"Autyzm polega na tym, że dziecko trzeba złamać" - kontrowersyjne metody wychowawcze przedszkolanki
Każdy z rodziców chce, aby jego dziecko, które trafia każdego dnia do żłobka bądź przedszkola, miało jak najlepszą opiekę i było bezpieczne. Jeśli do placówki uczęszcza dziecko z zaburzeniami lub niepełnosprawnością, rodzice liczą dodatkowo, że wyspecjalizowana kadra pomoże im w wychowaniu trudnego dziecka. Tak samo myśleli opiekunowie, którzy zdecydowali się na posłanie dzieci z autyzmem do jednego z toruńskich przedszkoli. Do czasu.
Rodzice mieli nadzieję, że ich dzieci, których potrzeby są nieco inne niż potrzeby tych całkiem zdrowych, znajdą w przedszkolu możliwość rozwoju i poczucie bezpieczeństwa. Niestety wkrótce okazało się, jak bardzo się mylili. Metody wychowawcze 28-letniej Agnieszki P., właścicielki toruńskiego przedszkola, spowodowały, że rodzice jej podopiecznych wnieśli oskarżenie. Właśnie trwa jej proces.
1. Kontrowersyjne metody wychowawcze
Danuta Sz. to jedna z mam, która posłała swojego autystycznego syna do toruńskiego przedszkola przy ul. Filtrowej. Teraz przed tamtejszym Sądem Rejonowym zeznaje, że Agnieszka P. miała mówić rodzicom: "Wyjście z autyzmu polega na tym, że dziecko trzeba złamać".
Na czym owo "złamanie" miałoby polegać? Na ściskaniu za nadgarstki i szarpaniu za włosy. Według właścicielki placówki autystycznej dzieci potrzebowały właśnie takich bodźców.
Martin D., ojciec innego chłopca uczęszczającego do przedszkola przyznaje, że początkowo metody pracy Agnieszki P. budziły jego zaufanie, ponieważ właścicielka wydawała się kompetentną osobą. Kiedy jednak na ciele jego syna zaczęły pojawiać się siniaki, a chłopiec potrafił nie odzywać się przez 2 tygodnie, mężczyzna wiedział już, że coś jest nie tak.
"Takie trzymanie za nadgarstki widziałem na własne oczy w przedszkolu trzykrotnie. Dwa razy w stosunku do mojego syna, a raz wobec innego dziecka. Według pani P., była to metoda behawioralna" - zeznawał Martin D.
Od początku sprawy kobieta, wobec której toczy się postępowanie, kategorycznie zaprzecza, jakoby miała stosować kontrowersyjne metody. Za fizyczne i psychiczne znęcanie się nad podopiecznymi grozi jej pozbawienie wolności na 5 lat.
Jak zakończy się ta sprawa? Będziemy to monitorować.