Metody usypiania dziecka
Jeżeli zadajecie sobie pytanie, dlaczego Wasze dziecko ma trudności z zasypianiem, nie jesteście wyjątkowi.
Być może odpowiedzi należałoby szukać w jego osobowości, w związku z którą trudno adaptuje się do otoczenia lub w dolegliwościach, które wpływają na niedostateczny komfort snu Waszego maluszka. Bez względu na to, co jest powodem trudności z zasypianiem dziecka, warto przyjrzeć się różnorodnym technikom usypiania, które być może okażą się pomocne.
Dość kontrowersyjna technika tzw. ”wypłakiwania”, nazwana od nazwiska twórcy tej metody prof. Richarda Ferbera, ferberyzacją lub crying down, polega na schematycznym przyzwyczajaniu malucha do samodzielnego zasypiania we własnym łóżeczku. Schemat opiera się na ułożeniu przewiniętego, wykąpanego, i nakarmionego dziecka w jego łóżeczku i wyjściu rodzica z pokoju. Naturalną sytuacją, która pojawi się tuż po pozostawieniu maluszka samego, będzie następujący chwilę później płacz. Tymczasem rodzic stojący za drzwiami ma za zadanie wytrzymać ów płacz według ściśle określonego schematu: 1. dzień (1. wejście do pokoju po 3 minutach płaczu malucha, 2. wejście po 5 minutach, 3. wejście do pokoju po 7 i kolejny raz również po 7), 2. dzień (1. wejście do pokoju po 5 minutach, 2. wejście po 7 minutach, kolejne po 9 minutach. W drugim dniu, na 9 minutach kończymy wydłużanie czasu reakcji na płacz dziecka. 3. dzień (1. wejście do pokoju po 7 minutach, następne po 9 minutach i kolejne kilka wejść w tym dniu po 10 minutach) 4. dnia za każdym razem wchodzimy co 10 minut.
W czasie, kiedy na płacz dziecka reagujemy wejściem do pokoju, za każdym razem trzeba się upewnić, że maluch ma sucho i jest bezpieczny. Nie wolno brać go na ręce ani do niego mówić. W pierwszej fazie protestu, dziecko zwykle głośno płacze i jeśli jest starsze, rzuca się po łóżeczku. Następnie przechodzi do długiego monotonnego płaczu i uspokajania ruchów. W kolejnej fazie, po kilku minutach płaczu zasypia. Z całą pewnością więc, *metoda ta działa u dzieci, które szybciej zmęczą się płaczem lub w przypadku rodziców o mocnych nerwach, u których płacz dzieci nie wpływa na konsekwencję jej stosowaniu.
Są różne modyfikacje ferberyzacji, nazywane odrębną metodą 3,5,7, jest to jednak wciąż ten sam system, w nieco złagodzonej formie. Mianowicie, podczas wejść do pokoju można maluszka w milczeniu pogłaskać po głowie lub po policzku. Popularność tej metody wynika z przekonania, że dziecko ma wyuczone zaburzenia snu i w związku z tym, należy go ich oduczyć. Bierze się pod uwagę, że ponieważ podstawowe potrzeby zostały zaspokojone, wymaga ono tylko snu, a jego płacz świadczy o zmęczeniu. Poza tym, końcowy efekt w postaci nawyku zasypiania, daje rodzicom poczucie skuteczności. Ta z kolei została potwierdzona badaniami nad krótkoterminowymi efektami, jakie przeprowadzono w 2003 i 2006 roku. Za pomocą badań dowiedziono, że dzieci stopniowo przestają mieć problem z zasypianiem, a ich płacz przed snem jest mniej nasilony. Nie budzą się też w nocy. Nadal nie ma jednak badań nad długoterminowymi efektami tej metody.
Jednak warto podkreślić, że już od niemowlaka dzieci z pomocą ferberyzacji uczą się, że okazywanie negatywnych emocji nie jest skutecznym sposobem przyciągnięcia uwagi rodziców. A zatem dzieci wykształcają sobie skutecznego ich ukrywania. Ze względu na wysokie zapotrzebowanie na zaspokojenie potrzeb emocjonalnych, nie polecam tej metody u dzieci poniżej 3 roku życia.
Kolejną metodą jest technika podnieś-odłóż, propagowana przez Tracy Hogg, słynną „zaklinaczkę dzieci”. Założeniem skuteczności tej metody stała się obserwacja dziecięcego zapotrzebowania na sen. Według tego założenia, dziecko musi wykazywać senność, aby chcieć nauczyć się zasypiać samo. Postępowanie w tej technice jest zgoła podobne aczkolwiek złagodzone w stosunku do ferberyzacji. Ważne jest, aby rozpoznać moment, w którym dziecko sygnalizuje senność (obserwujemy do 3 ziewnięć). Następnie kładziemy dziecko do łóżeczka, nieco je przytrzymując w pozycji leżącej. Po czym wychodzimy z pokoju. Za drzwiami odczekujemy około 3 minut i reagujemy na płacz dziecka, biorąc je bez słowa na ręce, uspokajając dotykiem i z powrotem kładziemy do łóżeczka, by znów wyjść z pokoju. Czynność powtarzamy do skutku w odstępach kilku do kilkunastu minut. Stąd nazwa tej metody „podnieś-odłóż”.
Pragnę jednak uczulić rodziców na fakt, że senność przychodząca w toku naturalnej aktywności dziecka, nastraja je wolno do zasypiania i nie powoduje rozdrażnienia. Natomiast ta stymulowana zmęczeniem, może skutkować złością dziecka, które przemęczone nie będzie potrafiło się wyciszyć. Skuteczność tej metody potwierdzona jest przez wielu rodziców w praktyce już 5-dniowej. Zaletą jest różnorodność pozytywnych bodźców dostarczanych dziecku i nie pozbawianie go bliskości rodzica, a wadą konieczność posiadania dużej wytrzymałości fizycznej i psychicznej od rodziców. Trzeba siły i zdrowego kręgosłupa, żeby podnosić i kłaść dziecko w odstępie kilku minut. Również dojrzałości emocjonalnej i ścisłej dbałości o niezachwianie dobowego rytmu dziecka, żeby nie przegapić momentu senności. Ponadto, lepiej nie stosować jej u dzieci poniżej 6 miesiąca życia.
Jeżeli masz pewność, że Twoje dziecko jest nakarmione, przewinięte i niczego mu nie brakuje, a mimo to płacze, prawdopodobnie domaga się Twojej bliskości. Dlatego metody, które z punktu widzenia dziecka są dla niego najlepsze to te, które zapewniają mu poczucie bezpieczeństwa i bliski kontakt z rodzicem. Taką metodą jest brzuszek do brzuszka, metoda podyktowana instynktem podążania za potrzebami rozwojowymi dziecka i mająca na celu uspokojenie go. Ponadto wynikająca z wiedzy na temat roli, jaką pełni zmysł dotyku, który jest bardzo ważnym informatorem dla układu nerwowego. Brzuszek do brzuszka definiuje odbieranie rzeczywistości przez dotyk, stymuluje rozwój dziecka, uczy je pozawerbalnej komunikacji, wzmacnia więź na linii rodzic-dziecko. Dziecko w wieku 0-3 miesięcy mające kłopoty z zasypianiem, można ułożyć brzuchem na brzuchu rodzica, podpierając jednocześnie drugą ręką jego plecy i główkę. Starsze dzieci można utulić i ukołysać w pozycji siedzącej lub w chuście.
Chodzi o to, aby zaspokoić fizjologiczną potrzebę bliskości i zapewnić maluchowi poczucie ukojenia, złagodzenia napięć. Dla maleńkich dzieci bardzo ważne są także odgłosy bicia serca mamy, szum jej oddechu czy zapach jej skóry. Wynika to także z ich rozwoju, dlatego od kilku lat niezwykle popularna w Ameryce jest metoda amerykańskiego pediatry, dr Harvey’a Karpa, który uznał, że dziecko do 3 miesiąca życia jest w tzw: czwartym trymestrze, gdzie otoczenie wokół dziecka jest przez niego odbierane jako nieprzyjazne. To prawda, że dziecko w tym wieku ma niezwykle rozbudzony układ czuciowo-smakowy a także zmysł słuchu, dlatego dźwięki nieznane odbiera jako zagrażające. Jedynym ukojeniem jest dla malucha powrót do warunków zbliżonych, do tych panujących w środowisku prenatalnym.
Stąd metoda otul, ukołysz, zaszum, dzięki której można uspokoić a następnie uśpić dziecko bez ubocznych konsekwencji psychicznych, staje się także popularna w naszym kraju. Zdaniem dr Karpa, noworodki przychodzą na świat z tzw. instynktem samouspokajania. Uznaje on to za odruch, który jednak wymaga sprowokowania. Według niego, płaczącego noworodka wystarczy otulić dość ciasno kocykiem, ukołysać i wydawać wprost do jego ucha ściszony dźwięk szszsz… Prowokatorem odruchu samouspokojenia się u dzieci może być według dr Karpa także wentylator, suszarka, odkurzacz lub inne „szumiące” urządzenie albo gotowe dźwięki nagrane na płycie CD.
To musisz wiedzieć:
Różnorodne bodźce słuchowe: dźwięki, trzaski, szmery, szelesty przyczyniają się także do tworzenia nowych połączeń nerwowych w mózgu dziecka, które są związane ze słuchem i stymulują jego rozwój. W mieście jednak oddzielenie szumu od innych dźwięków nie jest takie proste, a to właśnie monotonia szumu i stłumiony wydźwięk mają moc terapeutyczną. Wyciszają dziecko, przypominają mu znajome otoczenie i łagodzą stany bólowe, poprzez oddziaływanie relaksujące. Dlatego metoda dr Karpa sprawdza się zwłaszcza w przypadku uciążliwych kolek u dzieci. Należy jednak uważać z częstotliwością stosowania tego typu dźwięków wśród dzieci wykazujących zaburzenia ośrodkowego układu nerwowego.
Różnica pomiędzy technikami związanymi z nawykowym programowaniem snu dziecka, a tymi, które zakładają podejście zgodne z indywidualnym zapotrzebowaniem emocjonalnym, jest zasadnicza. Pierwsze z uporem trenują aktywność senną dziecka, drugie wprowadzają je łagodnie w świat sennej aktywności. Wybór zawsze zależy od rodzica.