Nie potrzebuję tych pieniędzy. Potrzebuję miejsca w żłobku dla dziecka
Jeśli te 500 zł jest po to, żebym zrezygnowała z pracy, to ja takich pieniędzy nie chcę. A wszystko na to wskazuje, bo miejsc dla dzieci w żłobkach i przedszkolach jest stale za mało. Znajoma już w kwietniu zapisała swojego syna na listę rezerwową do państwowego żłobka w Białymstoku. Jest 700. w kolejce.
Choć rekrutacja do żłobków jeszcze na dobre się nie rozpoczęła, już budzi kontrowersje. Rodzice obawiają powtórki z tego, co dzieje się teraz w przedszkolach. A dzieje się dużo – dziesiątki tysięcy trzylatków w całej Polsce zostały na lodzie. Są miejscowości, w których miejsc brakuje nawet w prywatnych przedszkolach.
Pieczę nad żłobkami sprawuje Minsterstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Do placówek tych przyjmowane są dzieci powyżej 20. tygodnia życia do 3 lat, których rodzice bądź opiekunowie pracują lub uczą się. I to jest jedyne kryterium.
Przeczytaj także:
Nic więc dziwnego, że chętnych nie brakuje. Kobiety chętnie wracają na rynek pracy. Jedne, bo autentycznie tego chcą, drugie – bo ich sytuacja życiowa tego wymaga. Na zatrudnienie niani pozwolić może sobie niewielu rodziców. Koszty często przekraczają ich możliwości. Wyjściem w takiej sytuacji jest tylko żłobek. Najlepiej państwowy. Za prywatny zapłacić trzeba – w zależności od miasta i regionu Polski – nawet do 1500 zł za miesiąc.
Ola urodziła dziecko 2 miesiące temu. Na listę oczekujących wpisała córkę zaraz po tym, jak urząd nadał jej nr PESEL.
Kaśka z Białegostoku syna wpisała na listę w maju 2017. Jest 700. chętnym, w tym roku nie ma szans na przyjęcie. W Legnicy rodzice organizują się i proszą radnych miejskich o pomoc, bo sytuacja jest podbramkowa. Bez miejsc w żłobku zostały dziesiątki dzieciaków.
Takich sytuacji jest w całej Polsce mnóstwo. Choć nie jest to nowość, mam wrażenie, że nikt nic z tym nie robi. A jednocześnie zachęca do rodzenia dzieci.
1. Czy to przekupstwo?
W kwietniu 2016 roku ruszył sztandarowy program ekipy rządzącej, zgodnie z którym każdej rodzinie, której dochód na osobę nie przekracza 800 zł, należy się 500 zł na każde dziecko. Pieniądze dostają także te rodziny, które próg ten przekraczają, ale mają dwójkę lub więcej dzieci. Wtedy 500 zł otrzymuje drugie i trzecie pacholę.
A ja się teraz pytam: czy te pieniądze to przekupstwo? Tak to rozumiem, skoro mam rodzić dzieci, ale nie mam dokąd ich posłać, gdy ja będę w pracy?
I nie przekonają mnie głosy, że za taką kwotę opłacę prywatny żłobek. Nie opłacę. Nie wszędzie. Na nianię też nie wystarczy.
Czy nie lepiej byłoby przeznaczyć więcej pieniędzy na nowe żłobki? W placówkach byłyby miejsca pracy. Albo uruchomić większe dofinansowania do klubików dziecięcych?
Powtórzę więc raz jeszcze: jeśli te 500 zł jest po to, żebym siedziała w domu, mimo że chcę pracować i płacić podatki, to ja tych pieniędzy nie potrzebuję. Nie ma nic za darmo.