Nauczyciele się cieszą. Po wyborach polonistka wygarnęła matematyczce
Z jednej strony radość, z drugiej oczekiwanie na to, co się wydarzy. Tak najkrócej można opisać nastroje nauczycieli po wyborach. - Pojawiają się obawy, czy jeśli politycy przyjrzą się stanowi finansów, nie zaczną odwlekać naszych podwyżek - mówi WP Parenting Renata Zajder, polonistka z Zespołu Szkół z Oddziałami Sportowymi nr 1 w Poznaniu.
1. Idą zmiany
W tegorocznych wyborach liczbą głosów wygrało wprawdzie Prawo i Sprawiedliwość, jednak nie osiągnie większości parlamentarnej. Większość mandatów poselskich będą miały łącznie Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica. To potencjalnie oznacza spore zmiany na scenie politycznej.
O trudnej sytuacji polskiej oświaty mówi się od lat. Problemem są nie tylko niskie zarobki, ale też m.in. przeładowanie podstawy programowej. Wielu nauczycieli mówi, że czują się wypaleni zawodowo, niedoceniani i brakuje im motywacji do pracy. Wielu odeszło z zawodu.
Różne incjatywy nauczycielskie - m.in. Protest z Wykrzyknikiem, Wolna Szkoła - krytykowały ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka, zarzucając mu m.in. rozpowszechnianie fake newsów. Tak było chociażby w październiku, gdy minister stwierdził, że polscy nauczyciele są w czołówce pod względem światowych zarobków.
Na kilka dni po ogłoszeniu wyborów pytamy nauczycieli o nastroje, jakie panują w pokojach nauczycielskich.
2. Anna Schmidt-Fic, liderka inicjatywy Protest z Wykrzyknikiem, nauczycielka matematyki
- Po wyborach czuję niewyobrażalną radość i ulgę. Mam wrażenie, że już oddycham zupełnie innym powietrzem. Powietrzem, które oznacza wolność i odejście od polityki antyeuropejskiej. To jest kluczowa zmiana, która bardzo cieszy, bo do tej pory bardzo martwiło mnie to, co się dzieje w Polsce, w tym w oświacie.
Jestem wstrzemięźliwa z hurraoptymizmem - wybory literalnie wygrało PiS i to im prezydent może najpierw powierzyć formowania rządu, a porozumienie koalicyjne to też niełatwy proces. Dlatego z jednej strony czuję się bardzo szczęśliwa, a z drugiej hibernuję się emocjonalnie na ten trudny czas.
Potencjalnie największa radość w edukacji to zniknięcie ministra Czarnka. To niby tylko jedna postać, ale za nim stoi cała masa złych emocji. Reakcje na to, że zmieni się minister edukacji, były wręcz euforyczne. Na Facebooku Protestu z Wykrzyknikiem zamieściliśmy post pokazujący, jak minister Czarnek odjeżdża z walizeczką, co wywołało lawinę emocjonalnych komentarzy. To będzie duża ulga dla wszystkich.
Nie zdziwiło mnie, że zdobył rekordowe poparcie w swoim okręgu, ponieważ jest czołowym bulterierem partii rządzącej. Osobą, która reprezentowała sobą wszystkie najgorsze cechy: nienawiść do drugiego człowieka, butę, arogancję.
Nauczyciele w szkołach, wbrew działaniom ministra Czarnka, zachowali swoją autonomię. Jak widać, skutecznie udawało się im kształcić u swoich uczniów krytyczne myślenie, tworząc w szkołach, w miarę możliwości, przestrzeń dla ministra Czarnka zamkniętą. W efekcie ci młodzi ludzie z "czarnkowych" roczników wzięli udział w wyborach i zagłosowali na opozycję.
Nie słyszałam w swoim otoczeniu, by jakiś nauczyciel był niezadowolony z wyników wyborów. Na pewno tacy istnieją, ale nie komunikują tego. Może wstydzą się swoich poglądów? Znam wyłącznie nauczycieli, którzy źle oceniają ministra Czarnka. Ich radość po wyborach była ogromna. Zaczęli otwarcie rozmawiać ze sobą, że mają dość. Zauważyli furtkę, która jest nadzieją na zmiany w szkołach. W czasie kampanii słuchali obietnic partii opozycyjnych i teraz czekają na ich realizację.
Po wyborach liczę na zmianę frontu i na to, że opozycja zrealizuje swoje najpilniejsze do zmiany obietnice. Przede wszystkim podwyżki dla nauczycieli, a dokładniej - rewaloryzację wynagrodzeń, a także odchudzenie podstawy programowej. Mam nadzieję też na wdrożenie postulatów opracowanych w ramach "SOS dla edukacji" i że na tej bazie rozpocznie się w Polsce spokojna, merytoryczna i partycypacyjna rozmowa dotycząca tego, jak należy zmienić edukację.
Spodziewam się teraz trzech naprawdę trudnych miesięcy. Czekam spokojnie na to, co przyniesie porozumienie KO, Trzeciej Drogi i Lewicy i na każdego ministra, którego zaproponują. Uważam, że żadna z tych trzech partii nie zrobi edukacji krzywdy. Daję im bardzo duży kredyt zaufania.
3. Renata Zajder, polonistka z Zespołu Szkół z Oddziałami Sportowymi nr 1 w Poznaniu
- Cieszę się, że minister Czarnek wreszcie odejdzie. To ogromna ulga. Według mnie był najgorszym ministrem ze wszystkich i najgorzej traktował nauczycieli. Ta wieczna pogarda, zakłamywanie rzeczywistości i opowiadanie o tym, jak wysokie są nasze zarobki…
W moim otoczeniu nie ma nauczycieli, którzy nie cieszyliby się z wyników wyborów. Jeśli jakieś osoby są zwolennikami PiS, to głośno o tym nie mówią. I na pewno nie wybierały tej partii ze względu na program dla edukacji. Jeden z nauczycieli powiedział, że zagłosowałby na PiS, gdyby w 2019 roku dali nam podwyżki. Tak się nie stało.
Jasne, że nauczyciele w mojej szkole rozmawiają o wynikach wyborów. Większość się cieszy, ale mamy też poczucie stanu zawieszenia. Zapowiedź podwyżki jest bardzo ważna, bo ostatnie lata przyniosły dramatyczną pauperyzację naszej grupy zawodowej. Czekamy na realizację obietnic. Jednocześnie pojawiają się obawy, czy jeśli politycy przyjrzą się stanowi finansów, to nie zaczną tego odwlekać. Moim zdaniem to byłby fatalny sygnał.
Rozumiemy, że głębokich reform systemowych nie da się przeprowadzić w ciągu stu dni. To są zmiany, które muszą potrwać przez lata i dobrze, aby nowy rząd skorzystał z wypracowanych już propozycji i aby liczył się ze zdaniem nauczycieli-praktyków. Oczekuję jednak pewnych szybkich działań, chociażby odchudzenia podstawy programowej.
W ostatnim roku wielu polonistów, w tym ja, odmówiło sprawdzania matur. Powodem były kryteria oceniania. Patrzyłam na nie z przerażeniem. To jest kolejna paląca kwestia, którą trzeba się zająć w pierwszej kolejności.
Liczę na zmianę w myśleniu o edukacji, na zrozumienie jej wagi. Dostrzegam pewien dobry sygnał. W mediach pojawiają się spekulacje dotyczące podziału stanowisk w nowym rządzie i na giełdzie nazwisk słyszę głownie o kandydatach i kandydatkach do objęcia stanowiska ministra edukacji. Może wreszcie nie będzie to ktoś traktujący kierowanie tym resortem jak trampolinę do własnej kariery politycznej, ale osoba naprawdę zaangażowana w sprawy edukacji.
4. Paulina (imię zmienione), nauczycielka z topowego liceum we Wrocławiu
- Dzieciaki w szkole chcą rozmawiać o wyborach. Pytają, na kogo głosowałam. Nie mówię, bo nie wypada.
W pokoju nauczycielskim też rozmawia się o wynikach, ale po wyborach prawicowi nauczyciele zamilkli. Jeszcze w poniedziałek się odgrażali, ale potem z godziny na godzinę miny im rzedły i od wtorku już cisza.
Mamy w szkole matematyczkę, która jest za Konfederacją. Z radością mówiła, że w referendum głosowała za tym, by nie wpuszczać imigrantów. Jeszcze w poniedziałek zorganizowała w szkole Dzień Papieski. Wybuchła w związku z tym wielka awantura, bo pieniądze na kremówki i inne ciastka poszły z kasy szkoły, a nie pieniędzy rady rodziców, czy dobrowolnych datków uczniów. Ta nauczycielka się uparła. Mówiła, że Wojtyła jest świętością, ważniejszą postacią niż np. Wisława Szymborska. Była o to straszna kłótnia na radzie pedagogicznej.
Dochód z ciastek ma być na Caritas. W efekcie więc pieniądze, które mogłyby być przeznaczone na doposażenie szkoły i pomoc uczniom, zostały przeznaczone na organizację należącą do Kościóła.
Większość dzieciaków na religię nie chodzi, więc tym bardziej wszystko to było absurdalne. Ale na obchody w sali gimnastycznej poszli, żeby urwać się z lekcji.
Z tą matematyczką najbardziej walczyła polonistka. Napięcie rosło wraz ze zbliżającycm się terminem wyborów. Kiedy przyszły wyniki wyborów, wygarnęła jej. Powiedziała: "oby nowy minister był z Lewicy, to wtedy skończą się te wasze papieskie kremówki i dobiorą się wam do d…".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski