Rodzicom chorych dzieci musi patrzeć prosto w oczy. "To, co się w nich widzi, zostaje z nami na całe życie"
- Najsilniejsze emocje pojawiają się wtedy, gdy rodzi się wcześniak lub dziecko ciężko chore. Trzeba wtedy spojrzeć rodzicom prosto w oczy i powiedzieć prawdę - mówi Monika Wójcik, tegoroczna zwyciężczyni konkursu "Położna na medal".
Wirtualna Polska, Ewa Rycerz: Wie pani, kto panią zgłosił do konkursu?
Monika Wójcik, zwyciężczyni konkursu "Położna na Medal": Tak. To pacjentka, która urodziła dziecko w 35 tygodniu ciąży.
Musiała wywrzeć pani na niej pozytywne wrażenie.
Staram się, ale to moja praca. Wykonuję ją najlepiej jak potrafię.
W zawodzie jest pani 10 lat. Właśnie tak pani go sobie wyobrażała?
W społeczeństwie panuje przekonanie, że mój zawód polega tylko na odbieraniu porodów. Położne pracują także na oddziałach noworodków, położnictwa, ginekologii, patologii ciąży, onkologii, a także w środowisku jako położne rodzinne.
Ja jestem położną na oddziale noworodków. Uczę matki, ale także i ojców, jak pielęgnować swoje dziecko, pomagam w kwestii karmienia. Czuwam nad zdrowiem i bezpieczeństwem moich małych pacjentów.
I jest pani razem z resztą zespołu na pierwszej linii, gdy coś jest nie tak.
Owszem. Niejednokrotnie wykonywaliśmy resuscytację u noworodka, w tym u wcześniaków. Nie wyobrażam sobie jednak, by robić to samej. To niewykonalne – tyle rzeczy trzeba robić w jednym momencie. Trzeba być bardzo zgranym zespołem, żeby zapewnić najlepszą pomoc. Każdy musi dokładnie wiedzieć, co ma robić w danym momencie. Nie ma czasu na pomyłki czy zastanawianie się, gdy na szali jest życie bezbronnego dziecka.
Pamięta pani najtrudniejszy moment w pracy?
To są właśnie takie chwile, w których dochodzi do zagrożenia życia lub zdrowia matki bądź dziecka. Tam, w szpitalu, muszę być skupiona na działaniu i opanowana, ale emocje są – i to bardzo silne. Pojawiają się one szczególnie wtedy, gdy rodzi się wcześniak. Również w sytuacji, gdy lekarze postawią diagnozę, że dziecko jest ciężko chore, a rodzice jeszcze nie są tego świadomi. Trzeba im popatrzeć prosto w oczy. To, co się w nich widzi zostaje z nami na całe życie.
Emocje w takich sytuacjach znajdują ujście?
Zdarza się, że rozmyślam o tych dzieciach jeszcze w domu. Analizuję, czy wszystko poszło tak, jak powinno pójść. Czy zrobiłam wszystko dobrze. Niekiedy płaczę.
Z żalu?
Są sytuacje, które trafiają prosto w serce. Przez te lata pracy nauczyłam się już patrzeć na dzieci, by widzieć objawy zaburzeń pracy organizmu. Pracuję z pacjentem, który nie umie powiedzieć, że coś go boli. To wszystko trzeba zobaczyć i rozpoznać po objawach, które przecież mogą być mylące. Ważna jest tutaj szybkość reakcji i świeżość spojrzenia.
Co się zmieniło od czasu, gdy przyszła zaczynała pani pracę w zawodzie?
Na przestrzeni tych 10 lat widać postęp w kierunku naturalizacji porodów, większą samodzielność w zawodzie położnej. Nie przeczę, że jest jeszcze wiele zmian do wdrożenia. Mam w rodzinie położną i to z jej opowieści znam historie o traumatycznych porodach i stereotypach dotyczących karmienia piersią.
Ja ostatnio usłyszałam, że karmienie dziecka starszego niż rok jest truciem go.
No właśnie. Takie mity nie wynikają ze złośliwości, ale z braku doświadczenia i wiedzy. Przecież na przełomie lat 80. i 90. XX wieku na noc podawało się dziecku marchwiankę czy dopajało się glukozą. Teraz wiemy, że karmimy piersią na żądanie, a nie w odpowiednich godzinach. I nie podajemy stałych pokarmów poniżej 6. miesiąca życia.
Ostatnio usłyszałam hit. Wie pani, jak kiedyś matki sprawdzały, czy ich mleko jest pełnowartościowe?
Nie.
Odciągały ok. pół szklanki i wstawiały do lodówki na godzinę, dwie. Gdy mleko się rozwarstwiło, patrzyły, jak gruba jest warstwa tłuszczu. Oczywiście im grubsza, tym lepsza. Tym mleko bardziej wartościowe. To oczywiście nieprawda, ponieważ mleko matki jest wartościowe samo w sobie.
Jak pani rozwiewa tego typu mity?
Powołuję się na wiedzę medyczną, na zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia czy Towarzystwa ESPGHAN. Ale także rozmawiam z kobietami, słucham ich obaw. Traktuje je po partnersku, nie oceniam.
Kobiety wierzą w te zalecenia?
Młode mamy chcą wiedzieć jak najwięcej. Chętnie współpracują.
Pracuję w Krakowie, ale pochodzę z Limanowej. Widzę różnicę pomiędzy tymi dwoma miastami. W Krakowie kobiety są w stanie wydać sporą sumę na dobry laktator, aby poprawić laktację. W małych miastach odbywa się to bardziej intuicyjnie.
I na koniec, niejako podsumowując. Niedawno ukazał się najnowszy raport UNICEF dotyczący umieralności niemowląt. W Polsce w 2017 roku współczynnik wynosi 2,8 na 1000 urodzeń, czyli 1 na 350 dzieci. To jednak tylko liczby. Stanowią o dobrym wyniku?
Najczęstszą przyczyną umieralności wg tego raportu był poród przedwczesny. Wskaźnik ten należy powiązać z liczbą urodzonych wcześniaków ILBW (Incredibly Low Birth Weight), czyli z masa ciała poniżej 750 g. Niestety to właśnie wcześniaki mają mniejszą szansę na przeżycie. A rodzi się ich coraz więcej.
I nie mają zapewnionej wystarczającej opieki.
W krajach ubogich z bardzo małą ilością wykształconego personelu i odpowiedniego sprzętu medycznego na pewno nie. W Polsce jesteśmy coraz lepsi, dzięki akcjom społecznym dofinansowującym oddziały noworodkowe i neonatologiczne oraz chęci samego personelu do dokształcania się. Co roku w listopadzie w Krakowie obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Wcześniaka. Jeszcze kilka lat temu widziałam tam jedynie schorowane dzieci. Teraz są też takie bez okularów, biegające i śmiejące się.
Niemniej jednak faktycznie wcześniactwo jest obarczone powikłaniami: kardiologicznymi, pulmonologicznymi, neurologicznymi, okulistycznymi.
Co zatem trzeba zrobić, by mniej dzieci umierało?
Jest to bardzo trudne pytanie. Bardziej doświadczeni ode mnie ludzie nadal nie znają na nie odpowiedzi. Mogę jedynie pokusić się o stwierdzenie, że do problemu należy podejść holistycznie.
Aby zwiększyć szanse na urodzenie zdrowego, zdolnego do przeżycia dziecka, ciąża musi rozwijać się prawidłowo. Niedopuszczenie do porodu przedwczesnego, jak i do patologii rozwoju w brzuchu mamy mogłoby skutecznie ograniczyć umieralność okołoporodową noworodków.
Dlatego tak ważna jest wielodyscyplinarna opieka medyczna, obejmująca promocję zdrowia, jak i postępowanie lecznicze w okresie przed ciążą, podczas niej, w czasie porodu i połogu. Chodzi o to, by wcześniej rozpoznać patologie, które mogą zagrozić matce i/lub nienarodzonemu jeszcze dziecku. Sprawują ją gównie specjaliści perinatolodzy i neonatolodzy oraz wykwalifikowane położne.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.