Technologia, która powstała z desperacji
W ubiegłym roku Polskę obiegła informacja, że kardiochirurdzy po raz pierwszy wykorzystali trójwymiarowy model serca do operacji. Jak się okazało, jego twórcą był ojciec kilkumiesięcznego Maćka, Wojciech Wojtkowski, którego wspierał dr inż. Henryk Olszewski. Na początku stycznia 2017 roku wykonano drugą taką operację, a wynalazek Wojtkowskiego i Olszewskiego ma szansę zrewolucjonizować polską medycynę. O tym, jak modele 3D zmieniają medycynę rozmawiamy z Wojciechem Wojtkowskim.
WP parenting: Po co pan stworzył model serca 3D?
Wojciech Wojtkowski: To była jedyna szansa, by ratować mojego syna. Lekarze zakwalifikowali go do operacji, ale wiązała się ona z licznymi powikłaniami. Wszystkie kolejne czynności lekarze musieliby wykonywać na bieżąco po otworzeniu klatki piersiowej. Dzięki modelowi 3D to wszystko można zaplanować jeszcze przez zabiegiem.
Pana syn zmarł. Warto było podjąć się takiej pracy?
Wtedy nie patrzyłem na to w ten sposób. Od tego serca bardzo dużo zależało.
Od tamtego czasu minęło jednak ponad pół roku. Niedawno sukcesem zakończyła się kolejna operacja z użyciem pana modelu. Zrewolucjonizował pan polską kardiochirurgię dziecięcą?
Technologia, która pozwala stworzyć modele trójwymiarowe narządów ludzkich już na świecie istnieje. Tworzą ją ośrodki w Stanach Zjednoczonych i Holandii. Ta technologia, z mojego punktu widzenia, nie jest jednak doskonała, a ponadto sporo kosztuje. Holendrzy opierają się na analizach histogramów serca, przenoszą bezpośrednio odcienie szarości ze zdjęcia badania tomograficznego na bryłę w oprogramowaniu.
Przeczytaj koniecznie
- Podróż bez niepotrzebnych problemów, czyli jak ułatwić sobie życie
- Po co sprzątać? Zobacz, jak uniknąć nadmiaru obowiązków
- Obalamy mity na temat rozszerzania diety niemowlaka
- Pediatra odpowiada na wasze pytania
- Nie daj się oszukać! Czy wiesz, jak rozpoznać prawdziwy tran?
- Nowa technologia w domu. Zobacz, jak zmieni twoje życie
My stworzyliśmy "chmurę punktów" i nakładamy na to siatki bryłowe. Podstawą tej chmury są specjalne trójkąciki. Im więcej tych trójkącików uzyskanych z tomografu uda nam się zmieścić wirtualnie w chmurze punktów, tym lepsze jest obrazowanie, tym więcej widać zmian patologicznych i są one bardziej wyraźne.
Na tę chwilę dysponujemy specjalistycznym algorytmem, który pozwala nam tworzyć modele serc z różnymi wadami.
Lekarze twierdzą, że pana wynalazek jest niezwykle pomocny podczas zabiegów. Jednocześnie prężnie rozwija się polska telemedycyna. Pan też idzie w tym kierunku?
Właśnie opracowujemy specjalne oprogramowanie, które będzie mogło pomóc w stworzeniu modeli serc 3D. Będzie ono działało przez internet. Lekarz, który będzie chciał uzyskać trójwymiarowy model będzie musiał wejść w taki program i przesłać na serwer wyniki badań tomografu komputerowego. Te wyniki trafiają do nas i my je opracowujemy, tworząc model. Do lekarza, który zlecił wykonanie serca 3D trafi on po kilku dniach.
Myśli pan, że analiza takich modeli może stać się w Polsce standardem?
To trudno ocenić. W Stanach Zjednoczonych jest to standardem od kilku lat. Aby to się stało w Polsce, potrzeba jest większej świadomości wśród lekarzy, że takie możliwości istnieją.
Sugeruje pan, że to ma szansę się udać?
Jestem przekonany, że polska kardiochirurgia potrzebuje pomocy. Wynika to z moich doświadczeń jako ojca. Ta pomoc nie uda się jednak bez pieniędzy. Do tej pory to rodzice płacili za materiały potrzebne do wykonania trójwymiarowego modelu. Gdyby było to finansowane z innego źródła, jestem pewien, że cieszyłoby się większą popularnością.
Szuka pan tych pieniędzy?
Oczywiście. Rozmawiamy z fundacjami i instytucjami.
W czym tkwi zatem trudność?
Nie mamy kilku wymaganych potwierdzeń, że nasza metoda jest faktycznie przydatna. Niezbędne jest uzyskanie specjalnego certyfikatu, potwierdzającego, że modele 3D mogą być używane podczas operacji jako wiarygodne i realnie pomocne. Taki certyfikat wydaje Komisja Bioetyczna. Aby go uzyskać lekarze muszą przeprowadzić kilka operacji z użyciem naszego serca 3D. Jeśli do tego dojdzie, nasze modele będą traktowane jako oficjalna dokumentacja medyczna. Teraz są raczej dodatkiem.
Ile serc planuje pan wykonać w tym roku?
20
To dużo?
Dla mnie – tak. Ale z tego, co wiem realne zapotrzebowanie oscyluje wokół 100 modeli. To dobry punkt do walidacji lekarskiej i uzyskania certyfikatu.
Panie Wojciechu, zarabia pan na tym?
Nie. Wszystko, co robię, robię społecznie.
I cały czas pan brnie do przodu.
Wraz z dr inż. Henrykiem Olszewskiem ulepszamy, słuchamy uwag lekarzy, sprawdzamy, co można zrobić lepiej, dokładniej. Teraz pracujemy nad odtworzeniem "środka" serca. Nie jest to proste, ponieważ w tym przypadku musi być zastosowany zupełnie inny algorytm. Poza tym, dziecko przecież cały czas oddycha, a wskutek tego pojawiają się przeszkadzające nam szumy. Wydaje się, że najbardziej odpowiednie obrazowanie 3D uzyskalibyśmy po analizie wyników badań rezonansem komputerowym lub tomografem z kontrastem.
Zadam jeszcze raz to samo pytanie. Warto było?
Oczywiście, że było warto. Chociażby dlatego, że niedawno sukcesem skończyła się operacja serca Oktawii. Jestem pewien, że to wszystko jest darem, jaki zostawił po sobie mój synek Maciuś. To dzięki niemu zaczęła się moja przygoda z kardiochirurgią dziecięcą, dzięki niemu mogę robić coś dla innych dzieci. Dzięki niemu technologia, która powstała z desperacji ma szansę stać się powszechną. Cały czas szukamy partnerów. Jeśli nam się uda ich znaleźć, jesteśmy pewni, że możemy w Polsce mieć lepszą i tańszą technologię medyczną w zasięgu ręki.