Rola mamy i studentki – czy można je pogodzić?
Ile jest kobiet godzących opiekę nad dzieckiem ze studiami w trybie dziennym, tego nikt nie wie. Takich statystyk uczelnie nie prowadzą, nie mają zresztą takiego prawa. Wiele młodych mam się jednak nie poddaje, i mimo wielu przeszkód, kontynuują swoją edukację.
Marysia nie chce podawać swoich prawdziwych danych. Kilka lat temu wypowiedziała się w mediach na temat swojego godzenia nauki z wychowaniem dziecka. Doszło to do jej rodziców, wykładowcy uśmiechali się pod nosem, koleżanki z roku przestały ją zauważać. Czy powiedziała coś złego? Nie, po prostu się ujawniła.
Marysia zaszła w ciążę będąc w klasie maturalnej. Mieszkała w małej miejscowości, co jeszcze bardziej komplikowało sprawę. Rodzice – mama nauczycielka, tata policjant – nie odzywali się do córki przez tydzień. O aborcji nie było mowy, zresztą dziewczyna i tak by się na to nie zgodziła.
Gdy emocje opadły ustalono, że Marysia zda maturę jak jej rówieśnicy i pojedzie na studia. Ma jednak zapomnieć o Politechnice Warszawskiej. Mama będzie opiekować się dzieckiem w ciągu tygodnia, dziewczyna ma codziennie wracać do domu. W grę wchodzą jedynie studia w oddalonym o 40 km od ich miejscowości Toruniu.
Nie było wyjścia. Ojciec dziecka nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności, jego rodzice obiecali jednak przesyłać pieniądze. Mama Marysi zdecydowała się na wcześniejsza emeryturę, by opiekować się wnukiem.
Przez całą ciążę dziewczyna czuła się bardzo dobrze. Uczyła się, dużo czytała. Zdała maturę z doskonałym wynikiem. Z pewnością dostałaby się na wymarzoną Politechnikę. W sierpniu urodziła synka. Gdy miał dwa miesiące pojechała na swoje pierwsze zajęcia. Gdy zapytałam, czy było jej ciężko zostawić dziecko, lekko się uśmiechnęła.
1. Pragnienie wolności
– Nie wstydziłam się tego, że jestem matką. Gdy jednak weszłam na uczelnię i poznałam koleżanki z roku, załamałam się. Uznałam, że na razie nikomu nie powiem o synku. To była moja tajemnica, zresztą i tak nikt by mnie nie zrozumiał – mówi Marysia.
Dziewczyna sumiennie uczęszczała na zajęcia, nie opuszczała wykładów. Pierwsza sesja była dla niej koszmarem.
– Mały ząbkował, ciągle płakał, nie mogłam się uczyć. Nie spałam po nocach, trudno mi było przygotowywać się do egzaminów. Wytrwałam jednak. Nie traktowałam dziecka jako wymówki, wykładowcy nie wiedzieli, że jestem mamą – wspomina.
Marysia szczerze mówi o tym, że nigdy świadomie nie zdecydowałaby się na ciążę w okresie studiów. Musiała zrezygnować ze świętowania zdanego kolokwium, nie poszła na imprezę integracyjną.
Po zajęciach szybko wracała do domu, bo tam czekało na nią dziecko. I ta Politechnika Warszawska ciągle jej w głowie siedziała. Żal było studiów w stolicy.
W zeszłym roku obroniła licencjat. Rodzice byli z niej dumni. – To był najtrudniejszy okres w moim życiu. Gdyby mama mi nie pomogła, mogłabym zapomnieć o nauce. Koleżanka z roku zaszła w ciążę na III semestrze. Wzięła urlop dziekański, już nie wróciła na uczelnię. Nie miała z kim zostawić dziecka – mówi Marysia.
2. Mama na uczelni – jakie ma prawa?
Rodzin studenckich nie ma zbyt wiele. Uczelnie w większości nie przewidują dla nich specjalnych udogodnień. Młoda mama musi zmierzyć się z problemem sama, wyszukując pomocy wśród regulaminowych paragrafów.
Pewnym rozwiązaniem jest urlop dziekański, choć nie zawsze można go otrzymać będąc na I roku. Obejmuje on okres 12 miesięcy, a w czasie jego trwania zarówno matce, jak i dziecku przysługuje prawo do bezpłatnej opieki zdrowotnej.
Po zakończeniu urlopu dziekańskiego wraca się na ten sam poziom studiów, na którym zakończyło się formalnie edukację.
Drugim rozwiązaniem jest indywidualny tok studiów. W podaniu konieczne jest wskazanie opiekuna i szczegółowe określenie programu.
Wiele zależy od dobrej woli wykładowców, ale najczęściej nie ma żadnej taryfy ulgowej. By ukończyć studia, trzeba zdać każdy egzamin.
3. Pomoc materialna dla młodych mam
W regulaminie niektórych uczelni widnieje zapis o możliwości ubiegania się o zapomogę z tytułu urodzenia dziecka. Warto z tego skorzystać, choć wypłacana suma nie jest duża.
Młoda mama może też ubiegać się o stypendium socjalne, ale trzeba mieć na uwadze, że ta forma pomocy jest najczęściej zarezerwowana dla studentów z najuboższych rodzin. O jego wysokości decyduje uczelnia, określa również warunki jego uzyskania (np. próg dochodowy na jednego członka rodziny).
4. Program „Maluch na uczelni”
Uczelnie jednak zauważają, że młodzi rodzice wcale nie chcą rezygnować z nauki. Są elastyczni, zdolni i chętni do pracy. Dlaczego więc im nie pomóc?
Największym problem jest kwestia opieki nad dzieckiem. Niemowlę na sali wykładowej raczej nie jest mile widziane. I dlatego też niektóre uczelnie, by wspomnieć choćby o Uniwersytecie Łódzkim czy Uniwersytecie Śląskim, w pobliżu kampusów organizują żłobki lub przedszkola, gdzie uczęszczać mogą dzieci studentów, doktorantów i pracowników naukowych. Opłaty osób związanych z uczelnią są niższe.
W 2015 roku zakończyła się pierwsza edycja programu „Maluch na uczelni” będącego częścią ministerialnego programu „Przyjazna uczelnia”. 43 uczelnie z 12 województw otrzymały 9 milionów złotych na stworzenie i funkcjonowanie żłóbków i klubików dziecięcych.
– Dziś dobre uczelnie rozpoznaje się nie tylko po doskonałej ofercie dydaktycznej, ale także po tym jak wsłuchują się w potrzeby swoich studentów i pracowników. Żłobki na uczelniach są ważnym krokiem w tworzeniu na uczelniach środowiska przyjaznego rodzicom – mówiła po ogłoszeniu wyników konkursu ówczesna minister nauki prof. Lena Kolarska-Bobińska.
– Dużo młodych rodziców studiuje, ale też coraz częściej uzupełniają kwalifikacje na studiach zaocznych czy podyplomowych. Brak możliwości zapewnienia opieki nad dzieckiem zmusza często do przerwania studiów bądź pracy naukowej, a nawet rezygnacji z kontynuowania nauki. Zwłaszcza, że dużo studentów uczy się z dala od domu rodzinnego.
Rodzicielstwo nie powinno być przeszkodą w realizowaniu założonych planów życiowych – wyjaśniała minister nauki.
Dofinansowanie na prowadzenie przyuczelnianego miejsca opieki nad dziećmi otrzymała między innymi Uczelnia Łazarskiego w Warszawie. W jego organizacji pomagała Dominika Chylińska z zakladamyprzedszkole.pl. Z jej pomocą udało się pozyskać środki w ministerialnym konkursie i stworzyć miejsce przyjazne dzieciom.
– Każdego roku zakładam 1-2 żłobki lub przedszkola funkcjonujące przy dużych uczelniach. Nie wszystkie szkoły wyższe jednak decydują się na takie rozwiązania, choć płyną z tego same korzyści. Niemniej to nie dzieci studentów znajdują opiekę w tego rodzaju punktach. Z rozwiązania tego raczej korzystają pociechy pracowników, bo posłanie dziecka do żłobka czy przedszkola zawsze wiąże się z kosztami.
Trzeba opłacić czesne, zapłacić za wyżywienie. Studenci często nie mają stałych dochodów, więc nawet mimo dofinansowania nie stać ich na taką pomoc w opiece nad dzieckiem – mówi Dominika Chylińska z zakladamyprzedszkole.pl.
Potwierdza to również Aleksandra Pasek, dyrektor Uniwersyteckiego Żłobka „Elementarz” w Katowicach. – W tej chwili dzieci pracowników oraz studentów Uniwersytetu Śląskiego stanowią około 40 proc. wszystkich dzieci uczęszczających do naszego żłobka. Być może wiąże się to z faktem, iż w świadomości ludzi opieka żłobkowa jest koniecznością, a nie szansą na rozwój dziecka.
Niestety chcące studiować w trybie dziennym mamy, wciąż mają najczęściej dwa wyjścia – albo w opiece nad dzieckiem korzystają z pomocy bliskich, albo marzenia o dyplomie odkładają na później. Czasem jednak to "później" nigdy nie nadchodzi.