Wyrodna matka, czyli jak wygląda rodzicielstwo w internecie
Rodzicielstwo jest trudne samo w sobie. Nie ułatwia go fakt, że społeczeństwo czuje ogromną potrzebę patrzenia na ręce matek. Zaczyna się dość niewinnie, od niby-troskliwych pytań: "Gdzie czapeczka? Czy mu nie za zimno?" Jednak to czasem wystarczy, by zasiać niepewność w młodej mamie. A jeśli ta sama mama wróci ze spaceru i przejrzy internet, okaże się, że adres piekła dla rodziców zaczyna się od WWW.
1. Mom shaming – matki wszystkiemu winne
Do wychowania dziecka potrzebna jest cała wioska. Dziś babcie, ciocie i znajome zostały zastąpione przez koleżanki z internetu. Cały Facebook usiany jest grupami dla mam – dla dzieci urodzonych w tym samym czasie, urodzonych w tym samym miejscu, karmionych piersią czy wożonych tym samym modelem wózka.
Złudna anonimowość w internecie sprawia, że szybko znajdują się chętni do krytyki i udzielania rad. Nie tak dawno temu amerykańska aktorka Amy Schumer opublikowała na swoim Instagramie zdjęcie z nowonarodzonym dzieckiem. Jednak najwięcej zamieszania sprawiły szpitalne poporodowe majtki, które miała na sobie. To wystarczyło, by spłynęła na nią fala hejtu: "Jak możesz tak pokazywać się ludziom. Nie wstyd ci? Załóż majtki i uczesz się w końcu! Macierzyństwo jest trudne, ale nie musisz się cofać w rozwoju. Zupełnie się nie szanujesz!"
Nie trzeba być jednak znanym i lubianym, by szczegółami z życia zainteresowała się internetowa publika. Wystarczy wrzucić zdjęcie, komentarz w mediach społecznościowych, by stać się najgorszą matką w oczach innych.
2. Self blaming – jestem beznadziejną matką
Jednak mamy nadal właśnie w internecie szukają pomocy, wsparcia i miejsca na swoje emocje. Same wystawiając się na osąd innych. Czasem jednak za hasztagiem zła matka tkwi jakaś zadra – wstyd, że nie daliśmy rady. Żartujemy, próbujemy pokazać dystans, a od środka zżerają nas wyrzuty sumienia. Tylko czy parówka podana na kolację zamiast zbilansowanego posiłku to powód, by czuć się gorszym rodzicem? Może zatem bajka puszczona przy obiedzie, by w końcu zjeść w spokoju, daje miejsce na podium dla najgorszych mam? Takich powodów rodzice znajdują całe mnóstwo.
Ewa opowiada: - Mamy, stoję przed najgorszym dylematem. By skutecznie walczyć z chorobą muszę odstawić małego i przejść na MM. Tylko takie środki mi pomogą, inne możliwości wyczerpane. Czuję się jak wyrodna, egoistyczna matka, że w ogóle rozważam taką możliwość.
Kolejna mama pyta: - Czy są na sali takie mamy, co posłały brzdąca do żłobka przed ukończeniem roczku? Planuję powrót do pracy, syn będzie miał wtedy 9-10 miesięcy i chyba nie potrafię sobie z tym poradzić na żadnej płaszczyźnie. Teściowa mi co dzień przypomina, jaka ze mnie zła matka i tak też się czuje. Czy jest szansa, że tak malutkie dziecko, nie umrze tam z żalu, że go zostawiłam?
Ania zastanawia się: - Czy wy też macie takie wyrzuty po każdej pizzy na obiad? Niby nie robimy tego często, a potem zawsze kilka dni spędzam więcej czasu przy garach, żeby nagotować zdrowego. Mam mega wyrzut sumienia, że karmię go świństwami.
3. Rozgrzeszenie
Skąd pomysł, że internetowa "spowiedź" z błędów rodzicielstwa nam pomoże?
Psycholog, Sabina Siegieda, odpowiada: - W internecie znika cenzura, znika poczucie bycia jednostką, stajemy się elementem tłumu. Dochodzi do tego efekt rozproszenia odpowiedzialności, widoczny głównie na forach, grupach czy w dyskusjach online. Skoro każdy może oceniać i krytykować, to ja też – sumienie wypieramy odpowiedzialność i poczucie konsekwencji. To łatwy sposób żeby podbudować swoje poczucie wartości oraz ulżyć trudnym emocjom.
W świecie, w którym co chwila dostajemy informacje o pobiciu dziecka, kiedy media zasypują nas newsami o krzywdzie, jaka dzieje się najmłodszym, te wszystkie powody wydają się niczym. Jednak takie publiczne wyznawanie swoich błędów ma większy sens.
To zjawisko rozpatrywałabym pod dwoma względami. Raz – złudna skromność, psychologiczny manewr stosowany niemal przez wszystkich – polega na podświadomym oczekiwaniu zaprzeczenia, pochwały – dowartościowaniu się. Z drugiej strony pojawia się rzeczywiste poczucie winy, kreowane przez idealny świat internetowego macierzyństwa. Tego, w którym każda mama ma wysprzątany dom, ugotowane pięć zdrowych posiłków, czas na hobby, relaks i kreatywną zabawę z dziećmi. Konfrontując rzeczywistość z takim obrazkiem nietrudno popaść w wyrzuty sumienia i pretensje do samej siebie.
Język potrafi kreować naszą świadomość. To, jak mówimy o sobie, zostaje nie tylko w naszych głowach, ale również u naszych odbiorców - zarówno na żywo, jak i online. Choć to może być trudniejsze, lepiej jest myśleć o sobie, jako o dobrych, kochających rodzicach, którzy czasem popełniają błędy. I zamiast spowiadać się z nich obcym, lepiej chwalić się i pielęgnować te chwile, kiedy byliśmy z siebie dumni.