Trwa ładowanie...

Zakaz prac domowych nie dla wszystkich. W tych szkołach nie obowiązuje

 Marta Słupska
08.04.2024 13:51
Likwidacja prac domowych nie we wszystkich szkołach
Likwidacja prac domowych nie we wszystkich szkołach (East News, archiwum prywatne)

Zakaz prac domowych nie obejmuje niepublicznych podstawówek, w których rok temu uczyło się 182 339 dzieci. Ci uczniowie i tak oczekują, że zakaz zostanie wprowadzony w ich placówkach. - To jest dla społeczeństwa strzał w kolano - komentuje szczegóły rozporządzenia Jarosław Pytlak, dyrektor szkół Społecznego Towarzystwa Oświatowego.

spis treści

1. Zakaz prac domowych nie dla wszystkich

22 marca ministra edukacji Barbara Nowacka podpisała rozporządzenie dotyczące prac domowych, które od kwietnia w klasach I-III szkół podstawowych zostały zlikwidowane (poza ćwiczeniami usprawniającymi motorykę małą), a w klasach IV-VIII - stały się nieobowiązkowe i nie mogą podlegać ocenie.

- Dzięki temu rozwiązaniu uczniowie będą mieli więcej czasu na utrwalanie wiedzy, przygotowanie się do sprawdzianów, czytanie książek, a także, co bardzo ważne, realizowanie swoich pasji i odpoczynek - tłumaczyła swoją decyzję ministra.

Zmiany, które właśnie weszły w życie, dotyczą prac pisemnych i praktyczno-technicznych na poziomie szkoły podstawowej w placówkach publicznych i tylko w nich. Nie dotyczą szkół niepublicznych, których z roku na rok przybywa. Z danych MEN, które przywołuje TVN, wynika, że w roku szkolnym 2022/2023 w niepublicznych podstawówkach uczyło się 182 339 uczniów. To o 18,6 proc. więcej niż trzy lata wcześniej.

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 3"

- Rozporządzenie w części dotyczącej prac domowych wprost odnosi się tylko do placówek publicznych. Placówki niepubliczne nie są więc zobowiązane do jego przestrzegania, bowiem kwestie oceniania bieżącego w szkołach niepublicznych uregulowane są w statucie szkoły - wskazuje w rozmowie z WP Parenting adw. Michalina Koligot z Kancelarii Prawa Oświatowego Kowalak Jędrzejewska Konrady Adwokaci i Radcowie Prawni w Poznaniu.

- Jeśli więc władze placówki ustalą, że prace domowe nie będą oceniane, wtedy będzie to zgodne z przepisami jak dla placówek publicznych. W sytuacji jednak, gdy w statucie pozostanie zapis o ocenianiu prac domowych, w ocenie naszej kancelarii nie będzie on sprzeczny z zapisami prawa - tłumaczy prawniczka.

adw. Michalina Koligot
adw. Michalina Koligot (archiwum własne)

Adw. Koligot przyznaje jednak, że interpretacja rozporządzenia może nastręczać pewnych trudności interpretacyjnych.

- Jak większość przepisów stworzonych w zakresie prawa oświatowego, rozporządzenie nie jest do końca jasne i może powodować trudności interpretacyjne. Niestety, gmina, kuratorium czy inna instytucja publiczna mogą pewne zapisy rozumieć inaczej. Często w praktyce naszej kancelarii zdarzały się takie przypadki - wyjaśnia i dodaje, że niedoprecyzowane są np. kwestie związane z ocenianiem.

- Wprowadzona zmiana nie zawsze będzie korzystna dla ucznia. Przed nowelizacją przepisów często w praktyce zdarzały się sytuacje, że mógł on poprawić swoją ocenę, np. poprzez wykonanie dodatkowego zadania w domu. Teraz nie będzie to już możliwe. Z jednej więc strony uczeń nie otrzyma oceny negatywnej za źle wykonaną pracę domową, a z drugiej nie może też liczyć na dodatkową ocenę pozytywną - mówi ekspertka.

2. "Uczniowie oczekują"

Likwidacja prac domowych formalnie nie obejmie więc szkół niepublicznych, nie oznacza to jednak, że w takich placówkach na pewno nic się nie zmieni.

- Ta zmiana nas nie obowiązuje, jednak to nie oznacza, że nie stwarza problemów. Uczniowie oczekują, że coś w temacie prac domowych się zadzieje. Niektórzy już pytali wychowawców, czy u nas też likwidacja wejdzie w życie i cieszyli się na ten pomysł - komentuje w rozmowie z WP Parenting Jarosław Pytlak, dyrektor niepublicznych szkół Społecznego Towarzystwa Oświatowego na warszawskim Bemowie.

- Być może więc zapadną jakieś wewnętrzne ustalenia, chociaż wielu nauczycieli z naszej szkoły i tak już nie zadawało prac na ocenę - dodaje.

Pytlak, pytany o zasadność likwidacji prac domowych w podstawówkach, mówi o nonsensie i zwraca uwagę na to, że w rozporządzeniu pojawiły się nieścisłości.

- W rozporządzeniu jest kategoria "prace praktyczno-techniczne", które nie zostały specjalnie zdefiniowane. Jest też absurd: prace pisemne są zabronione z wyjątkiem tych, które ćwiczą motorykę małą. A przecież wszystkie prace pisemne ją ćwiczą. Mamy do czynienia z produktem wadliwym prawnie, który wprowadzono tylko po to, by dotrzymać obietnicy rzucanej przez polityków. Nie ma to jednak nic wspólnego z poprawą jakości edukacji. Szkoła potrzebuje zmian, ale nie tędy droga - podkreśla.

Jarosław Pytlak, dyrektor szkół Społecznego Towarzystwa Oświatowego na warszawskim Bemowie
Jarosław Pytlak, dyrektor szkół Społecznego Towarzystwa Oświatowego na warszawskim Bemowie (archiwum prywatne)

3. "To przejaw lekceważenia"

Podobne podejście do tematu likwidacji prac domowych prezentuje spore grono nauczycieli, którzy bez ogródek piszą w mediach społecznościowych, że po raz kolejny rząd, zamiast rzetelnie pracować, postawił na szybkie rozwiązania i nie ma pomysłu na edukację.

"Głęboko rozczarowujace jest też dla mnie, że chlapnięta bezmyślnie na wiecu obietnica wyborcza została spełniona wbrew jej oczywistemu populizmowi i wobec braku badań w tym kierunku" - pisała na Facebooku Anna Schmidt-Fic, liderka ruchu nauczycielskiego Protest z Wykrzyknikiem.

- Rozporządzenie podpisano dokładnie w setnym dniu po objęciu władzy. Mieliśmy nadzieję, że wejdzie w życie chociaż w połowie kwietnia, ale nie, wprowadzono je z marszu. W szkołach ma więc zajść duża zmiana i nawet nie pozostawiono czasu dla nauczycieli i dyrektorów szkół na reakcję. Zmiana wprowadzona z tygodniowym wyprzedzeniem, a wchodząca w życie w środku przerwy świątecznej, to przejaw lekceważenia - podkreśla dyrektor Pytlak.

- To nie jest problem prac domowych, lecz tego, jak zostali potraktowani nauczyciele. Pogwałcono zasady zapisane w ustawie Karta Nauczyciela. Nawet były minister edukacji Przemysław Czarnek nie zamachnął się tak na autonomię nauczycielską, jak robi to obecna władza. Dla mnie to czysty populizm, który spotkał się z wielkim aplauzem. To oczywiście świadczy o tym, że istnieje zapotrzebowanie społeczne na zmiany w edukacji, ale zadziałano pod publiczkę - mówi Pytlak i dodaje:

- Taki mamy dziś klimat, że wystarczy powiedzieć, że nauczyciel jest beznadziejny i wszyscy kiwają głową, potakując. Obowiązuje domniemanie niekompetencji i złej woli. A to jest dla naszego społeczeństwa strzał w kolano.

Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze