Rafał Szałajko o sile, którą daje duża rodzina. Aktor zdradza swój sposób przetrwania kwarantanny z czwórką dzieci
Aktor filmowy i teatralny Rafał Szałajko szerszej publiczności jest znany z seriali takich jak "Leśniczówka", czy "Pierwsza Miłość". Dzieci pokochały go za kreację Strachowyja w "Domisiach". Prywatnie to tata 4 synów. Teraz razem z dziećmi nagrał piosenkę, którą przekonuje wszystkich do pozostania w domu w czasie kwarantanny.
1. "Póki jesteśmy razem czujemy siłę. Boimy się tylko rozłąki"
Katarzyna Grzęda-Łozicka, WP Parenting: Jak sobie radzicie w czasie kwarantanny?
Rafał Szałajko, aktor: Decyzję o kwarantannie podjęliśmy samodzielnie. Jeszcze przed zamknięciem szkół. Żona i dzieci zupełnie nie opuszczają domu, wychodzę tylko ja, żeby zrobić niezbędne zakupy. Wcześniej przygotowaliśmy drobne zapasy, żeby przetrwać ten okres, ale też bez popadania w przesadę. Mamy dużą rodzinę, czterech chłopców: jedenastolatka Józka, siedmioletniego Emila, a bliźniaki Tytus i Wilhelm mają po 5 lat.
20 kwietnia spodziewamy się narodzin upragnionej córeczki. Przez to ten czas jest dla nas trochę ciężki i to podskórne napięcie jest też duże, bo żona wchodzi w ostatni miesiąc ciąży. Boimy się rozłąki, jeżeli musiałaby szybciej iść do szpitala. Córka ma już wybrane imię - to będzie Jagna. Więc myślimy o tym, jak ten świat przyjmie naszą Jagnę. Staramy się dzieciom nie okazywać stresu, ale on w nas jest.
Z czwórką małych dzieci w czterech ścianach chyba musi wam być teraz ciężko...
Na szczęście mamy mieszkanie z ogórkiem, więc mogę tam z dzieciakami prowadzić jakąś aktywność, gimnastykę. Uważam, że dzieci uwielbiają planowanie, rytuały, potrzebują powtarzalności i to je uspokaja. My mamy stały, konkretny rytm dnia. Dzieci pełnią dyżury w domu, nawet ci najmłodsi mają swoje zadania, na przykład rozdają do stołu naczynia czy sztućce, opróżniają zmywarkę.
Od początku w wychowaniu dzieci stawiamy na samodzielność, wciągamy je do naszych obowiązków. Razem sprzątamy, gotujemy. U nas dziecko w domu nie jest obsługiwane, to nie jest jakiś "książę z tabletem" (śmiech), wokół którego dorośli krążą i podstawiają mu wszystko pod nos. Oni od małego uczą się takiej samodzielności i tego, że to wszystko wymaga pracy: naczynia trzeba przynieść, odnieść, umyć, dom trzeba posprzątać, zabawki również.
Czy na stałe też macie taki plan z podziałem obowiązków?
Tak. Mamy taką tabelkę, w której mamy zaplanowany cały dzień: kto robi dyżury, kiedy chodzimy na dwór, kiedy jemy, kiedy jest czas na naukę, kiedy oglądamy telewizję. Robimy wszystko, żeby nie dopuścić do chaosu, teraz też weszliśmy w taki rytm, który porządkuje nam dzień.
Jak w szwajcarskim zegarku.
Oczywiście mieliśmy parę takich luźnych dni na początku tej kwarantanny, takich powiedzmy wakacji, ale teraz wszystko wróciło to dawnego rytmu. Starsi synowie, którzy są w szkole mają tzw. zdalne nauczanie, więc mają też swoje lekcje. Ustaliliśmy stałe pory posiłków. Unikam nadmiernego konsumowania telewizji przez dzieci. Żadne z nich nie ma elektronicznych urządzeń, nawet 11-latek nie ma swojego telefonu. Staram się tego unikać, bo uważam tabletomanie, czy smarfonomanie za wielkie zło, które utrudnia wychowanie dzieci. Nie chcę, żeby moje dzieci zniknęły w sieci, w swoim świecie.
Muszę przyznać, że my w tej naszej wielodzietnej rodzinie żyjemy w takiej wspólnocie na dobre i na złe. Wiadomo, że nie zawsze jest sielanka. To są chłopcy, więc są i napięcia między braćmi, czasami się poszarpią, pobiją. My też jesteśmy zdenerwowani tą sytuacją. Posiadamy kredyt hipoteczny we frankach, ja jestem aktorem i moje wszystkie aktywności zawodowe zostały teraz zawieszone, ale staramy się wszyscy razem jakoś to przetrwać. Dzieci nam w tym pomagają, bo mają w sobie taką naturalną radość.
Zobacz także: Koronawirus w Polsce. Zamknięte szkoły i przedszkola. Jak rozmawiać o tym z dziećmi?
Jako doświadczony ojciec ma pan jakieś rady dla rodziców, jak wykorzystać ten czas "siedzenia w domu"?
Taka wspólna rada to jest wciągnięcie dzieci do tego życia wewnętrznego domu. Na przykład wspólne przygotowywanie posiłków. Mój najstarszy syn Józek dostał nawet takie zadanie ze szkoły, że jako prawdziwy mężczyzna musi umieć usmażyć placki ziemniaczane, więc wczoraj przez 1,5 godziny smażyliśmy placki. I to jest coś w co można wciągnąć wszystkich, bez telewizji, bez grania na tabletach. A jak już oglądamy, to najlepiej wspólnie jakiś film, a nie bezmyślne konsumowanie telewizyjnej papki.
Gramy też w planszówki, na przykład w taką grę Catan, gdzie nawet najmłodsi mogą prowadzić bank, uczyć się liczenia i jakoś w to zaangażować. Jest wiele mądrych, fajnych gier, które pomogą nam przetrwać ten czas. Plus ważne są też rytuały. My jesteśmy ludźmi wierzącymi, więc wieczorem wszyscy się razem modlimy, a potem bardzo długo czytam dzieciom na dobranoc. I one spokojnie w trakcie zasypiają.
A co z pracą zawodową? Wiadomo, kiedy wróci pan do grania?
W piątek po raz ostatni na razie byłem na planie "Leśniczówki" TVP. Dwa moje seriale "nie pracują", dwa moje teatry zawiesiły działalność, więc mamy wiele niepokoju. To jest Teatr Kamienica i Teatr Capitol, oba prywatne, które są bez dotacji, więc jeśli nie gramy, to nie zarabiamy mówiąc w skrócie. Na razie wszystko jest zawieszone na dwa tygodnie, ale możliwe, że potrwa to dłużej. Czekamy. Wszystkie spektakle, również te wyjazdowe zostały odwołane.
Mamy taki duży apel do publiczości, żeby nie oddawać biletów, ale je przesuwać na inny termin, bo my na pewno wrócimy do naszych widzów, jak tylko to będzie możliwe. Więc bardzo prosimy wszystkich o taki akt solidarności z teatrami.
Nawet w domu nie zrezygnował pan z działalności artystycznej. Nagrał pan razem z chłopcami przezabawną piosenkę, w której zachęca do pozostania w domu.
To jest przeróbka piosenki ze spektaklu "Tytus, Romek i Atomek", w którym gram w Teatrze Kamienica. Ja bym powiedział, że to jest taka reinterpretacja tej piosenki. Uważam, że to jest też super pomysł na spędzenie wspólnego czasu, bo musieliśmy się do tego przygotować, zmienić tekst, zrobić próby. Takie wykorzystanie smartfona jest dla mnie idealnym rozwiązaniem. Razem coś tworzymy i nagrywamy.
Dużo mówi pan o rodzinie, o najbliższych, to na pewno musimy być dla was trudny czas. Boi się pan?
Jest taki wewnętrzny niepokój. Ale ja zawsze w sercu mam też spokój i nadzieję, że to wszystko się ułoży i wierzę, że Jagna przyjdzie już na lepszy świat. Nie chciałbym żebyśmy się rozdzielali, bo my upatrujemy swoją siłę w tym, że jesteśmy rodziną i jesteśmy razem. Póki tak jest, to czujemy siłę. Boimy się tylko tej rozłąki, żeby żona nagle nie trafiła z jakichś przyczyn związanych z ciążą wcześniej do szpitala. Wiemy, że teraz jest zakaz odwiedzin, więc nie moglibyśmy się spotykać, musiałbym sam opiekować się chłopcami. Takiej wizji rzeczywiście się boimy. Ale za wszelką cenę nie chcemy pozwolić temu wirusowi, żeby nam zabrał radość z przyjścia na świat ukochanej córki. Więc mimo wszystko nie dopuszczamy tych złych myśli do głowy.
Ja wszędzie, gdzie tylko mogę, sprzedaję ludziom radość. Bo uważam, że to jest teraz najważniejsze, żeby nie zabić w sobie lękiem i strachem nadziei. Nadzieję musimy mieć zawsze, bo nie z takich opresji wychodziliśmy. Ja cały czas wierzę, że świat poradzi sobie z tym wirusem.
Ograniczamy ilość informacji o rozwoju epidemii, którą przyswajamy, sprawdzamy tylko te najważniejsze, żeby tego nie chłonąć, żeby nie zamartwiać się czymś, na co nie mamy wpływu.
Uważam też, że wirus dał nam szansę wyhamować. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że ten świat był rozpędzony do granic możliwości. Teraz mamy w końcu okazję, by się zatrzymać i zwolnić.
Zobacz także: Mówi o sobie "Matka Gigantka". Ewa Frej wychowuje 6 dzieci, w tym dwie pary bliźniąt
Dołącz do nas! Na wydarzeniu na FB Wirtualna Polska - Wspieram Szpitale - wymiana potrzeb, informacji i darów będziemy na bieżąco informować, który szpital potrzebuje wsparcia i w jakiej formie.
NEWSLETTER:
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.