Wyrzucili uczniów z zajęć. - Takie jest prawo - tłumaczy dyrektor.
W Zespole Sportowych Szkół Ogólnokształcących w Gdyni od lat uczniowie spoza placówki brali udział w lekcjach wychowania fizycznego. Gdy sprawa ujrzała światło dzienne, proceder ukrócono, ale odnoszące sportowe sukcesy dzieci straciły możliwość treningu. Teraz ojciec jednej z uczennic, której zabroniono korzystania z takich zajęć, zgłasza sprawę do prokuratury.
Zespół Sportowych Szkół Ogólnokształcących w Gdyni jest szkołą współpracującą z sekcją koszykarską Asseco Gdynia oraz Gdyńskim Towarzystwem Koszykówki (GTK). Do tej pory młodzi sportowcy, którzy trenowali pod skrzydłami tych organizacji, mogli brać udział w lekcjach wychowania fizycznego. Pod warunkiem, że były to jednocześnie treningi Asseco i GTK. Dotyczyło to zarówno uczniów placówki, jak i innych szkół. Teraz to się zmieniło i uczniowie spoza szkoły na takie lekcje nie mają wstępu.
- Faktycznie, takie sytuacje, gdy uczniowie naszej szkoły brali udział w lekcjach-treningach się zdarzały i jest to zgodne z prawem. Natomiast zajęcia te nie powinny być dostępne dla uczniów z zewnątrz. Wcześniej o takim procederze nie miałem pojęcia – mówi w rozmowie z WP parenting Marek Prusak, dyrektor ZSSO w Gdyni.
Jednak kilka tygodni temu sprawa wyszła na jaw, a dyrektor, w porozumieniu z prezydentem Gdyni Bartoszem Bartoszewiczem i szkolną Radą Rodziców, zdecydował o zakazie wstępu na lekcje-treningi uczniów spoza placówki. Dzieci, które do tej pory osiągały sukcesy sportowe, teraz zostały pozbawione możliwości treningu pod okiem doświadczonych fachowówców. Oznacza to zakończenie kariery sportowej.
- Bardzo mi z tego powodu przykro, ale takie są przepisy – mówi Prusak. Dodaje jednocześnie, że w szkole w bieżącym roku szkolnym znacząco wzrosła liczba uczniów, którzy doznali kontuzji. - To zazwyczaj urazy kończyn, np. delikatne skręcenia stawów. Nie możemy sobie na to pozwolić. Poza tym, gdyby takiego urazu doświadczyło dziecko spoza szkoły, mielibyśmy problemy natury prawnej – argumentuje dyrektor.
W taki powód ograniczenia dostępu do treningów koszykówki nie wierzy jednak ojciec jednej z dziewczynek, której zabroniono wstępu na lekcje. Mężczyzna twierdzi, że przyczyną zmian była osobista zemsta. Podaje, że gdy jego córka była jeszcze uczennicą ZSSO, jej matka wchodziła w skład Rady Rodziców tejże placówki i oficjalnie podważała legalność wyboru Prusaka na dyrektora.
Gdy więc nastolatka przeniosła się do Gimnazjum nr 2 w Gdyni, ale jednocześnie trenowała z ZSSO, Prusak miał się za wcześniejsze oskarżenia zemścić i zabronić wpuszczania dziewczynki na zajęcia treningowe. Przy czym inni uczniowie spoza szkoły nadal mieli w ten sposób trenować. Dlatego też dziewczyna wraz z rodzicami napisała do dyrekcji pismo, w którym wnioskowała o umożliwienie dalszych treningów w ZSSO. Dyrekcja wydała decyzję odmowną.
Ojciec nastolatki, której odmowy udzielono, nie zgadza się jednak z opinią dyrekcji i sprawę skierował do prokuratory. Złożył zawiadomienie o podjerzeniu naruszenia interesu publicznego, przekroczeniu uprawnień i niedopełnieniu obowiązków. Sugeruje, że urzędnicy i dyrekcja wcześniej nie zwracali uwagi na przepisy, a teraz znęcają się nad jego córką.
Marek Prusak jednak zaprzecza. - O żadnej zemście nie ma mowy. Moja decyzja dotyczy wszystkich dzieci, a nie pojedynczych uczniów. Nie chcemy tworzyć żadnych niebezpiecznych incydentów. Szczególnie teraz gdy każda szkoła musi walczyć o ucznia – podsumowuje dyrektor.