Synek Jillian zmarło, bo nie dokarmiła go butelką. Karmienie piersią okazało się niewystarczające
Landon miałby teraz 5 lat. Niestety tragiczny błąd lekarzy i położnych sprawił, że kilka dni po narodzinach zmarł. Lekarze nie zwrócili uwagi na niepokojące zachowanie chłopca.
1. Nic nie zapowiadało tragedii...
Mama Landona, Jillian Johnson po 5 latach od śmierci dziecka, zdecydowała podzielić się swoim trudnym doświadczeniem z internautami. W ten sposób chce przestrzec inne rodziny przed nierozsądnym podejściem do kwestii karmienia piersią.
Jillian zaznacza, że przed narodzeniem Landona, wraz z mężem przygotowywali się bardzo skrupulatnie do nowej roli. Zdobyli porządną wiedzę teoretyczną, również na temat karmienia piersią. Poród miał się odbyć w szpitalu przyjaznym dzieciom. Zrobili wszystko, co mogli.
Chłopiec urodził się przez cesarskie ciecie. Ważył 3360 g. Po 2,5 godzinach od porodu przyniesiono go szczęśliwej mamie. Od początku nie było żadnych problemów z karmieniem. Chłopiec chciał jeść niemal cały czas. Doradcy laktacyjni zachwalali niemowlaka, że bardzo dobrze ssie pierś. Tylko jeden z nich zaznaczył, że mogą pojawić się problemy z karmieniem ze względu na PCOS (zespół policystycznych jajników), na który cierpiała kobieta. Dlatego… zalecił picie ziółek po wyjściu ze szpitala.
2. Kilkanaście dni grozy
Pomimo pozornego braku problemów z laktacją, chłopczyk nieustannie płakał. Uspokajał się tylko wtedy, gdy mama przystawiała go do piersi. Nikt z personelu nie był zaniepokojony, a Jillian jako „pierowródka”, ufała bezgranicznie specjalistom.
Landon w ciągu 2,5 dnia stracił blisko 10 proc. swojej wagi. Po wyjściu ze szpitala, wciąż chętnie ssał pierś. Niestety po 12 godzinach od wyjścia ze szpitala u dziecka zatrzymała się akcja serca. Szybko wezwano pomoc, a ojciec chłopca rozpoczął akcję reanimacyjną. Dziecko trafiło na oddział intensywnej terapii.
Lekarze zdiagnozowali u niego odwodnienie hipernatremiczne (zaburzenie gospodarki wodno-elektrolitowej połączonej z nadmiarem sodu w organizmie) i zatrzymanie akcji serca w wyniku wstrząsu hipowolemicznego (stan zagrożenia życia, dochodzi wtedy do nagłego spadku ciśnienia i niedotlenienia organów). Maluszek miał również rozległe uszkodzenia mózgu. Obrażenia były tak duże, że po 15 dniach odłączono go od aparatury podtrzymującej życie. Jako powód zgonu wymieniono odwodnienie hipernatremiczne, następnie zatrzymanie akcji serca na skutek rozległych obrażeń mózgu.
3. A może butelka wystarczyłaby...
Jillian wciąż czuje złość, ma wyrzuty sumienia i zadaje sobie pytania: „Co by się stało, gdybym podała mu butelkę?”. Wyobraża sobie, co zrobiłaby, gdyby mogła cofnąć czas. Wciąż boryka się z myślą, że zwiodła swojego chłopca.
- Ten chłopiec ofiarował mi 19 najbardziej niesamowitych miesięcy. Nauczyłam się przebaczać i zrozumiałam prawdziwe znaczenie stwierdzenia „życie jest krótkie”. Nie mogę jednak żyć z myślą, że jego śmierć poszła na próżno.
Mama chłopca zachęca do dokarmiania butelką. Przytacza radę, które usłyszała od jednego z lekarzy, kiedy jej synek walczył o życie: Owszem, karmienie piersią jest najlepsze, ale tylko w parze z butelką. Wtedy masz pewność, że twoje dziecko otrzymuje wystarczającą ilość pożywienia.