Opieka nad dziećmi w domu
Przyszedł w moim życiu taki czas, kiedy momentami czuję się zmęczona, znudzona, zniechęcona i Bóg wie, co jeszcze. Dopadają mnie chwile, kiedy po wieczornych kąpielach, kolacjach, ceregielach przy usypianiu siadam w fotelu i zastanawiam się, czy już jestem zgorzkniałą matroną, czy może dopiero za chwilę nią będę. Mam poczucie, że brakuje mi papilotów na głowie i bujanego fotela. Mam ochotę wtedy rzucić to wszystko i biec przed siebie w poszukiwaniu lepszego życia.
1. Pełnoetatowa mama
Wiele z nas ma takie odczucia, tylko czasem boimy się przyznać. Strach przed opinią otoczenia? Może boimy się przyznać same przed sobą, że nie dajemy rady? Być może? A może same jesteśmy sobie winne. I to poczucie winy nas blokuje?
Może to kwestia dobrej organizacji dnia, znalezienia czasu dla siebie, wyjścia do znajomych. Może po prostu same się nakręcamy i w biegu zapominamy, że oprócz domu i dzieci jest jeszcze inne życie. Nikt nam przecież nie karze zostawić tego wszystkiego i pójść w poszukiwaniu czegoś nowego. Może warto zrobić coś z własnym życiem i uczynić je lepszym?
Nie jestem ekspertem, psychologiem. Jestem mamą absorbującego czterolatka i półtorarocznej panienki, która właśnie zaczyna poznawać świat. Kocham moje dzieci ponad wszystko, ale wiem, że jeśli zapomnę, że w tym wszystkim jestem jeszcze JA, to obudzę się za 20 lat w papilotach, w bujanym fotelu, z poczuciem, że przeżyłam swoje życie nijak. Czy tego chcę? Na pewno nie!
Pierwsza podstawowa i najważniejsza kwestia. Poszukajmy plusów bycia kurą domową. Ja je znalazłam. Jestem blisko dzieci, obserwuję jak rosną każdego dnia, czego nowego doświadczają, jakie są ich reakcje na pewne zdarzenia. Panuję nad domem, mam czas posprzątać, ugotować obiad. Niby przyziemne, ale wtedy, gdy pracowałam były to sprawy, które wpędzały mnie w nerwowość. Oczywiście ważne jest to, byśmy to my decydowały o tym, czy chcemy bawić się w dom. Najgorsze są sytuacje, gdy to życie pisze nam scenariusz i, np. zły szef nie pozwala wrócić do pracy po urlopie macierzyńskim.
Oto kilka sugestii, które warto wcielić w życie. Mnie napędzają, dają siłę i poczucie, że wreszcie robię coś nie tylko dla siebie, ale dla moich bliskich również. Bo szczęśliwa ja, to szczęśliwy mąż i szczęśliwe dzieci.
2. Organizacja planu dnia
7 rano. Pobudka. Niechętnie wstaję, ale bezpieczeństwo dzieci najważniejsze. Średnio uśmiecha mi się widok dziecka stojącego na parapecie albo kąpiącego się w muszli klozetowej. Coś ciągnie mnie do kuchni. Hm? Kawa, tak, kawa; tego teraz potrzebuję. Dzieci dostają śniadanie, oczywiście w międzyczasie zdążyłam je ubrać. Siadam do komputera. Ściągam pocztę. Wchodzę na moje ukochane forum. Czytam. Odpisuję. Znowu czytam. Jeśli teraz nie wezmę kartki i ołówka i nie zrobię planu dnia, to koniec. Dzień spędzę w koszuli nocnej, bez makijażu z poczuciem, że kolejny dzień mi uciekł przez palce. Zatem pamiętajmy. Jeśli już odpowiemy na pytanie czy chcemy, kolejnym etapem musi być plan dnia. U mnie sprawdza się rewelacyjnie.
Ważny jest odpoczynek. Po co dzieciaczkom zmęczona mama, a mężowi ledwie żywa małżonka. Zapisz w swoim planie dnia chociaż godzinkę na odpoczynek. Nabierzesz sił, bo mimo tego, że nie biegniesz na drugi koniec miasta na konkretna godzinę, to jednak obowiązki domowe są równie męczące jak praca na etacie.
Ba! Pokusiłabym się o stwierdzenie, że dwa razy bardziej męczące. Poza tym to praca na trzy etaty, a nie jeden. Ważne, by w tym wszystkim nie zapomnieć o wizerunku. Nikt od nas nie wymaga byśmy biegały w sukience, na wysokich szpilkach, z fryzur a afro i toną makijażu na twarzy, ale poranna toaleta, lśniące i czyste włosy, delikatny makijaż, schludny i czysty strój potrafią poprawić nam nastrój na resztę dnia.
Bieganie w koszuli nocnej do godziny 17 nie jest ani atrakcyjne, ani tym bardziej zdrowe. Miałam kilka takich dni i uwierzcie, kiedy patrzyłam w lustro i widziałam to straszydło w odbiciu, dopadała mnie depresja, za chwilę mąż wracał z pracy i oczywiście widział mnie w takim przytłumionym stanie. Przecież takiej atmosfery nie wytrzyma nawet najbardziej cierpliwy facet.
3. Czas tylko dla mamy
Może to być basen, siłownia, aerobik, a nawet kurs tańca. Zacznij robić to, co lubisz. Może kurs angielskiego albo kroju i szycia, a może gra na instrumencie. Zawsze znajdzie się coś, co lubimy robić, a na co wcześniej brakowało nam czasu. Mi los dał to szczęście, że spotkałam na swojej drodze ludzi, dzięki którym robię to, co lubię. Nie stoi nade mną szef, nikt mi nie wylicza minut spędzonych na przerwie. Ile wypracuję, tyle mam. Świetna sprawa.
Ważnym elementem by nie dać się zwariować w tym naszym domowym życiu, jest umiejętne angażowanie domowników we wszystko, co się w tym życiu dzieje. Angażuj męża. Przecież to ojciec Twoich dzieci. Każdy ma prawo być zmęczony, ale powinien tak samo być kimś ważnym w ich życiu jak TY. Niech poświęci im swój czas. Ty w tym czasie możesz, np. wziąć relaksującą kąpiel. To angażowanie dotyczy również maluchów. Ucz się asertywności. Nie sprzątaj sama po dzieciach.
Mój czterolatek świetnie zdaje sobie sprawę z tego, co to bałagan i porządek. W chwilach, kiedy dopada mnie kryzys (a mam do tego prawo, bo jestem tylko człowiekiem) świetnie to wykorzystuje. Mająca chwile słabości i załamania mama i tak wszystko posprząta. Pamiętaj, że to, że spędzasz w domu tyle czasu, nie oznacza, że musisz robić wszystko i za wszystkich. Nikt nie ma prawa nas w ten sposób wykorzystywać.
Pamiętajmy Kochane Kury Domowe. Podjęłyśmy taką, a nie inna decyzję i nikt nie ma prawa zachwiać naszym przekonaniem, że to najlepsza i najbardziej słuszna decyzja w naszym życiu. To, co robimy jest bardzo ważne. Jesteśmy z naszymi dziećmi, uczestniczymy w ich życiu, w różnych momentach, zajmujemy się domem i naszym życiem. I pamiętajmy, że są to sprawy bardzo ważne. Ale pamiętajmy też to, że jesteśmy sterem i okrętem i to, jak wypełniamy każda godzinę naszego dnia jest odbiciem w naszych kontaktach z dziećmi, mężem, a przede wszystkim poczuciem naszej własnej wartości.
Anna Liszewska
Mama Mikołajka i Majeczki
Zapraszamy do rozmów na forum: /parenting.pl/nowe-artykuly-w-portalu/5827-refleksje-kury-domowej.html#post443367>