Trwa ładowanie...
Artykuł zweryfikowany przez eksperta: Mgr Karolina Wilk

Rodzic rodzicowi wilkiem

 Agnieszka Gotówka
01.01.2019 21:46
Nadopiekuńczy rodzice
Nadopiekuńczy rodzice (123RF)

Obserwacja, ocena, działanie. To nie żaden slogan ze szkolenia specjalistycznej jednostki kryminalistycznej. To opis reakcji wielu rodziców.

Każdemu z nas zdarzyło się to chociaż raz. Widzimy określoną sytuację z udziałem dziecka i wygłaszamy swoją opinię. Komentujemy ją nie tylko w świecie realnym, ale i wirtualnym. Na profilach społecznościowych takich historii jest wiele, niektóre z nich uwiarygodnione są fotografiami, a wszystko to okraszone setkami komentarzy.

Reakcja na zagrożenie zdrowia lub życia dziecka (ale i osoby dorosłej) to moralny obowiązek każdego człowieka. Przedszkolak pozostawiony w samochodzie, gdy żar leje się z nieba? Niemowlę potrząsane przez rodzica? Bicie dziecka lub ubliżanie mu? W takich sytuacjach reakcja powinna być oczywista. Co jednak w chwili, gdy komentowane jest pozostawienie bez opieki 9-letniego dziecka na zamkniętym placu zabaw? Czy to faktycznie „patologia”?

1. Wakacje 1989 roku

Jedno z warszawskich osiedli. Szare blokowiska, brak kamer monitoringu, otwarty plac zabaw, nieopodal ruchliwa ulica.

Zobacz film: "Wysokie oceny za wszelką cenę"
  • Mamo, mogę iść na podwórko

  • Tak, ale weź ze sobą Tadka

  • Mamo, ale on ma dopiero trzy lata. Jest za mały, żeby się z nami bawić.

  • Nie marudź. Ty masz za to 7 lat i twoim obowiązkiem jest opiekowanie się bratem. Tylko wrócicie na kolację.

Jak nauczyć dziecko samodzielności?
Jak nauczyć dziecko samodzielności? (123RF)

2. Wakacje 2016 rok

Jedno z warszawskich osiedli. Nowoczesne bloki mieszkalne, ogrodzone, z monitoringiem. Plac zabaw zarezerwowany jedynie dla mieszkańców, wszystkie okna balkonowe i tarasy mają na ten teren doskonały widok.

  • Mamo, mogę iść na podwórko?

  • Nie, nie mam teraz czasu. Muszę ugotować obiad, posprzątać i dokończyć raport

  • Ale ja pytam, czy mogę iść sama

  • Córciu, masz dopiero 8 lat. Nie możesz wychodzić sama na dwór.

  • Ale Dominika nawet do szkoły chodzi już bez mamy.

  • Skoro jej rodzice są tak nieodpowiedzialni i nie mają poczucia zagrożenia, cóżto ich sprawa.

Co się w ciągu tych lat zmieniło? Czy faktycznie nie czujemy się bezpiecznie we własnym sąsiedztwie? Czego się obawiamy?

3. Dzieci we mgle

Każdy rodzic chce, by jego dziecko było zdrowe i szczęśliwe. By to osiągnąć, jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Wydaje się jednak, że czasem popadamy w przesadę.

Niektórzy wprost mówią o pokoleniu ludzi niesamodzielnych, we wszystkim wyręczanych. Rodzice niczym helikoptery krążą nad dzieckiem w niemal każdej sytuacji. Nie pozwalają na samodzielność, ale też nie rozmawiają o zagrożeniach. Wolą sprawować nad swoimi pociechami nieustanną opiekę.

Strach napędzają media. To z nich płyną informację o przestępstwach, zaginięciach, tragediach. Nic zatem dziwnego, że rodzice się boją. Jest jednak i druga strona medalu: lęk przed opinią publiczną.

4. Uprzejmie donoszę…

Interesujemy się sprawami innych ludzi, ot taka nasza natura. Zwracamy uwagę na postępowanie, na ich zachowanie. Wiemy, kto na naszym osiedlu kupił w ostatnim czasie nowy samochód.

Starsze panie zaglądają do wózków, sprawdzając czy niemowlę ma na główce czapeczkę. Łatwo przychodzi nam komentowanie rzeczywistości, choć przecież widzimy tylko jej fragmenty. Mama krzyknęła na dziecko? Być może zrobiła to pierwszy raz, bo straciła nad sobą panowanie, gdy syn kolejny raz jej nie posłuchał i omal nie wbiegł pod pędzący samochód?

Smutne dziecko
Smutne dziecko (123RF)

Każdemu rodzicowi z pewnością zdarzyło się zrobić wobec dziecka coś, czego później żałował. Ocena jednak idzie w świat. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy żyjemy pod czujnym okiem kamer, a niemal każdy ma w telefonie dobrej jakości aparat fotograficzny. Pstryk, i wali się świat. __

Wyrodna matka krzyczy na dziecko! Zająć się nim nie potrafi! Pewnie cały czas na nie wrzeszczy! Obserwacja, ocena, działanie. Dodajmy do tego: bezrefleksyjność.

W Stanach Zjednoczonych donosy na rodziców stają się coraz powszechniejsze. W grę wchodzi zdrowie i życie dziecka, więc odpowiednie służby niemal natychmiast podejmują działania. Matce zabiera się dziecko tylko dlatego, że pozwoliła ona swojej córce na zabawę w parku, choć dziewczynka ma dziewięć lat. Machina biurokracji ruszyła. Sądy, tłumaczenie się, walka o dziecko, nadzór kuratora.

W naszym kraju jest również grupa rodziców, którzy nie pozwalają swoim dzieciom na zabawę bez opieki. I nie chodzi tu o dzieci poniżej 7. roku życia, bo w ich przypadku pozostawienie ich bez nadzoru podlega karze grzywny lub karze nagany.

Co jednak z dziesięciolatkami? Czy ośmiolatek nie może iść na ogrodzony plac zabaw? A co z wędrówką do osiedlowego sklepu?

Takie pytania zadają sobie rodzice wielu dzieci. I nawet jeśli w duchu czują, że taka samodzielność jest wręcz wskazana, nadal czują obawy. Z jednej strony boją się o dziecko, bo świat pełen jest zagrożeń (przypominamy, że i 20 lat temu nie był od nich wolny), z drugiej zaś – oczyma wyobraźni widzą ciekawskie spojrzenia sąsiadek i słyszą ich szepty.

Ktoś powie, po co się tym przejmować? Trudno się z tym nie zgodzić. Każdy z nas ma swoje życie, które podlegać powinno jedynie naszemu sumieniu i być podporządkowane naszym zasadom. Dzisiaj jednak wydaje się, że nic nie jest już nasze. Ludzie uzurpowali sobie prawo do ingerowania w życie innych.

Wszystkie dzieci nasze są? Otóż tak, zatem czujemy się w moralnym obowiązku reagować nawet wówczas, gdy sytuacja tego nie wymaga.

Pytanie tylko, czy zdajemy sobie sprawę z konsekwencji. I nie chodzi tu o zwykłą ocenę, tzw. „ludzkie gadanie”.

Do tego można się przyzwyczaić, zignorować, zobojętnieć. Rośnie nam pokolenie dorosłych dzieci. Niczego samodzielnie nie załatwią, niczego nie zrobią. Kiełkuje w nich strach przed światem, który wyprze otwartość, kreatywność, roztropność.

Podejmowanie nawet prostej decyzji będzie procesem długotrwałym, ale i niezwykle męczącym. Bo przecież myśleć też trzeba umieć! Tego również trzeba się nauczyć.

Podstawą jest zaufanie i rozmowa z dzieckiem. Wprowadzanie zasad, których bezwzględnie trzeba przestrzegać. Informowanie o zagrożeniach i o tym, jak na nie reagować.

I oczywiście zasada numer jeden: zamknięcie się na opinię innych. W przeciwnym razie bardzo łatwo skrzywdzimy osobę dla nas najważniejszą – nasze dziecko.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze