Najmłodsi wracają do szkół. Co na to uczniowie i ich rodzice? Część nie wyśle dzieci do szkół
Rodzice mówią o otwarciu szkół z umiarkowanym optymizmem. Część z nich boi się, że to tylko tymczasowy powrót, cześć kalkuluje ryzyko zakażenia. W rozmowie z WP parenting opiekunowie mówią o obawach i tym, czy zdecydują się wysłać swoje dzieci do szkoły już w poniedziałek.
1. "Dla dzieci to byłoby straszne rozczarowanie"
- Juuuhu! Bedziemy grać w piłkę, będzie w-f - to reakcja mojego 7-letniego Stasia na informację o tym, że wracają do szkoły.
Na razie nie chcę studzić jego entuzjazmu, choć obawiam się, że kwestia w-f w takiej formie, jak on to sobie wyobraża, jest raczej wątpliwa. Doświadczenie ostatnich miesięcy pokazuje jednak, że decyzje i wytyczne rządu zmieniają się na tyle dynamicznie, że nie ma się co przejmować na wyrost. Mam też świadomość, że to może być powrót do szkoły tylko na kilka dni, albo tygodni, w końcu przed nami widmo trzeciej fali.
Jestem mamą 7-latka, który w tym roku zaczął naukę w szkole. Jako rodzic - cieszę się. Staś rozleniwił się podczas nauki zdalnej. Obserwowałam, że z każdym dniem coraz bardziej tracił zapał i motywację do odrabiania lekcji. Brakowało mu kontaktu z rówieśnikami i ruchu. Wiem, że przedłużanie nauki zdalnej odbiłoby się i na jego psychice, i na zdrowiu ( kręgosłup, waga).
Ale jest też druga strona medalu, równie ważna: powrót do szkół to ryzyko zakażenia dla nauczycieli. Bliski kontakt z dziećmi w takim wieku, mówimy przecież o 7-9-latkach, jest nieunikniony. Nawet jeżeli dzieci będą nosiły maseczki również podczas lekcji, nie będą w nich cały czas. Będą pić, jeść drugie śniadanie, obiady w stołówce, a przy nich cały czas będzie wychowawca.
Czy się boję? Pod koniec października przechorowaliśmy COVID-19, to sprawia, że na razie nie mam obaw o ewentualne zakażenie koronawirusem. Mam za to obawy o to, czy to nie będzie tylko krótkotrwały powrót. I czy po dwóch tygodniach nie dowiemy się, że szkoły znowu są zamknięte. Dla dzieci to byłoby straszne rozczarowanie.
2. "Całe to nauczanie online od listopada mija się teraz z celem"
Do szkoły od poniedziałku wraca też Ernest.
- Cieszę się z powrotu do szkoły, bo już mi się nudzi w domu. Ale z drugiej strony nie chce mi się wstawać rano i siedzieć w ławkach - opowiada 7-latek.
Jego mama Sylwia Mucha, nie kryje radości z powodu powrotu dzieci do szkół. Przyznaje jednak, że jest też pełna obaw i wątpliwości. Nie chodzi tylko o ryzyko zakażenia w szkole.
- Bardzo cieszę się z powrotu dzieci do szkoły, ponieważ nauka online oraz odizolowanie od rówieśników bardzo źle na nie wpływają. Boję się jednak, że dotychczasowe działania pójdą na marne. Uważam, że decyzja rządu o otworzeniu szkół dla klas 1-3 jest bez sensu, ponieważ w takim wypadku cały ten wysiłek, całe to nauczanie online od listopada mija się teraz z celem - podkreśla pani Sylwia.
- Posłali dzieci do domu, żeby ograniczyć zachorowania, a teraz każą im wracać, mimo iż nauczyciele nie są zaszczepieni, ani do końca przebadani. Zanim zaszczepią się nauczyciele, a dzieci wrócą do szkół, może znowu nastąpić pogorszenie sytuacji. Najpierw powinno się zadbać o całkowity komfort przebywania w szkole, w tym zaszczepić wszystkich pracowników, a dopiero potem otworzyć szkoły - dodaje mama 7-latka.
3. "W klasie mojego syna tylko połowa rodziców zamierza posłać dzieci do szkoły"
- Cieszę się i nie chodzi tylko o naukę - mówi Marta Lewandowska, mama Mikołaja.
- Biorąc pod uwagę osobiste pobudki, uważam, że to dobrze, że dzieci wracają do szkoły, bo to wszystko za długo trwa, a dzieciom nie wychodzi na dobre. Szczególnie tym najmłodszym, ale myślę, że w przypadku starszych jest identycznie. Edukację domową każdy może przerobić ze swoim rodzicem, ale tych relacji społecznych, spotkań z rówieśnikami, pracy w grupie nie da się w żaden sposób zastąpić, ani nadrobić. Widzę po swoich dzieciach, że im dłużej siedzą w domu, tym bardziej "dziczeją". Wspinają się po meblach, skaczą po kanapach (śmiech) - oczywiście żartuję, ale rzeczywiście zauważam negatywne zmiany w ich zachowaniu.Tylko kontakt z rówieśnikami jest w stanie sprawić, że nasze dzieci prawidłowo się rozwijają i dojrzewają emocjonalnie - podkreśla Marta Lewandowska.
Mama Mikołaja przyznaje, że nie wszyscy rodzice podchodzą tak entuzjastycznie do otwarcia szkół.
- Muszę powiedzieć, że mam w klasie rodziców, którzy się koszmarnie boją tego powrotu ze względu na swoje zdrowie, zdrowie dziadków. Z tego co wiem, w klasie moje syna tylko połowa rodziców zamierza posłać dzieci do szkoły - opowiada.
4. Zdalne nauczanie to porażka
- Zdalne nauczanie to porażka - mówi Sara, mama 7-latka. Kobieta przyznaje, że zamknięcie szkół bardzo negatywnie odbiło się na jej synu, dlatego nawet nie brał pod uwagę, że może go nie wysłać do szkoły od poniedziałku.
- Zupełnie nie był zainteresowany nauką. Zauważyłam, że ma trudności nawet z ropoznawaniem liter i odczytaniem prostego wyrazu. Czasami nie był w stanie rozwiązać łatwych zadań, z którymi wcześniej nie miałby problemu - opowiada mama.
Kobieta przyznaje, że nauka zdalna oznaczała też dla niej mnóstwo dodatkowych obowiązków.
- To było strasznie uciążliwe, cały czas trzeba było siedzieć, pomagać dziecku, nasze domowe obowiązki musiały zejść na drugi plan, chwila przerwy i znowu trzeba było siedzieć i tłumaczyć, a nikt nam za to nie płaci. Nie wspomnę jeszcze o drugiej turze, czyli odrabianiu lekcji i pomaganiu w czytaniu, pisaniu. A taka nauczycielka dostaje taką samą wypłatę, jak otrzymywała pracując z nimi w klasie. Dla mnie to porażka - komentuje mama 7-latka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl