Trwa ładowanie...

11-latek powiedział mamie, że boli go brzuch. Okazało się, że ma ostrą białaczkę limfoblastyczną

 Maria Krasicka
Maria Krasicka 22.02.2022 10:15
Powiedział mamie, że boli go brzuch. Okazało się, że ma ostrą białaczkę limfoblastyczną
Powiedział mamie, że boli go brzuch. Okazało się, że ma ostrą białaczkę limfoblastyczną (Facebook)

To był dzień jak każdy inny. Mark i jego brat poszli pograć w piłkę na szkolnym boisku i mieli wrócić na obiad do domu. Kiedy wrócili, chłopiec zaczął skarżyć się na ból brzucha i nie mógł złapać tchu. Wtedy okazało się, że ma ostrą białaczkę limfoblastyczną.

spis treści

1. Poważny stan chłopca

W połowie sierpnia 2020 roku 11-letni Mark Cannon osłabł na zajęciach sportowych. Kiedy wrócił do domu, powiedział mamie tylko, że bardzo boli go brzuch i ciężko mu się oddycha. Kobieta nie czekała i natychmiast zabrała go do pobliskiego Szpitala Uniwersyteckiego Hairmyres.

Początkowo badania nic nie wykazały, a chłopiec wrócił z rodzicami do domu. Jednak kiedy po kilku godzinach przyszły wyniki bardziej szczegółowych badań, ich świat się zawalił. Okazało się, że Mark ma ostrą białaczkę limfoblastyczną – rzadki nowotwór układu krwiotwórczego.

Zobacz film: "Bezdech senny mylony z ADHD"

Mark został od razu skierowany do Królewskiego Szpitala Dziecięcego w Glasgow, gdzie spędził kolejne pół roku. Nowotwór był tak zaawansowany, że konieczne było wprowadzenie silnej chemioterapii, którą otrzymywał cztery razy w tygodniu.

Mark miał chemioterapię cztery razy w tygodniu
Mark miał chemioterapię cztery razy w tygodniu (Facebook)

Niestety sytuacja chłopca jeszcze bardziej się pogorszyła po tym, jak wenflon wprowadzony do podania chemioterapii, został zainfekowany. Wtedy w organizmie Marka rozwinęła się sepsa, która doprowadziła do obrzęku części mózgu, przez co chłopiec stracił wzrok na kilka tygodni.

- Powiedziano nam, że tak naprawdę dni dzielą go od śmierci. Jego ciśnienie krwi było niebotycznie wysokie – mówi mama.

2. "Utknął na oddziale"

Ze względu na zakażenie organizmu chłopca, jego leczenie onkologiczne musiało zostać zawieszone na kilka kolejnych miesięcy. Wtedy nowotwór z powrotem zaczął się rozwijać.

Na domiar złego, kiedy Mark zaczął powoli dochodzić do siebie po infekcji i potrzebował jak najwięcej wsparcia, w Wielkiej Brytanii pojawił się nowy wariant koronawirusa i kolejna fala zachrowań. Oznaczało to, że nie mógł przyjmować żadnych gości i był zdany jedynie na towarzystwo medyków.

- To była koszmarna sytuacja. Z nikim nie miał kontaktu, utknął na oddziale – mówi mama. - To ogromnie wpłynęło na jego zdrowie psychiczne – dodaje.

Również ukochane przez całą rodzinę święta Bożego Narodzenia, Mark musiał spędzić w szpitalu. Na szczęście na samym początku stycznia, jego stan poprawił się na tyle, że mógł wrócić do domu, a kluby Celtic i Manchester United przesłały mu gadżety z podpisami piłkarzy.

Mark z bratem
Mark z bratem (Facebook)

Szczęśliwie ostatnie wyniki nie wykazują śladów choroby i teraz musi się stawiać w szpitalu tylko na kolejne wlewy chemii.

- Przeszedł bardzo dużo, a jeszcze długa droga przed nim. Mimo to nie traci humoru i nadal jest wspaniałym, pogodnym chłopcem. Wszyscy uczymy się od niego tej pogody ducha – podsumowuje mama.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze