10-letnia dziewczynka musi umrzeć, bo została zgwałcona przez mułłę
Po modlitwach w meczecie mułła dokonał gwałtu na 10-letniej dziewczynce. Dziecko doznało poważnych obrażeń wewnętrznych i było bliskie śmierci. Rodzina dziecka chce jednak jej śmierci, bo jak twierdzą, przyniosła hańbę dla rodziny.
Do tragicznego wydarzenia doszło w meczecie po recytacji Koranu. Mułła po skończonej modlitwie zaciągnął 10-letnią dziewczynkę w ustronne miejsce i tam ją brutalnie zgwałcił. Po jego zatrzymaniu stwierdził, że dziecko samo tego chciało i myślał, że jest starsze.
Zobacz także:
Diagnoza lekarzy, jak i same zaznania dziewczynki, mówiły jednak coś innego. Dziecko w wyniku gwałtu doznało bardzo poważnych obrażeń wewnętrznych i istniało nawet zagrożenie życia. Lekarzom, którzy przybyli i tak bardzo późno, udało się jednak uratować dziecko.
Sprawą szybko zainteresowała się obrończyni praw kobiet, dr Hassina Sarwari. Zażądała ona wyciągnięcia konsekwencji prawnych wobec agresywnego mułły oraz objęcia ochroną poszkodowanego dziecka. Dr Sarwari zaczęła otrzymywać groźby śmierci i gwałtu, od innych mułłów i wiernych.
To nie był koniec dramatu dla poszkodowanej dziewczynki. Domaganie się objęcia ochroną dziecka nie było bezpodstawne. Po całym tragicznym wydarzeniu okazało się, że dochodząca powoli do zdrowia dziewczynka nie mogła liczyć na wsparcie rodziny. Wręcz przeciwnie. Rodzina się jej wyparła.
Przez pewien czas po gwałcie, dziecko przebywało w ośrodku prowadzonym przez obrońców praw kobiet. Niestety musi wrócić do rodziny, ponieważ tak zadecydowały władze. Rodzina złożyła obietnicę, że dziecku nic się nie stanie. Z drugiej strony, otwarcie przyznają, że przyniosło im ono hańbę i powinno umrzeć ''honorowo''.
Dr Sawari alarmowała, że rodzina planowała wykraść dziewczynkę jeszcze ze szpitala i dokonać jej zabójstwa poprzez utopienie. Miał jej to przekazać jeden z wujów 10-latki, który pomimo jego sprzeciwu, został wyznaczony do tego zadania. Innym dowodem na złe zamiary rodziny wobec dziecka, miały być podsłuchane słowa matki dziewczynki, kiedy odwiedziła córkę w szpitalu.
Miała ona powiedzieć: ''Moja córko, niech proch i ziemia teraz cię chronią. Przygotujemy ci łóżko z prochu i ziemi. Wyślemy cię na cmentarz, gdzie będziesz bezpieczna”. Ze słów matki można jasno odczytać plany rodziny wobec pokrzywdzonego dziecka. Miejmy nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie.