Macierzyństwo? Zamiast spełnienia dostałam harówkę, z której nie umiałam czerpać satysfakcji
-Po porodzie pojawiło się zmęczenie, frustracja i obawy. Narastał we mnie żal do całego świata i męża. Byłam przerażona - mówi Joanna Baranowska, trener i psycholog specjalizujący się w pracy z mamami.
I wzięła sprawy w swoje ręce. Teraz pomaga matkom walczyć z rozczarowaniem, m.in. poprzez kurs online „Mama bez frustracji i poczucia winy”. Jak mówi - każda mama powinna pozwolić sobie na brokat frajdy w swoim życiu.
WP Parenting: Pomaga pani mamom żyć na własnych zasadach. Skąd wziął się ten pomysł?
Joanna Baranowska: Gdy zostałam mamą, zmiana której zaczęłam doświadczać, była ogromna. Czułam, że nie chcę wracać do pracy w modelu dziesięciu godzin poza domem. Zarówno w swoim życiu, jak i w macierzyństwie, czułam się słaba, bezbronna i niekompetentna.
Miałam też poczucie winy, że przecież powinnam być szczęśliwa, a całe to macierzyństwo powinno mi przychodzić z lekkością motyla. Przecież jestem kobietą i powinnam spełniać się w macierzyństwie, a ja czułam raczej, że moje życie stanęło w miejscu. Zamiast spełnienia, dostałam jakąś harówkę, z której nie umiałam czerpać satysfakcji. Te wszystkie powinności sprawiły, że czułam się bardzo winna i zła na samą siebie.
I zaczęła Pani pracować jako coach.
Zaczęłam pracować dla Fundacji Mama. Okazało się wtedy, że nie tylko dla mnie macierzyństwo jest wyzwaniem, ale każda z nas przechodzi w pierwszych latach ogromne zmiany w swoim życiu, a część z nas gubi się w tym, co powinna, a czego tak naprawdę chce.
Dzisiejszy terror bycia perfekcyjną mamą, która rezygnuje z siebie w imię dobra dziecka i rodziny sprawia, że niektórym brakuje odwagi, by przyznać sobie prawo do zaspokajania własnych podstawowych potrzeb, jak sen i jedzenie.
To powoduje ogromną frustrację i nie jest dobre dla dziecka, ani dla nikogo. A po roku takiego funkcjonowania, mamy przechodzą większy lub mniejszy kryzys.
Na pani stronie zauważyłam brokat – symbol czegoś ważnego dla każdej matki. A czym on jest dla pani?
Brokat to są momenty zachwytu w życiu, które sprawiają, że się dystansujemy od swoich emocji. Życie mamy bywa bardzo trudne, wycieńczające i frustrujące. Dzieci potrafią chorować tygodniami, szczególnie teraz, jesienią, a my chodzimy wykończone.
Brokat to są dla mnie takie chwile zachwytu: zapalona świeczka, żółte liście za oknem, moment picia herbaty, tarzanie się z dziećmi po podłodze, dotyk policzka, zapach, nałożenie maseczki. To nie wymaga jakiegoś specjalnego czasu, ale odrobiny uważności i może być naszym źródłem radości i energii.
Myślę, że gdyby nie takie chwile i włożenie pracy w to, by było ich coraz więcej, to moje życie byłoby naprawdę bardzo szare i smutne. A przecież to my wybieramy, jakie ma być.
Więc gdy już wszystko się sypie, dziecku kupa cieknie nogawką, a my chodzimy na rzęsach, śmiejmy się. Zrób coś, co da ci przyjemność. Połóż się z dzieckiem spać i nie przejmuj się tym, że powinnaś to, czy nie powinnaś tamtego.
Przychodzi do pani sfrustrowana matka. I co dalej?
Pracując już z setkami mam osobiście i zdalnie, odkryłam kilka spraw, których młoda mama absolutnie musi się nauczyć, żeby nie zwariować. Jest to proszenie o pomoc i budowanie swojej sieci wsparcia, samoopieka, docenianie siebie i pozwolenie sobie na popełnianie błędów, przyznanie sobie prawa do myślenia o sobie i realizowania swoich celów oraz stworzenie osobistej definicji bycia dobrą mamą. Bez tego nie pójdzie dalej. Więc pytam mamę, jak funkcjonuje w tych obszarach.
Pracuję przez telefon, co ważne jest dla mam mających bardzo mało czasu dla siebie. Wszystkie te tematy i wiele więcej omawiamy i wypracowujemy też podczas kursu „Mama bez frustracji i poczucia winy”, który odbywa się on-line. Bardzo ważną częścią mojej pracy jest łączenie mam w grupy wsparcia, gdzie mogą czuć się komfortowo i bezpiecznie. Tak też jest w kursie, którego integralną częścią jest grupa wsparcia na Facebooku.
Ten rodzaj pracy usuwa wiele przeszkód stojących na drodze do samorozwoju. Praca jest zdalna, więc wymaga mniej czasu i nie trzeba dojeżdżać. Materiał każda uczestniczka może wypracować w najlepszym dla siebie momencie – na przykład na spacerze z dzieckiem. Znika też bariera kosztowa.
Ten kurs jest w tym momencie także elementem coachingu indywidualnego. Porządek w głowie w obszarze macierzyństwa bardzo usprawnia pracę w innych obszarach życia.
Jeśli to wszystko nie daje relatywnie szybkich rezultatów, albo chociaż ulgi, zwykle doradzam zrobienie podstawowych badań (w tym badań hormonów tarczycy) i/lub wizytę u psychoterapeuty specjalizującego się w depresji. Tej choroby właściwie nie da się pokonać na własną rękę i mama, jak każdy inny człowiek, ma prawo, a wręcz obowiązek, sięgać po wszelkie możliwe wsparcie, z lekami włącznie.
Jak pomóc "wyjść z pieleszy" Matkom-Polkom? I co to w ogóle znaczy?
W moim założeniu pielesze to taki stan, w którym kręcimy się w kółko w naszym życiu. Nie wiemy właściwie, co robić, żeby zaczęło się toczyć w dobrym dla nas kierunku. Czasem wynika z tego, że właściwie to nie wiemy, jaki jest ten dobry kierunek, czasem boimy się, że skrzywdzimy dziecko czy rodzinę, a czasem nie umiemy wdrożyć skutecznych kroków i nie uzyskujemy rezultatów, na których nam zależy.
U podstaw tego stanu leży niezrozumienie siebie, swoich potrzeb i celów, które się zmieniają po urodzeniu dziecka i brak wizji, jak to życie właściwie ma wyglądać. Często wspieram mamy freelancerki w budowaniu swojego biznesu czy działalności. Innym razem przekierowuję mamy także do zaufanych specjalistów poszukiwania pracy czy budowania biznesu online. Ale robię to dopiero wtedy, gdy mam pewność, że klientka dokładnie wie, czego pragnie, by było to w zgodzie z jej marzeniami i wartościami. Wtedy wskazuję jej najlepsze narzędzia.
Wiele kobiet także przed urodzeniem nie dbało o swoje potrzeby i na przykład pozwalało się wykorzystywać w pracy. Gdy zostały matkami, to tylko pogorszyło sytuację. Dziecko pokazuje, że taki sposób życia jest niemożliwy i trzeba to zmienić, bo inaczej się zwariuje. Gdy wszystkie rady nagle okazują się bezsensowne, trzeba znaleźć lub zbudować w sobie jakiś punkt odniesienia i ja pomagam to robić w moich programach.
Jak mama ma ogarnąć dziecko, skoro nie potrafi ogarnąć samej siebie?
No i to jest bardzo dobre pytanie. Prowadzę także kursy wychowawcze oparte na "Pozytywnej Dyscyplinie" i w istocie często jest tak, że okazuje się, że mamy nie są w stanie stosować zawartych w nich sugestii, bo ich własne potrzeby są niezaspokojone.
Często słyszymy takie stwierdzenia – dzieci wymagają cierpliwości i konsekwencji, zaufaj sobie, pokochaj siebie, ale powiem szczerze, że cztery lata temu zupełnie nie wiedziałabym od czego miałabym zacząć.
Moje kursy przekładają te abstrakcyjne stwierdzenia na konkretne kroki i działania. Wiem, o co mam zapytać kobiety, by odnalazły swoją intuicję i nauczyły się cierpliwości do siebie i swojego dziecka.
Na przykładach setek mam widzę, że to działa. Niektóre moje uczestniczki pod koniec kursu mówią , że „sikają tęczą” i to jest największa radość dla mnie.
Ogarnięcie siebie i ogarnianie dziecka to dwa obszary wsparcia, którego udzielam mamom (a ten drugi także ojcom). Jeden nie może bez drugiego istnieć.
Równowaga między sobą a dzieckiem jest czymś koniecznym. Gdy stajemy się lepszym rodzicem, stajemy się też lepsze same dla siebie. I tworzy się taki magiczny krąg pozytywności.
„Urodziłam dziecko, chcę wrócić do pracy i na nowo rozkochać w sobie męża”. Czy z pani pomocą to możliwe?
Żeby to było takie łatwe to pisałabym poradniki, a nie prowadziła coaching (śmiech). Wiem, że te cele są bardzo ważne w naszym życiu i w pewien sposób pomagam je zrealizować, ale zaczynam od tego, kim jest kobieta, która się do mnie zgłasza.
Najpierw ona sama musi odnaleźć to, kim jest, na czym jej zależy w życiu, co w sobie kocha, co lubi robić, jak chce żyć, jaką chce być mamą, żoną, jak chce zarabiać pieniądze. Dopiero w kolejnym kroku uczę mamy strategii budowania dojrzałego, opartego na partnerstwie i zaufaniu, związku. Związku, w którym obie strony będą szczęśliwe, a nie ona poświęcająca swoje cele na rzecz jego czy dziecka.
I nie mam w głowie jakiegoś konkretnego modelu relacji. Niezależnie od tego, czy kobieta pracuje na pełen etat w domu, czy nie, chcę, żeby model w którym żyje był zbliżony do tego, którego naprawdę pragnie. Inaczej po kilku latach będzie czuła się oszukana, bo przecież tak się poświęciła, a nikt nie jest jej za to wdzięczny.
Tymczasem jeśli żyje modelem życia, którego sama nie podziwia, a wręcz nie lubi, to dzień po dniu zabija swoje poczucie własnej wartości i pewność siebie.
Od zawsze mówię klientkom, że pomagam zbudować życie, którego same sobie pozazdroszczą. Spojrzą kiedyś z boku na siebie i pomyślą: „Wow, ależ mam świetne życie. Może nie idealne, ale moje i cudowne.”
A co wtedy, gdy klientka mówi "jestem złą matką"?
Jeśli mówi coś takiego to znaczy, że w ogóle zastanawia się, jaką jest mamą. Mówię jej: „Możesz uważać, że jesteś najgorszą mamą na świecie, a i tak jesteś najlepszą mamą dla swojego dziecka.”
Nie ma przypadków beznadziejnych, czasem po prostu proszę, by poszła do psychoterapeuty. Mam taką klientkę, którą poznałam kilka lat temu. Zaczęła od pracy z psychoterapeutką, a potem wróciła mi podziękować i została na dwóch kolejnych kursach: wychowawczym i kursie samoopieki.
I właśnie dlatego kocham moją pracę i cieszę się, że spotykam tyle fantastycznych kobiet, które myślą o swoim rozwoju w roli rodzica i mamy. Jestem szczęśliwa, mogąc patrzeć jak rozkwitają, jeśli tylko pozwolą sobie na to.
Joanna Baranowska - coach mam na własnych zasadach i psycholog. Pomaga mamom odbudować życie po urodzeniu dziecka, zbudować równowagę i zyskać więcej miłości dla siebie, dzieci i rodziny. Stworzyła kurs "Mama bez frustracji i poczucia winy" i "NARZĘDZIOWNIK RODZICA pierwsza pomoc dla rodziców dzieci 2-6 lat" oparty o Pozytywną Dyscyplinę. Mama Antka (6) i Zuzi (4).