Dyktando grozy. Matka pyta, czy to normalne
Kartka papieru z dziecięcym pismem cała pokreślona na czerwono. Poniżej ocena -16 punktów, dopisek "bardzo słabo" i długa notka do ośmioletniego ucznia. Tak wygląda efekt dyktanda w drugiej klasie szkoły podstawowej. "Przykro patrzeć" - komentują rodzice i nauczyciele.
1. Polska szkoła do zmiany?
Od lat trwa w Polsce dyskusja na temat tego, jak funkcjonują współczesne szkoły i co powinno się zmienić w obecnym systemie edukacji. Wielu nauczycieli krytykuje obowiązujący w szkolnictwie tak zwany model pruski, który opiera się, jak podkreślają, nie tyle na wsparciu jednostki, co kształceniu osób oddanych systemowi, biernych i posłusznych "przywódcy".
Taki system nauczania wiąże się z aspektami, z których część szkół już zrezygnowała: z ocenami, głośnym dzwonkiem sygnalizującym przerwy i lekcje, a także pracami domowymi, z których coraz chętniej rezygnuje część nauczycieli.
Ze wszystkich wymienionych najwięcej emocji zdaje się wciąż wzbudzać odchodzenie od tradycyjnego modelu oceniania. Podczas gdy wielu pedagogów postuluje, by ocen nie stawiać, wielu dyrektorów i nauczycieli nie wyobraża sobie bez nich swojej pracy. Co znamienne, zdarzają się szkoły, w których "jedynkę" może otrzymać nawet pierwszoklasista.
"Zawsze gdy słyszę o nauczycielach i nauczycielkach wystawiających stopnie - w tym oceny niedostateczne - w klasach 1-3, zastanawiam się, eufemistycznie rzecz ujmując, co kieruje takimi ludźmi? Pomijam już, że zgodnie z rozporządzeniami i prawem oświatowym nieprzypadkowo oceny wyrażone cyfrą wystawia się dopiero od czwartej klasy - i to z sugestią, by robić to na koniec roku. Jak więc można dzieciakom w pierwszej klasie wstawić jedynkę do dziennika? To dość niepojęte... " - napisał na Facebooku dr Mikołaj Marcela, nauczyciel, pisarz, wykładowca akademicki oraz ekspert w tematyce edukacji dzieci.
Dr Marcela podkreśla, że nie wszyscy nauczyciele są chętni, by z ocen rezygnować.
"Tym bardziej, że przecież sami z własnego doświadczenia wiemy, jaki to stres i jak wiele złego wiąże się z ocenianiem w późniejszych klasach. Jeśli więc zostaję nauczycielem lub nauczycielką, to chyba po to, by raczej czynić szkoły lepszymi, a nie jeszcze gorszymi miejscami niż do tej pory, prawda? Najwyraźniej nie wszyscy. I to nie są niestety odosobnione przypadki. Wiem, bo rozmawiałem o tym z wieloma osobami, w tym dyrektorami i dyrektorkami szkół, którzy pomagają innym dyrektorom i nauczycielom porzucać oceny w edukacji wczesnoszkolnej... Pomagają, bo wielu dyrektorów i nauczycieli nie wyobraża sobie bez nich swojej pracy" - dodaje.
2. Znamienne dyktando
Niestety, nie tylko samo stawianie standardowych ocen bywa problematyczne. Zdarza się też, że zdziwienie czy oburzenie wzbudza ocenianie za pomocą punktacji. Tak było w przypadku dyktanda opublikowanego na fan page "Szkoła Minimalna".
"Czy takie wytyczne dotyczące oceniania dyktanda w klasie 2 podstawówki są normalne? Syn właśnie dostał -16 punktów z pierwszego w życiu dyktanda i zastanawiam się czy to normalne, bo szczerze mówiąc pierwszy raz widzę punktację ujemną..." - napisała matka.
Zamieszczone przy wpisie dyktando zostało przez nauczycielkę pokreślone na czerwono. Poniżej znajduje się ocena -16 punktów z adnotacją "bardzo słabo" oraz opisem, co zostało zrobione źle.
Post matki wzbudził ogromne emocje. Skomentowało go ponad sto osób. Internauci - w większości rodzice i nauczyciele - podkreślają, że nauczycielka skutecznie zniechęca w ten sposób ośmiolatka do nauki. Wielu zwróciło także uwagę na "syndrom czerwonego długopisu".
Oto wybrane komentarze:
"'Spis rodzajów błędów' jest przytłaczający. Przy czym w 'błędach ortograficznych II stopnia' znalazły się też błędy interpunkcyjne. Pokreślone dyktando przeraża i zniechęca. Ocena pod dyktandem niby adresowana do 8-letniego dziecka, ale sformułowanie 'zrób poprawę według wytycznych' to nie jest język dla dziecka zrozumiały. Nauczycielka nie zdaje sobie sprawy z tempa rozwoju dzieci, przygotowując takie "wytyczne" (lub próbując stosować wytyczne dla starszych klas u młodszych dzieci). Ocena niby bez cyferek, ale z góry wiadomo, jakimi cyframi można zastąpić 'bardzo słabo' czy 'wspaniale'... Przykro patrzeć".
"Sporym błędem jest zakładać, że cokolwiek w systemowej szkole należy do jakiejkolwiek normy. O ile sam przekaz notatki można jeszcze jako-tako uznać, o tyle ten "syndrom czerwonego długopisu" i oskarżycielski ton wartościujący ucznia, hierarchizujący od razu także nauczyciela są nie do przyjęcia. Chłopiec nie nauczy się absolutnie niczego, pozostanie jedynie strach, rezygnacja i niechęć. Najgorsze, że to wszystko się utrwali zostawając w głowie dziecka, zamiast zasad poprawnej pisowni. Nie rozumiem, jak można w ten sposób podchodzić do nauczania ośmiolatka. No i oczywiście nasze cudowne "musisz ćwiczyć w domu", które spycha odpowiedzialność na rodzica (prawdopodobnie pracującego) oraz dziecko, które nie znając podstaw, utrwali tylko błędy".
"Nie czytałam tej pracy ani tego co nauczyciel napisał. Zerknęłam tylko i od tego zrobiło mi się słabo. Co prawda jestem po szkole systemowej z innych czasów. Ale nie zgadzałabym się, na takie praktyki w obecnej szkole. Odchodzi się od czerwonego długopisu i podkreślania błędów. Warto przyjaźnie porozmawiać z nauczycielem, tak jak on przyjaźnie powinien oceniać i wspierać dziecko. Bo inaczej skuteczne zrazi dziecko do nauki, szkoły, siebie....".
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl