Koronawirus u dzieci – wariant Delta realnym zagrożeniem? Dr Stopyra: Rodzice nie powinni się bać, rodzice powinni dzieci zaszczepić
Na początku pandemii odsetek chorych na COVID-19 dzieci był znikomy, jednak teraz to najmłodsze populacje są źródłem niepokoju naukowców i lekarzy. W USA rośnie liczba zakażonych dzieci, a tym samym rośnie skala problemu, zwłaszcza że zakażenia spowodowane są nowym wariantem – Delta. Czy dla dzieci ta mutacja będzie wyjatkowo groźna i czy to rodzice szczególnie powinni obawiać się nadejścia jesiennej fali?
1. Koronawirus u dzieci – wariant Delta groźniejszy?
Gdy na początku pandemii mówiono o grupach ryzyka w kontekście osób starszych i tych obarczonych chorobami przewlekłymi, nikt chyba nie przypuszczał, że w grupie tej niebawem znajdą się i dzieci.
Dotychczas rzadko chorujące na COVID-19 dzieci wydawały się przede wszystkim grupą odpowiedzialną za transmisję wirusa. Później obawy lekarzy wzbudzały powikłania, choć dotykające dzieci bardzo rzadko, to zarazem bardzo groźne – mowa o PIMS (wieloukładowy zespół zapalny powiązany z COVID-19), a nawet zatorach.
Obecnie wirusolodzy i lekarze wskazują, że nawet najmłodsi mogą chorować równie ciężko jak dorośli, także przy braku chorób współistniejących. W rozmowie z WP abcZdrowie akcentuje to prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych, dr Michał Sutkowski.
- Młody układ odpornościowy może wyindukować burzę cytokinową, silną ogólnoustrojową reakcję zapalną o podłożu autoimmunologicznym - ostrzega.
Nowa, groźna mutacja jest też o ok. 40-60 proc. bardziej zakaźna niż poprzednie warianty, w tym brytyjska – Alfa. Z tego powodu mutacja Delta jest tak niebezpieczna, zwłaszcza że to ona może być przyczyną kolejnej fali epidemii.
- Delta charakteryzuje się przede wszystkim większą zakaźnością i to, co nas interesuje w kwestii sytuacji epidemiologicznej, to poza zakaźnością ciężkość przebiegu i skuteczność szczepionek. Opublikowana w "The Lancet" praca dotycząca Szkocji, gdzie 90 proc. chorych zakażonych jest wariantem Delta, nie wykazywała szczególnie ciężkiego przebiegu w przypadku nowej mutacji. Anglicy nie zaobserwowali większej liczby hospitalizacji u dzieci czy ciężkości przebiegu, natomiast skuteczność szczepionki Pfizera wobec tego wariantu oceniona została u dzieci na ok. 88 proc. – powiedziała w rozmowie z WP Parenting dr Lidia Stopyra, specjalista chorób zakaźnych i pediatra, która kieruje Oddziałem Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w szpitalu im. S. Żeromskiego w Krakowie.
Czy w kontekście zdrowia, a nawet życia swoich dzieci to zwłaszcza rodzice powinni obawiać się jesieni?
2. Tylko przenoszą koronawirusa czy też wirus jest dla nich śmiertelnym zagrożeniem?
Dla wszystkich wariantów koronawirusa charakterystyczne są takie objawy jak wysoka gorączka czy suchy kaszel, ból głowy i ból gardła. W przypadku nowego wariantu coraz częściej mówi się jednak o dolegliwościach, których dotychczas nie utożsamiano z infekcją COVID-19 – są to objawy typowe dla przeziębienia jak m.in. katar, ale też dolegliwości ze strony układu pokarmowego, nasuwające skojarzenia z zatruciem pokarmowym.
Tak szerokie spektrum objawów może powodować trudności diagnostyczne.
- Na podstawie obrazu klinicznego u dzieci nie ma szans, by stawiać jakiekolwiek rozpoznanie – podejrzenie COVID zależy od sytuacji epidemiologicznej. Rozpoznanie możemy postawić jedynie na podstawie wyniku testu antygenowego lub PCR. To znaczy, jeśli mamy bardzo małą liczbę zakażeń, to mało prawdopodobne jest, by objawy przeziębienia spowodowane były zachorowaniem dziecka na COVID-19. Jeśli jednak dojdzie do wzrostu liczby zakażeń, to w zasadzie każda infekcja dróg oddechowych czy przewodu pokarmowego powinna być podejrzana o infekcję SARS-CoV-2. Musimy być też wyczuleni na nowe objawy – trzeba być przygotowanym, że one się pojawią – tłumaczyła dr Stopyra.
Zdaniem doktora Durajskiego, pediatry z Centrum Zdrowia Dziecka, dzieci są znakomitym wektorem przenoszenia koronawirusa, a w dodatku przy wariancie Delta problemem jest diagnozowanie – jak słusznie zauważył pediatra:
- Ten wariant w bardzo niecharakterystyczny sposób przypomina zwykłe przeziębienie.
To oznacza, że często przez rodziców infekcja może być bagatelizowana, a – co podkreśla lekarz – łagodny przebieg choroby, czyli właśnie przypominający zwykłe sezonowe przeziębienie, nie chroni dziecka przed groźnymi dla życia powikłaniami wskutek infekcji, to jest PIMS.
Zdaniem ordynatorki krakowskiego szpitala jest jeszcze coś, co powinno budzić obawy rodziców w związku z szerzeniem się choroby wśród dzieci. I nie chodzi wcale o PIMS czy long-COVID:
- Gdy dzieci zaczną masowo chorować, zacznie się zamykanie szkół, kwarantanny, zdalne nauczanie, a to pociągnie za sobą szkody edukacyjne oraz psychiczne – mówi ekspertka. Jak dodaje: – Choć mieliśmy krótki okres wiosną, kiedy był realny problem z miejscami w szpitalach dla dzieci, dużo częstszym problemem jest kwestia wpływu izolacji czy też nawet strachu przed utratą bliskich, które odbijają się na dzieciach. Zdalna nauka, brak kontaktu z rówieśnikami, strach – to jest problem powszechny u młodszych pokoleń.
3. Kiedy szczepienia? "Są jedynym orężem, jaki mamy w walce z koronawirusem"
Wielu rodziców zastanawia się nad tym, czy ich dziecko jest w grupie ryzyka, czy kilkukrotne przechorowanie COVID-19 i ciężki przebieg sprawia, że nowy wariant jest jeszcze bardziej niebezpieczny, a przede wszystkim – czy szczepić siebie i dzieci?
Dr Stopyra, podobnie jak wszyscy specjaliści pochylający się nad wirusem SARS-CoV-2 od początku pandemii, nie ma żadnych wątpliwości:
- Szczepienia są jedyną możliwością, jaką mamy w walce z koronawirusem. Oczywiście konieczne jest wyszczepienie dzieci powyżej 12. roku życia i wszystkich dorosłych – wówczas można byłoby podejmować inne decyzje odnośnie do izolacji, kwarantanny czy nauczania zdalnego dzieci, których na razie nie możemy szczepić.
Ekspertka wytłumaczyła, że trwają obecnie badania nad bezpieczeństwem i skutecznością szczepionek w pozostałych grupach wiekowych i dodała, że tutaj istotna jest także kwestia dostosowania dawki do masy ciała i potrzeb dziecka.
Na pytanie o to, kiedy możemy się spodziewać, że ruszą szczepienia najmłodszych, dr Stopyra powiedziała:
- Trwają badania kliniczne stosowania szczepionek u dzieci od 6. miesiąca życia i one powinny się skończyć jesienią. Do tej pory Polska dość szybko, po tym jak EMA zarejestrowała w UE szczepionki dla danej grupy wiekowej, włączała te grupy do Narodowego Programu Szczepień. Myślę więc, że tak będzie i w tym przypadku – być może wraz z końcem tego roku czy początkiem przyszłego uda nam się zacząć szczepić dzieci także w pozostałych grupach wiekowych.
Podkreśliła także, że wakacje należy wykorzystać na szczepienia, by wraz z początkiem jesieni dzieci zyskały odporność, co pozwoli na wyhamowanie fali infekcji, a także zapobiegnie pewnym decyzjom ministerialnym związanym z obostrzeniami.
- Rodzice nie powinni się bać, rodzice powinni dzieci zaszczepić – ci, którzy mogą, powinni wykorzystać wakacje na szczepienia – podsumowała ekspertka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl