Anastasia z sześciorgiem dzieci i mamą uciekła z Żytomierza. "Dworzec jest najczęściej pierwszym miejscem, gdzie te osoby otrzymują pomoc"
Hala główna Dworca Centralnego, godz. 19. Dwie kobiety z sześciorgiem dzieci siedzą na wypchanych po brzegi charakterystycznych niebieskich torbach popularnej sieci. Widać, że są zdezorientowane i zagubione. - Potrzebują panie pomocy? - pytam. Dowiaduję się, że wolontariusze zaoferowali im nocleg na Torwarze, jednak spotkali się z odmową. Kobiety podały jeden powód.
1. "Dworzec jest miejscem, gdzie udzielamy pierwszego wsparcia"
Przez pierwsze dni wojny na Dworcu Centralnym panował prawdziwy armagedon. Masa zagubionych, przestraszonych ludzi, niewiedzących dokąd się udać, i gdzie szukać pomocy. Roztargnieni chodzili po hali z bagażami, w których mieli tylko to, co w pośpiechu zabrali podczas ucieczki z ogarniętego wojną kraju. Na peronach słychać było gwar i dziecięcy płacz. Kobiety z maluchami na rękach godzinami siedziały na zimnej posadzce. Kamienną podłogę przykrywał prowizoryczny dywan z koców i kurtek, na których spali wycieńczeni ludzie. Wolontariusze dzień i noc robili, co mogli.
Dziś, po ponad miesiącu od wybuchu wojny, dworzec działa jak dobrze naoliwiona maszyna do pomocy i wsparcia.
- Dzięki olbrzymiemu oddolnemu zaangażowaniu, udało nam się to wszystko bardzo szybko zorganizować. Dworzec jest miejscem tranzytowym, to nie jest punkt noclegowy. Naszym zadaniem jest udzielenie najpilniejszego wsparcia - tłumaczy Marta Todorczuk, jedna z koordynatorek w wolontariackiej Grupie Centrum.
To właśnie wolontariusze są najbardziej widoczni na hali głównej dworca. Z daleka w oczy rzucają się ich odblaskowe kamizelki. W centralnym miejscu dworcowej hali znajduje się duża, dobrze oznakowana wyspa - punkt, gdzie można uzyskać wszelkie potrzebne informacje.
Idę dalej, w rogu pod schodami widzę dwie kobiety z szóstką dzieci. Siedzą na zapakowanych po brzegi dobrze znanych, niebieskich torbach z Ikei. Zgromadziły w nich cały swój dobytek. Chłopczyk w czarnej kurtce ma w rączce biało-czerwoną flagę, obraca ją między paluszkami. Mała dziewczynka w różowej czapce z pomponem przytula się do mamy. Druga kobieta kołysze w wózku niemowlaka. Na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie, jakby czekały na pociąg, jednak na ich twarzach widoczny jest strach i bezsilność. Młodsza z nich gorączkowo szuka czegoś w telefonie.
- Potrzebują panie pomocy? - pytam.
Kobieta nie rozumie po polsku, próbuje dowiedzieć się, czy zna angielski, jednak również zaprzecza. Posiłkuję się translatorem w telefonie.
Okazuje się, że ma na imię Anastasia i wraz z dziećmi i mamą uciekła z Żytomierza, oddalonego 150 km od Kijowa. Kobieta tłumaczy, że nie wie, co ma teraz zrobić. Wyjaśnia, że w Tarnowie mieszkają jej krewni, ale dzisiaj nie ma już żadnego połączenia w tym kierunku.
- Przekroczyliśmy granicę, jesteśmy bardzo zmęczeni, dzieci nie spały od kilkunastu godzin - mówi wyczerpana Anastasia.
Pytam wolontariusza, jak możemy im pomóc.
- Sytuacja tych kobiet jest skomplikowana, ponieważ mają tylko ukraińską pieczątkę przekroczenia granicy. Staramy się rozwiązać ten problem. Ta rodzina ma krewnych w Tarnowie i tam chcą się przemieścić. Wiem, że mama ma już bilet na tę podróż. Chcieliśmy zapewnić im nocleg na Torwarze, jednak starsza pani mimo uporczywych próśb chce zostać na dworcu. Teraz gdy mają bilety, mogą udać się do tej sali dla matek z dziećmi - tłumaczy mężczyzna.
Przekazuję Anastasii, że mogą udać się do specjalnego pomieszczenia dla kobiet z dziećmi, gdzie odpoczną, będą mogły nakarmić maluchy i odświeżyć się.
2. Punkt wytchnienia dla matek z dziećmi
Sala dla mam z dziećmi znajduje się na pierwszym piętrze obok znanego sklepu spożywczego. Widać ją już z hali głównej ze względu na duże czarne kotary, które zapewniają względną prywatność przebywającym tam osobom.
- Ten punkt jest najbardziej oddzielony od pozostałych. Pomógł nam w tym bardzo zespół Teatru Polonia, którego scenografowie zaaranżowali kotary oraz zaciemnienie dużych dworcowych okien pomieszczenia. Dzięki temu kobiety i ich dzieci mają tam zdecydowanie większy komfort. Zajmują się nimi wyłącznie wolontariuszki. W pokoju dla mam dostępne są przewijak i środki higieniczne - wyjaśnia Marta Todorczuk.
Mija kilka minut. Nadal próbuję przekonać Anastasię, ale kobieta jest nieugięta. Decyduje, że póki co zostanie na dole.
Bywa, że ukraińscy uchodźcy mają problem z przyjęciem oferowanej im pomocy. Wynika to z przyzwyczajenia do tego, że to, co mają, zawdzięczają sobie, własnej pracy i zaradności.
- Takich sytuacji, gdy ktoś obawia się przyjąć wsparcie, jest relatywnie dużo. To dość naturalne, jeśli trafia się do obcego kraju z bagażem tak ekstremalnych doświadczeń. Dworzec jest najczęściej pierwszym miejscem, gdzie nasi goście otrzymują pomoc, ciepły posiłek po wielu godzinach drogi, środki higieniczne itp. Siłą rzeczy, będąc względnie zaopiekowanymi, często chcą trzymać się tego, co już znają. Dlatego zdarzają się sytuacje, gdy osoby, które dopiero co do nas dotarły, chcą zostać na dworcu - opowiada koordynatorka.
Gdy pomoc wolontariuszy jest niewystarczająca, uchodźcy z Ukrainy mogą liczyć także na wsparcie psychologiczne.
- Działając całodobowo, na czterech sześciogodzinnych zmianach, dbamy o to, aby w miarę możliwości na dworcu zawsze były osoby z wykształceniem psychologicznym. Mamy również zespół do tzw. interwencji kryzysowych - mówi wolontariuszka.
3. "Wolontariat jest najlepszym wyborem"
Godzina 21:30. Wychodzę przed gmach dworca. Na zewnątrz stoją dwa białe namioty. Jeden gastronomiczny, a drugi z najpotrzebniejszymi rzeczami, po które mogą zgłaszać się potrzebujący. Po ponad miesiącu wojny zmieniły się najpilniejsze potrzeby i sposób udzielania pomocy.
- Wolontariusze kilka razy dziennie na stronie copotrzeba.pl aktualizują listę najpotrzebniejszych rzeczy. Jednocześnie staramy się uczulać naszych darczyńców, by nie przynosić nam np. odzieży, ponieważ nie mamy możliwości posortowania jej czy wyeksponowania. Niestety nadal się to zdarza, a my zamiast pomagać naszym gościom, zajmujemy się np. transportem ubrań - relacjonuje Marta Todorczuk.
Koordynatorka zaznacza jednak, że nadal najbardziej potrzebne są ręce do pracy.
- Po tych pięciu tygodniach widzimy, że motywacja do wolontariatu jest coraz mniejsza. Cały czas zachęcamy, by się do nas zgłaszać. Najlepiej trzymać się rozkładu zmian, ponieważ każdą z nich zaczynamy szkoleniem, które jest bardzo istotne, ono zmienia całe postrzeganie pracy na dworcu - podsumowuje.
Wszelkie informacje dotyczące możliwości uczestniczenia w wolontariacie na Dworcu Centralnym dostępne są na profilu: "Grupa Centrum - grupa wolontariuszy z Dworca Centralnego" na Facebooku.
Dyżury odbywają się w godzinach: 00:00-06:00, 06:00-12:00, 12:00-18:00, 18:00-24:00.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl