Rodzice w roli głównej: Wege-rodzinka
Nie przyjmujemy dzieci chorych – usłyszała w gabinecie dyrekcji przedszkola Magdalena Sikoń, gdy chciała zapisać swoją córkę do placówki. W innej powiedziano jej, że wymyśla, a dieta wegetariańska jest fanaberią. - Dlaczego dzieci wege traktowane są jak odmieńcy? - pyta Magda, która wraz z rodziną od 15 lat nie je mięsa.
1. Wegaterianka z wyboru
- Nie jestem wegetarianką od urodzenia – mówi Magda. - Na dietę bezmięsną przeszłam kiedy przyjechałam do Warszawy. Stwierdziłam wtedy, że nie chcę jeść tego, co proponują nam sklepy – wyjaśnia. Zaczęła od zdobywania wiedzy. Dużo czytała na temat dobrze zbilansowanej diety, uczyła się zastępowania białka pochodzenia zwierzęcego warzywami i kaszami, a z każdą książką lub artykułem pogłębiała swoją świadomość na temat żywienia. I wtedy podjęła decyzję - przechodzi na wegetarianizm.
Przeczytaj koniecznie
- Podróż bez niepotrzebnych problemów, czyli jak ułatwić sobie życie
- Po co sprzątać? Zobacz, jak uniknąć nadmiaru obowiązków
- Depilacja światłem - czy warto?
- Pediatra odpowiada na wasze pytania
- Nie daj się oszukać! Czy wiesz, jak rozpoznać prawdziwy tran?
- Nowa technologia w domu. Zobacz, jak zmieni twoje życie
Mięso (w tym także ryb) odstawiała stopniowo. Najpierw rezygnowała z niego na dzień, dwa, trzy. Z biegiem czasu zaczęła robić coraz dłuższe przerwy zastępując jednocześnie białko zwierzęce roślinnym, aż stwierdziła, że mięsa już nie potrzebuje. - Ile to trwało? Nie pamiętam, ale killka tygodni na pewno – przyznaje Magda. Od tamtego momentu minęło 15 lat.
2. Dziecko na diecie wege
Soja, soczewica i fasola, duża ilość kasz, zboża, owoce warzywa. Dieta Magdy jest bogata w różnorodne składniki odżywcze, a jej organizm wcale nie upomina się o mięso. Nie wołał o nie nawet wtedy, gdy była w ciąży.
- Gdy dowiedziałam się, że spodziewam się dziecka, gdzieś z tyłu głowy była obawa o to, czy jem prawidłowo. Byłam jednak na tyle pewna siebie i tego, co jem, że nie uległam. A tę pewność co miesiąc popierały badania. Morfologia i inne wyniki wychodziły mi lepiej niż dobrze – opowiada Magda.
Kaja urodziła się 6 lat temu. Nigdy nie spróbowała mięsa. - Gdy już zaczęła jeść stałe pokarmy, podawałam jej warzywa do wyboru. Najchętniej zajadała sie surowymi brokułami, które uwielbia do dzisiaj – opowiada Magda. Teraz już Kaja czasem wspomina, że nie lubi papryki czy kaszy. Wystarczy jednak kilka dni bez tych produktów, a ona już się ich domaga.
3. "Nie umiem podać czegoś, do czego nie mam przekonania"
- Dlaczego nie podaję swojemu dziecku mięsa? - pyta Magda. I za chwilę odpowiada: Nie jestem w stanie zaproponować jej czegoś, czego nie jem sama, nie umiem przygotować lub do czego nie mam przekonania. Działa tutaj ta sama zasada, która nie pozwala niektórym rodzicom podać swoim dzieciom czekolady czy hamburgerów – wyjaśnia. By uporządkować sobie wiedzę na temat diety wegetariańskiej u dzieci, założyła blog WegeMaluch, który dzisiaj jest jednym z najpopularniejszych wśród wege-rodziców miejsc w sieci.
Nie widzi też potrzeby, by Kaja jadła mięso. Dziewczynka jest zdrowa, pełna energii i ciekawa różnych smaków. Nie ma problemów z docinkami kolegów czy nauczycielek.
Jednak nie zawsze tak było. Gdy parę lat temu posyłała córkę do przedszkola wielokrotnie spotykała się z opinią, że wegetaranizm to fanaberia. - W jednej z placówek powiedziano mi to wprost. W innej usłyszałam, że oni nie przyjmują dzieci chorych. Ręce mi wtedy opadły i postanowiłam szukać innego przedszkola – wpomina.
I znalazła. Kaja dostawała posiłki zupełnie inne niż reszta dzieci. Podczas gdy oni jedli na obiad kaszę z sosem mięsnym, ona zajadała się kaszą z warzywami. Gdy grupa dostawała kotlety mielone - Kaja jadła leczo. I nigdy nie czuła się z tego powodu gorsza.
Teraz dziewczynka chodzi już do szkoły. Nadal dostaje inne posiłki wegetariańskie, do mięsa wcale jej nie ciągnie. - Wręcz przeciwnie – to jej koledzy i koleżanki często pytają się, co ma na obiad. I – proszę mi wierzyć – niemalże zawsze chcą jej porcji spróbować. Ostatnio częstowała koleżanki kotletami z soczewicy – cieszy się Magda.
Wszystko jednak odbywa się pod kontrolą rodzicielską. Magda dokładnie przegląda szkolny jadłospis na dany tydzień i dokładnie go analizuje pod kątem zawartości odżywczej, sprawdza, czy w diecie Kai nie zabraknie warzyw strączkowych czy kasz. - Moja córka przebywa w szkole cały dzień, 5 razy w tygodniu. Nie chcę zrzucać na obcych mi ludzi odpowiedzialności za jej żywienie. Wiedza o tym, co je, daje mi też poczucie bezpieczeństwa i komfortu – przyznaje Magda.
- Owszem, Kaja pyta, dlaczego nie jemy mięsa. Odpowiadam jej wtedy, że każdy człowiek ma prawo do swojego wyboru, a my dokonaliśmy właśnie takiego. Mam świadomość, że podjęłam decyzję za nią, ale wiem też, że jeśli będzie chciała jeść mięso – nie będę jej hamować.