Trwa ładowanie...

To ona wynalazła fidget spinnera. Nie zarobiła na tym ani grosza

 Ewa Rycerz
04.12.2018 10:46
To ona wynalazła fidget spinnera. Nie zarobiła na tym ani grosza
To ona wynalazła fidget spinnera. Nie zarobiła na tym ani grosza

Na punkcie wynalezionej przez nią zabawki oszalały dzieci na całym świecie. Fidget spinner to niewielki dysk, który polubili także dorośli. Wydawać by się mogło, że ta popularność przerodziła się w miliony dolarów na koncie wynalazcy zabawki. Okazuje się jednak, że wręcz przeciwnie. Catherine Hettinger nie zarobiła na niej ani grosza.

1. Początki

Wbrew pozorom fidget spinner to nie jest nowa zbawka. Pomysł na nią u Catherine Hettinger narodził się jeszcze w latach 80. XX wieku. Wtedy miała ona postać miękkiego materiału i przeznaczona była do rzucania. Z biegiem czasu kształt zabawki ewoluował. W końcu przyjął formę dysku, który w środku ma zamontowane łożysko. To dzięki niemu spinner może kręcić się w dłoniach.

Przeczytaj także:

"Zabawka powstała, ponieważ chciałam czymś nietypowym zająć swoją córkę" – mówi w rozmowie z theguardian.com Catherine Hettinger. "W pierwszej wersji fidget spinner był zabawką posklejaną z papieru i plastiku, a dookoła tego była taśma. Po kilku zmianach przybrał już formę małego wirnika. I to mi się podobało" – zaznacza kobieta.

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 2"

Szybko okazało się, że zabawka może przydać się dzieciom z autyzmem i zespołem nadpobudliwości z deficytem uwagi (ADHD). Trójkątny dysk miał pozytywnie wpływać na koncentrację uwagi oraz pomagać w skupieniu, zmniejszać lęki i stany niepokoju u dzieci.

Dziś Catherine Hattinger nie ma z fidgeta ani grosza
Dziś Catherine Hattinger nie ma z fidgeta ani grosza (screen z theguardian.com/Richard Luscombe)

Swoją zabawkę Catherine zaczęła sprzedawać. Najpierw wśród znajomych, później na targach rzemiosła na Florydzie. "Projekt się podobał. Przetestowało go kilka tysięcy ludzi" – przyznaje kobieta.

2. Krótki patent

To było w latach 90. XX wieku. W roku 1997 Catherine postanowiła zabawkę zarejestrować w Urzędzie Patentowym. Złożyła odpowiedni wniosek, opłaciła go i patent otrzymała. Aby jednak go utrzymać, musiała płacić regularnie. W 2005 roku za przedłużenie rejestracji zabawki było to 400 dolarów.

"Niestety, nie mogłam sobie na to pozwolić, nie miałam tych pieniędzy" – przyznaje Hettinger. Patent wygasł.

Przeczytaj także:

Po kilku latach o fidget spinnerze przypomnieli sobie inni producenci zabawek. Mały, niepozorny dysk najpierw zdobył ogromną popularność w Stanach Zjednoczonych. Sieć sklepów Toys'R'Us zamawia dostawy zabawki średnio raz na tydzień. Spinner znalazł się też na liście 20 najlepiej sprzedających się zabawek w sieci sklepów Amazon.

Na spinnerze zarabiają także sklepy i producenci w Polsce. A Catherine nie ma z tych zysków ani grosza. Mieszka w niewielkim domku i myśli o jego sprzedaży i kupnie jeszcze mniejszego mieszkania. Zastanawia się też, czy administracja przywróci jej odłączony telefon i kombinuje gdzie kupić niedrogie auto.

"Bycie wynalazcą to prawdziwe wyzwanie. Tylko ok. 3 proc. wynalazców zarabia na swoich patentach. Przez wiele lat na swoim traciłam, widziałam też, jak to samo przytrafia się innym. Sprzedawali oni swoje domy, bo nie mogli się utrzymać. Ja wolałam zrezygnować z patentu – przyznaje w rozmowie z news.com.au.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze