"Córka płakała, jak tylko widziała żłobek". Opiekunki i dyrektorka zwolnione z pracy
- Jak zaprowadzałam dziecko, to ono płakało, jak wychodziłam ze żłobka, to ja płakałam - takimi słowami jedna z mam, której dziecko chodziło do Żłobka Samorządowego nr w 6 w Wałbrzychu, wspomina placówkę. Sprawę bada prokuratura, a trzy opiekunki oraz dyrektorka zostały właśnie zwolnione z pracy.
1. Opiekunki zwolniono dyscyplinarnie
O Żłobku Samorządowym nr w 6 w Wałbrzychu pierwszy raz pisaliśmy w drugiej połowie kwietnia 2023 roku. Wyszło wówczas na jaw, że opiekunki zajmujące się dziećmi miały używać w stosunku do nich wulgaryzmów, krzyczały, a nawet dochodziło tam do przemocy fizycznej.
Jeden z rodziców zauważył, że odkąd jego dziecko zostało przeniesione do innej grupy, jego zachowanie drastycznie się zmieniło. Wyposażył je więc w rejestrator dźwięku, który przez dwa dni nagrywał to, co dzieje się w placówce. Rodzic twierdzi, że materiał, który w ten sposób uzyskał, był pełen wulgaryzmów, które miały wypowiadać opiekunki dzieci. Słowa, które padają na nagraniu, mogą wskazywać, że w placówce dochodziło do przemocy fizycznej i psychicznej wobec maluchów. Według nieoficjalnych informacji podanych przez “Super Express” panie miały wyzywać dzieci. Nagranie ma też budzić podejrzenia, że maluchy były szarpane i straszone, że zostaną zamknięte w szafie. Sprawa dotyczy trzech opiekunek. Sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej w Wałbrzychu.
Sylwia Bielawska, zastępczyni prezydenta miasta, przekazała wówczas w rozmowie z "Polsat News", że nakazała odsunąć opiekunki od pracy z dziećmi. Teraz poinformowano, że zwolniono dyscyplinarnie trzy opiekunki oraz dyrektorkę żłobka.
2. "To miejsce było okropne"
Po emisji reportażu "Uwagi!" niektórzy z rodziców dzieci, które miały być krzywdzone w żłobku, zdecydowali się opowiedzieć o całym dramacie.
Syn pani Justyny chodził do Żłobka Samorządowego nr w 6 w Wałbrzychu w 2018 roku. Gdy przeszedł do starszej grupy, zaczął płakać, przestał rozmawiać z dorosłymi, a z dziećmi porozumiewał się jedynie szeptem.
- Z Oliwierem przeszliśmy już wiele poradni psychologicznych. W lutym 2020 r. syn dostał orzeczenie o potrzebie wczesnego wspomagania rozwoju i do dziś cały czas kontynuujemy leczenie - mówi kobieta.
Z kolei o histerii związanej z koniecznością uczęszczania do placówki przez dwuletniego chłopca opowiedziała inna mama:
- Syn nigdy nie wyszedł stamtąd uśmiechnięty. Zawsze był stłumiony, zahukany, jakby ktoś na niego cały czas krzyczał. Całymi nocami nie spaliśmy, bo płakał, wybudzał się, przychodził do nas i tulił się - wspomina.
Kobieta przytoczyła też sytuację, gdy przyjechała odebrać dziecko z placówki wcześniej niż zwykle.
- Któregoś dnia przyjechałam po syna wcześniej i na korytarzu usłyszałam, jak opiekunki ze sobą rozmawiają. Jedna pytała drugiej: "Ile masz osób w grupie?". Tamta odpowiedziała, że całą grupę, na co padło: "A co ty, nie potrafisz okien otwierać?". Tak się wyjaśniło, dlaczego moje dziecko było często chore - zdradziła.
- To miejsce było okropne. Jak zaprowadzałam dziecko, to ono płakało, jak wychodziłam ze żłobka, to ja płakałam - mówi Dorota Skrzypiec, kolejna mama. - Mam wielki żal do siebie, że dawałam tam dziecko. Córka płakała, jak tylko widziała żłobek. Wydaje mi się, że się bała. Dziecko było małe, ledwo chodziło, więc liczyłam na to, że opiekunki zajmą się nią, przytulą. Powiedziały mi, że nie są od przytulania - opowiada kobieta.
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl