Babski przemysł? - jak razem z partnerem zadbać o niemowlę?
Książek i artykułów na ten temat powstaje bardzo wiele. Wydaje się więc, że wystarczy je przeczytać i problem zniknie. Otóż nie do końca, bo po pierwsze, cała ta pożyteczna literatura odbija się od wielu facetów jak od pola siłowego Gwiazdy Śmierci, a po drugie kobiety, które ją czytają i tak „swoje wiedzą”.
Właściwie ważne jest bowiem w tym wszystkim zapamiętanie jednej podstawowej rzeczy: gdy urodzi się dziecko, jedyne czego mężczyzna nie jest w stanie zrobić przy nim samodzielnie to karmienie piersią. Cała reszta… to pikuś.
No i tu przechodzimy do sedna, bo my kobiety nie chcemy tak łatwo oddać swoich bastionów zbudowanych z pieluszek i kremów do pupy. My chcemy mieć dziecko dla siebie. Nie po to przez długie miesiące nosiłyśmy ten, nie zawsze, słodki ciężar, aby teraz kto inny przyszedł „na gotowe” i zabrał nam najlepsze momenty.
Wielu młodym mamom wydaje się, tak jak ich dzieciom do ukończenia 2 roku życia, że stanowią jedność z tą małą istotką, którą nosiły pod sercem. Jak mogą więc pozwolić na to, by ktokolwiek wkradł się pomiędzy nie a dziecko. Szczególnie ktoś tak pozbawiony jakichkolwiek kompetencji jak ich partner. Teraz dopiero uświadamiają sobie, że zakładając podstawową komórkę społeczną, nie brały pod uwagę wielu cech, które chciałyby widzieć u
ojca swojego dziecka. W fazie narzeczeństwa liczy się przecież coś zupełnie innego, prawda? Owszem, prawda i właśnie dlatego nad łóżeczkiem dziecka wciąż króluje matriarchat. Kobietom, pomimo deklaracji o podziale obowiązków, trudno jest oddać choć przyczółek matczyności. Z chwil, gdy leżąc obok maleństwa i przyglądając się mu, dotykają jego dłoni, stóp, głaszczą po głowie. Tego nie negocjujemy, bo to są niezbywalne prawa kobiety matki! Facet może, co najwyżej, wykonać jakieś prace pomocnicze, w szczególności takie, które nie wymagają fizycznego kontaktu z dzieckiem. Może na przykład robić zakupy, sprzątać, prać i prasować. To by było OK. To jest właściwy kierunek.
Nic dziwnego, że mężczyźni nie palą się w blokach do przejęcia roli zaopatrzeniowo-porządkowej. Nikt im bowiem nie proponuje więcej. Faceci nawet nie zdają sobie sprawy z tego, co ich omija. Już my o to zadbałyśmy. Jak kwoki ochroniłyśmy nasze pisklątka przed tymi nieporadnymi samcami.
Drogie mamy, a może spróbować inaczej? Może pozwolić na to, aby nasze dziecko mogło zaobserwować w otaczającym je, zupełnie nowym, świecie silne ramiona taty, jego drapiące policzki i dziwnie niski mruczący głos? Oczywiście daleka jestem od uogólniania i wiem, że wiele kobiet dba o to, aby ojcowie mieli jak najpełniejszy kontakt z dzieckiem. By mogła się między nimi nawiązać więź i miłość, a później budować przyjaźń.
Warunki współpracy, dzielenie się obowiązkami warto omówić zawczasu. Zanim jeszcze na świecie pojawi się potomek. Warto porozmawiać o tym, kto i kiedy i co najważniejsze, dlaczego. Może dobrze podsunąć młodemu tacie książkę o opiece nad dzieckiem.
Mężczyźni świetnie sobie radzą. I o to wiele z nas jest zazdrosnych.
Niepotrzebnie.