Trwa ładowanie...

Skandal w przedszkolu. Nauczycielka nie zauważyła, że brakuje dziecka

Avatar placeholder
20.07.2023 12:48
Skandal w przedszkolu. Dziecko zostało zamknięte w sali
Skandal w przedszkolu. Dziecko zostało zamknięte w sali (Pixabay )

Mieszkaniec Chęcin twierdzi, że kilkuletnie dziecko zostało zamknięte w sali w miejscowym przedszkolu. - Nie mogło wyjść przez trzy godziny. To miała być kara za złe zachowanie - relacjonuje mężczyzna. Sekretarz miasta i gminy Chęciny potwierdza, że doszło do takiego zdarzenia, jednak twierdzi, że jego przebieg był nieco inny.

spis treści

1. Dziecko zostało zamknięte w sali

Sprawę nagłośnił lokalny portal echodnia.eu.

- Malutkie dziecko zostało zamknięte samo w sali. Nie mogło wyjść przez trzy godziny. To miała być kara za złe zachowanie. Dziecko płakało wniebogłosy, wszyscy pracownicy to słyszeli, ale nie wolno było otworzyć drzwi. Przedszkolanka zabrała inne dzieci i wyszła z nimi z budynku - relacjonuje mieszkaniec Chęcin w rozmowie z dziennikarzami portalu.

Zobacz film: "Matka ocaliła życie dziecka dzięki informacjom z sieci"

Mężczyzna pragnie zachować anonimowość. Dodaje, że nie jest rodzicem poszkodowanego dziecka. Opowiedział o incydencie, ponieważ ma pociechę w podobnym wieku. Również chciał zapisać dziecko do Przedszkola Samorządowego w Chęcinach. Jednak teraz ma obawy, czy będzie w placówce bezpieczne.

- Uważam, że należy to zrobić, aby sprawa nie została zamieciona pod dywan. Nie wyobrażam sobie, co ten maluch przeżywał, siedząc sam w sali. Nie chcę, żeby cokolwiek złego spotkało moje dziecko w tym przedszkolu, więc sprawę należy nagłośnić - argumentuje mieszkaniec Chęcin.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne (Pixabay )

2. "Nie było to celowe działanie"

Dziennikarze portalu echodnia.eu. zwrócili się do Pawła Broli, sekretarza miasta i gminy Chęciny, z pytaniem, czy taka sytuacja miała miejsce.

- Dziecko zostało zamknięte samo w sali, ale nie było to celowe działanie, nie było żadnej kary. To był błąd ludzki, który zdarza się w każdej pracy. Dziecko spało i nauczycielka nie zauważyła, że jest w sali i zamknęła ją. To było między 15 a 16, więc malec nie był sam przez trzy godziny, znacznie krócej, co nie jest oczywiście żadnym usprawiedliwieniem, bo to nie powinno było się wydarzyć - tłumaczy sekretarz.

- Nikt nie słyszał płaczu malucha. Gdy około 16 przyszli rodzice, aby go odebrać i nie przychodził do nich, wtedy pracownicy zaczęli go szukać. Wiedzieliśmy, że nie mógł wyjść sam z budynku, bo obiekt jest cały czas zamknięty. I otworzono salę. Dziecko było zapłakane, ale nie było rozhisteryzowane - dodaje.

Brola poinformował, że dziecko nadal chodzi do wspomnianego przedszkola.

- Rodzice byli z nim u psychologa, z naszej strony malec też został objęty taką opieką, zarówno psychologa przedszkolnego, jak i zatrudnionego z zewnątrz. Nie widać w jego zachowaniu negatywnych skutków zamknięcia w sali, ale oczywiście nie można wykluczyć, że jeszcze się pojawią, dlatego będzie nadal obserwowany - zapewnia.

Sekretarz przekazał, że nauczycielka została przesunięta do pracy w innym oddziale przedszkola, aby dziecko nie miało z nią kontaktu.

- Poniosła też karę porządkową wynikającą z kodeksu pracy, czyli jest to nagana albo upomnienie - wyjaśnia i dodaje, że w przedszkolu wprowadzono dodatkowe procedury, które mają zapobiegać podobnym zdarzeniom.

- Do tej pory dzieci przed opuszczeniem sali były liczone, ale jak widać, to jest zawodny sposób, bo zawsze może do grupy dołączyć maluch z innego oddziału i liczba będzie się zgadzała. Od tego wydarzenia obecność dzieci jest sprawdzana po nazwisku - podsumowuje Brola.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze