód. Dzieci są w stałym kontakcie ze sobą, mogą biegać, skakać, bawić się wśród drzew. Są nieskrępowane ścianami. – Mamy bazę z hamakami, mini plac zabaw, którego punktem centralnym są poplątane liny, nie jest to jednak miejsce zaaranżowane przez dorosłych – a przez dzieci – mówi Kurdaszow.

Co więcej? – Jesteśmy społecznością. Inspirując się ideami szkół demokratycznych pozwalamy dzieciom wybierać samemu aktywności, jakim chcą się oddać. W przypadku konfliktów staramy się wsłuchiwać w potrzeby innych, wyrażać swoje zdanie oraz w myśl głębokiej demokracji szukamy rozwiązania zadowalającego potrzeby każdego członka naszej społeczności. Wspólnie ustalamy zasady funkcjonowania – przyznaje Justyna Romaniak z przedszkola leśnego Dzika Osada pod Krakowem, placówki, która zaczęła działać we wrześniu.

3. Dzień z życia przedszkolaka

  • Nie do końca wierzę w standardowy system edukacji w Polsce – po cichu przyznaje Adam Napiórkowski. – Gdy decydowaliśmy o przedszkolu dla Helenki, bardzo chcieliśmy, by uczyła się w inny, nieco alternatywny sposób. W tym przedszkolu każdy dzień jest inny. Nie ma miejsca na nudę, na standardowe punkty programu – przyznaje.
Przedszkole leśne Dzika Osada
Przedszkole leśne Dzika Osada

Czy trzyletniej Helence podoba się w białostockim Puszczyku? – Przepada za tym przedszkolem! Bywa, że spędzam z nią tam nawet godzinę, choć przyjeżdżam ją tylko odebrać. Naprawdę trudno córkę stamtąd wyciągnąć – przyznaje tata dziewczynki.

Co przyciąga dzieci do lasu? – Przede wszystkim brak skrępowania – przyznaje Agnieszka Kurdaszow. – Dzień zawsze zaczynamy od zbiórki, siadamy sobie w kręgu, na drewnianych pniach i rozmawiamy, liczymy się. Dzieci uczą się w ten sposób grupy, integrują się. Od razu widzą, kogo nie ma. Następnie wspólnie decydują – bez ingerencji nauczyciela – jak i gdzie chcą spędzać czas. Mamy do wyboru polanę, górkę, bajkową dziurę, las świerkowy. Ale bywa, że chcą zostać w bazie – wtedy zajmują się tym, na co każde z nich ma ochotę – opowiada pani Agnieszka.

Wszystko oczywiście odbywa się w oparciu o przepisy. Dziećmi zajmuje się wykwalifikowany pracownik, materiał często oparty jest na pedagogice Marii Montessori oraz systemie szkoły demokratycznej.

4. Co daje dziecku las?

Pierwszą i niestety często zapominaną potrzebą dziecka w wieku przedszkolnym jest potrzeba ruchu. W przedszkolach leśnych jest ona spełniana w 100 proc. – Dziecko wyskakane, wystymulowane, zaspokojone jest dzieckiem, z którym współpracuje się bardzo dobrze. Takim maluchom łatwiej się skupić, nie mają problemu z jedzeniem – mówi pani Agnieszka.

Przedszkole leśne Dzika Osada
Przedszkole leśne Dzika Osada

Poza tym przedszkolak leśny nie uczy się teoretycznie – on doświadcza. Widzi i czuje każdą porę roku, jesienne liście, wiosenny zapach trawy, letnie słońce i zimowy mróz.

Z punktu widzenia rodzica? – Córka bardzo się rozwinęła. Uczy się odpowiedzialności, samodzielności i współpracy w grupie. Mamy też całkiem niezłe wyniki zdrowotne. Helenka przeszła tylko jedno niegroźne przeziębienie, mimo, że jest na powietrzu cały czas. Tymczasem dzieci chodzące do tradycyjnych przedszkoli chorują już po raz kolejny – przyznaje pan Adam.

5. Coraz więcej natury

Czy w Polsce, podobnie jak u naszych sąsiadów, ruch edukacji w naturze się rozwinie? Wszystko wskazuje na to, że na razie ma się całkiem nieźle. – Idea się rozprzestrzenia. – Coraz więcej pedagogów szkolimy, coraz częściej zgłaszają się do nas pracownicy przedszkoli z prośbą o informacje. To dobry znak - podsumowuje Agnieszka Kurdaszow.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze